Rozdział 21.

3.5K 318 22
                                    

Jeszcze przez chwilę ściskam Luke’a, ale ten się ode mnie odsuwa i pokazuje głową na schody, byśmy poszli na górę. Nie protestuję i idę przodem, po czym siadam na najwyższym schodku opierając się o ścianę. Luke robi to samo, tyle, że siada naprzeciw mnie i opiera się o poręcz schodów.

- Co ja teraz zrobię, Luke?

- Naprawdę nie wiem, jak mogę ci pomóc. Wiesz, jeden na trzech… to się raczej nie uda. – Wzdycha i patrzy na mnie przepraszającym wzrokiem.

- Chciałabym nigdy nie wyprowadzać się z Edynburga. – Spoglądam na swoje splątane palce. 

- Jesteś Szkotką?

- Tak. – Lekko się uśmiecham, ale na samą myśl o Szkocji robi mi się smutno. Chcę tam wrócić, ale póki nie skończę szkoły, nie mam nawet o czym marzyć. Jednak najgorsze jest to, że nie mogę odwiedzać mamy tak często, jakbym tego chciała.

- Dlaczego już tam nie mieszkacie?

- Wszystko przez pracę mojego ojca, co chwilę przenoszą go z miejsca na miejsce. – Czy Luke Brooks naprawdę interesuje się moim życiem, czy jestem w tak ciężkim szoku po wcześniejszych wydarzeniach, że mam teraz jakieś cholerne omamy słuchowe? – Wiesz, od kiedy moja mama odeszła, wszystko się zmieniło. Ojciec zaczął ciężej pracować, a dzięki temu coraz częściej awansował. Gdy mama była jeszcze w domu pracował tyle, by na wszystko starczało i by mieć czas dla rodziny. Teraz jestem praktycznie sama i naprawdę nie wiem, dlaczego ci to wszystko mówię.

- Przykro mi z powodu twoich rodziców, ale czy nie mogłaś zostać z mamą w Szkocji? – Uśmiecha się do mnie pocieszająco, co całkowicie nie jest w stylu dawnego Luke’a. Czyżby już naprawdę się zmienił? Wydaje mi się, że to wszystko za sprawą nocy i tego, że jesteśmy całkiem sami. Nikt nas nie obserwuje… Dobrze, mój dom cały czas jest pod obserwacją, ale w tym momencie nikt nas nie widzi i być może dlatego chłopak jest sobą. Przecież kiedy jesteśmy sami, jesteśmy najprawdziwsi, prawda? Chłopak nie ma już przed kim udawać, bo dawno go rozgryzłam. I pozwalam sobie wywnioskować, że Luke czuje się dosyć swobodnie w moim towarzystwie, by pozwolić sobie na to wszystko. Być może darzy mnie jakimś zaufaniem i postanowił przestać bawić się w tę swoją głupią gierkę w mojej obecności. Jest całkiem miło, ale niestety muszę to zepsuć, bo Luke najwidoczniej źle mnie zrozumiał.

– Chyba nie do końca zrozumiałeś, co miałam na myśli.

- Twoi rodzice się rozstali, tak? Wiesz, zazwyczaj dzieci zostają z matką. – Unosi ramiona i parzy na mnie wyczekująco, a jego spojrzenie po raz pierwszy tak bardzo mi przeszkadza, bo czuję, że za moment rozpłaczę się na samo wspomnienie o mojej mamie.

- Luke… - Biorę głęboki wdech i powoli wypuszczam powietrze z płuc, przejeżdżam dłonią po włosach, w których na chwilę zaplątują się moje palce, ale jakoś udaje mi się je w końcu wyswobodzić. Przyglądam się chłopaki i z całych sił zaciskam powieki, ponieważ czuję, jak łzy zbierają się w moich oczach. Nie chcę przy nim płakać, ale ból jest niesamowicie wielki. – Moja mama nie żyje. – Wlepiam w niego moje smutne, załzawione oczy, z których po chwili wydostaje się kilka słonych kropel leniwie ześlizgujących się po moich policzkach. Skóra leciutko mnie piecze, co zwiastuje dwa rumieńce na mojej twarzy, co w całej tej sytuacji w ogóle mi nie pomaga. Brooks ciągle mi się przygląda, ale milczy i chyba nie zamierza nic powiedzieć, ponieważ kończy się tylko na próbach. Otwiera usta, a potem je zamyka, jakby słowa więzły mu w gardle.

- Anne. – Chyba po raz pierwszy użył zdrobnienia mojego imienia. Dziwnie się czuję, ale już po chwili o tym zapominam. – Przepraszam, jestem głupkiem.

- Skąd mogłeś wiedzieć. – Wycieram łzy rękawem swetra i patrzę na swoje nogi, które przyciskam rękoma do klatki piersiowej, po czym opieram się podbródkiem o kolana.

Who are you when no one is looking? // Luke BrooksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz