Rozdział 30.

2.9K 221 31
                                    

- W końcu musimy o tym porozmawiać! Anne, otwórz drzwi. – Kolejny już raz uderzam w drewnianą powłokę, mając nadzieję, że właśnie teraz dziewczyna chwyci za klamkę i ją naciśnie.

Dopiero po kilku minutach doczekuję się tego momentu i patrząc na twarz Annabelle, wchodzę do pokoju szatynki, po czym Anne od razu zamyka za sobą drzwi. Podchodząc do okna słyszę, jak dziewczyna siada na łóżku, a materac ugina się pod jej ciężarem.

- Co chcesz wiedzieć, Luke? – Słyszę niechęć w głosie Annabelle, więc odwracam się, kiedy jej głos nie zdążył całkowicie rozpłynąć się w przestrzeni między nami, spoglądam na jej zdezorientowaną i lekko podenerwowaną twarz, po czym podchodzę do szatynki i siadam na fotelu obok niej, ponieważ nie chcę naruszać jej strefy osobistej, przynajmniej w tym momencie.

- Wszystko. – Próbuję nie pokazywać swojego podekscytowania sytuacją, ale chyba średnio mi to wychodzi, ponieważ Anne dziwnie na mnie spogląda, po czym tylko wzrusza ramionami i przenosi wzrok na jedną ze ścian. Kiedy jest rozkojarzona próbując zebrać wszystkie myśli w jedną całość, wstaję z fotela i kucam przy szatynce łapiąc ją za nadgarstki i delikatnie podwijając rękawy jej bluzki w czarno-białe paski. Przyglądam się uważnie każdej z bladych już blizn i powoli przesuwam po nich palcami. – Powiedz mi jak to się stało. – Kiedy Annabelle uświadamia sobie co właśnie się dzieje, gwałtownie wyrywa ręce z moich dłoni i pokazuje głową, bym zajął poprzednie miejsce. Cicho wzdychając prostuję kolana i wracam z powrotem na fotel, który jakby czekał, aż na niego usiądę. Pokój przepełniony jest niezręcznością i ciszą, która powoli zaczyna mnie zabijać, ponieważ moja przyjaciółka nadal nic nie mówi i boję się, że za moment zmieni zdanie i wyrzuci mnie z pomieszczenia. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że prawda i to w dodatku taka, która złamała niejedno serce i psychikę, nie jest łatwa, ale każdy człowiek w pewnym okresie swojego życia musi przez to przebrnąć i uwolnić się od ciężaru, który nosił ze sobą w każdej sekundzie kilku ostatnich lat.

- Wiem, że jest to dla ciebie trudne, ale uwierz mi, kiedy w końcu się wygadasz, cały ten ciężar, który nosisz na barkach zmaleje. Wiem to z doświadczenia i zgadnij kto mi to uświadomił. – Poprawiam się w fotelu i czekam na jakąś odpowiedź ze strony dziewczyny.

- Dobrze. – Wdycha dosyć głośno, co oznacza, że jeszcze ze sobą walczy, a słowa z trudem przechodzą jej przez gardło. Anne jeszcze przez krótką chwile skupia wzrok na swoich dłoniach i zaczyna opowieść, na którą czekałem tak długo. – Jak dobrze wiesz, kilka lat temu moja mama odeszła, to było tak niespodziewane wydarzenie, nikt się tego nie spodziewał. Miała jeszcze tyle życia przed sobą, a wystarczyła chwila, by wszystko się skończyło. – Dziewczyna opuszcza głowę, a jej drżący głos wibruje w pomieszczeniu odbijając się jeszcze przez krótki moment od ścian. – Zawsze zastanawiałam się, dlaczego od tak umarła, nigdy na nic nie chorowała, na nic się nie skarżyła i dopiero po jej śmierci, dowiedziałam się, że miała krwiaka mózgu, który pewnego dnia po prostu pękł, pozostawiając po sobie tylko ból i smutek. Najgorsze jest to, że nawet się z nią nie pożegnałam, bo nie zdawałam sobie sprawy, że powinnam. Rodzice zdecydowali nie mówić mi o chorobie mamy, żeby mnie nie martwić, ale to był błąd. Gdybym wiedziała, mogłabym coś zrobić, a w takiej sytuacji, w jakiej się wtedy znalazłam, postawiona przed faktem dokonanym nie mogłam kompletnie nic poza płakaniem i dociekaniem dlaczego akurat moja mama. Po jej śmierci czułam się potwornie samotna, ojciec zaczął więcej pracować, pewnie dlatego, że też sobie nie radził i musiał czymś zająć myśli. Z każdym kolejnym dniem siedział coraz dłużej w biurze, a ja widywałam go coraz rzadziej. Bywały dnie, kiedy przesiadywałam w swoim pokoju i płakałam, nie miałam najmniejszej ochoty, by wychodzić z domu. Moja psychika była przeciążona, zaśmiecona najgorszymi i najsmutniejszymi myślami oraz przeżyciami, spadałam na dno szybciej, niż mogłam się tego spodziewać. Nie pamiętam, kiedy zaczęłam się okaleczać, ale pierwszy raz był najgorszy, strasznie się bałam, ale po wykonaniu maleńkiego cięcia, moja głowa stała się lżejsza, myśli schowały się gdzieś pod dywan mojej podświadomości i na chwilę zapominałam o bólu, który gnieździł się głęboko w mojej głowie. Wiedziałam, że było to chwilowe, ale ulga, której dostarczało mi ranienie siebie, była cudowna i warta każdej pojedynczej blizny na moich nadgarstkach i udach. Wtedy tak myślałam, ale teraz wiem, że to bez znaczenia, bo ból zawsze wracał i było tylko gorzej, terapia, którą sobie stworzyłam, była krótkotrwała i marna w skutkach. I w końcu nadszedł ten dzień, kiedy po prostu nie wtrzymałam, chciałam skończyć ze wszystkim, co mnie męczyło; nie chciałam dłużej płakać, patrzeć w nocne niebo doszukując się mamy w każdej gwieździe, którą zdołałam dojrzeć. Nie mogłam patrzeć na szczęśliwe rodziny, które mijałam na chodnikach w drodze do szkoły, chciałam odpocząć i po prostu podcięłam sobie żyły. Może to się wydaje wariackie, ale zapragnęłam zobaczyć kobietę, która dała mi życie, być obok niej i już nigdy nie pozwolić jej odejść bez żadnego wcześniejszego uprzedzenia. Nie radziłam sobie bez niej, myślałam, że mi się udało, ale właśnie tamtego dnia ojciec przyszedł wcześniej do domu i znalazł mnie w łazience półprzytomną, od razu zadzwonił po karetkę i tak to się skończyło. Ciągał mnie po lekarzach, dostałam jakieś antydepresanty, które brałam tylko na początku, później buteleczka pełna tabletek zajmowała miejsce w maleńkiej szufladzie, z dala od światła dziennego.

Who are you when no one is looking? // Luke BrooksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz