Zamykam drzwi i osuwam się po nich na podłogę, dłońmi zakrywam oczy, po czym pozwalam łzom spływać po rozgrzanych i lekko zaczerwienionych policzkach.
Powoli przestaję rozumieć samą siebie, ale nie dałabym rady spędzić dziś z nim chociaż minuty dłużej, wiedząc że cieszy się z krzywdy, którą wyrządził Danielowi.
Szybko biegnę po telefon i próbuję się dodzwonić do Skipa, chłopak nie odbiera. Próbuję jeszcze kilka razy, ale w końcu odpuszczam i załamana kładę się spać. Martwię się o przyjaciela, co nie zmienia faktu, że w dalszym ciągu jestem na niego zła.
Rano postanawiam, że zostanę w domu, nie mam siły na konfrontację z Luke’iem albo Danielem. Zaczynam wymiękać, chociaż to jest najmniej wskazane. Muszę wziąć się w garść. Od następnego tygodnia znowu będę silną Annabelle, którą byłam na początku tego wszystkiego. Nie mogę poddać się swoim słabościom, nie teraz.
Jak na złość, nadgarstki zaczynają mnie swędzieć, próbuję o tym nie myśleć, choć to wcale nie taka łatwa sprawa. Chodzę bez celu po domu, martwię się o przyjaciela, zastanawiam się co dalej będzie z Luke’iem.
Muszę być silna, bo jeżeli poddam się temu, co dręczyło mnie, kiedy jeszcze mieszkaliśmy poza granicami Australii, przegram wszystko, co do tej pory udało mi się zdobyć. Nic mi wtedy nie pozostanie, bo zamknę się w domu i prawdopodobnie zrujnuje sobie życie, ponownie. Właśnie w tym momencie zdaję sobie sprawę, że przeszłość nigdy mnie nie opuści. W jakimś momencie życia będzie mnie nawiedzać widmami wspomnień, które powinny być dawno zapomniane. Wymazane z mojej pamięci już na zawsze, bez możliwości powrotu, jednak jakaś siła pozwala im od tak atakować moje myśli w najbardziej nieodpowiednich momentach.
Głosy podpowiadają mi, bym robiła głupie, niebezpieczne rzeczy, ale tak długo jak się da, będę się powstrzymywać, chociaż wiem, że pewnego dnia po prostu nie wytrzymam i znowu zacznę to robić, mimo wszystko i wszystkich ludzi, którzy mnie otaczają, którzy chcą pomóc, którzy się martwią.
Mój tata, jego najbardziej boję się zawieść. On jedyny wie co tak naprawdę stało się po śmierci mamy i jak na razie tylko on będzie powiernikiem mego można powiedzieć strasznego sekretu sprzed kilku lat.
Roztrzęsiona, próbując zachować ostatki zdrowego rozsądku siadam w czarnym fotelu i włączam telewizor, by zagłuszyć jakże rozkrzyczaną paradę złych myśli w mojej głowie. Podczas oglądania jakiegoś programu muzycznego bez przerwy drapię się po nadgarstkach, co zauważam dopiero wtedy, gdy czuję ciepłą substancję na palcach. Spoglądam na zakrwawione ręce i czym prędzej biegnę do łazienki, by zmyć szkarłatną ciecz i zmienić bransoletki, bo te już do niczego się nie przydadzą.
Rozcinam ozdoby jedna po drugiej, wrzucam do zielonego śmietniczka stojącego w łazience, później tylko delektuje się delikatnym dotykiem spływającej wody, która owija się lekko moje nadgarstki i znika. Od razu robi mi się lepiej, kiedy cała czerwień z nadgarstków zostaje zmyta i spływa wraz z wodą do odpływu.
Zawijam ręce w ręcznik i idę do pokoju, otwieram drugą szufladę od dołu i wysypuję jej zawartość. Po podłodze rozsypują się setki różnorodnych bransoletek. Tak, nie kłamię, jest ich tutaj chyba ponad trzysta. Muszę być przygotowana na każdą ewentualność. Poza tym bycie mną nie jest łatwe, ubezpieczam się we wszystkim, w czym tylko jestem stanie. Z biegiem czasu jeszcze się o tym przekonacie.
Wybieram dziesięć ozdób, a resztę z powrotem niedbale wrzucam na dno szuflady. Powoli, można by rzecz, że z namaszczeniem nakładam każdą z bransoletek. Robię to bardzo delikatnie, bo rany jeszcze trochę pieką i nie chcę znowu zacząć się po nich drapać, w ogóle dotykać.
CZYTASZ
Who are you when no one is looking? // Luke Brooks
FanfictionWszyscy mamy dwie twarze. Inaczej zachowujemy się w towarzystwie. Inaczej, kiedy jesteśmy sami. A ty, kim jesteś, kiedy nikt nie patrzy?