Epilog.

2.3K 221 55
                                    

Chodzę ulicami miasta i Cię szukam, Annabelle... szukam Cię w każdej twarzy, miejscu oraz gwieździe. Gdzie teraz jesteś? Dlaczego zostawiłaś mnie samego? Podobno mieliśmy być na zawsze, zwykłaś powtarzać. Niestety, nic nie trwa wiecznie, a obietnice są jak liście rozwiane przez wiatr i prędzej czy później znikają z pola widzenia. Od tamtej pory nie mogę znaleźć sobie miejsca, nie wiem, co robić. Kiedy Cię znajdę, jak długo muszę Cię szukać? Czy jest już za późno?

To nie tak miało wyglądać, Anne. Wszystko źle się potoczyło i nie zostało już nic... Przetrwałem tylko ja, choć mieliśmy razem walczyć ze swoimi słabościami i lękami. Odnaleźliśmy się mimo przeciwności losu, a Ciebie teraz tak po prostu nie ma. Zniknęłaś z mojego życia zbyt szybko. Zostawiłaś mnie samego, choć powtarzałaś, że zawsze będziesz blisko mnie; wtedy tego nie rozumiałem, ale teraz już wiem, postawiłaś mnie przed faktem dokonanym i jestem przez to cholernie wściekły. Za późno zdałem sobie sprawę, że już wtedy dawałaś mi to zrozumienia, że wiesz, iż nie dasz sobie rady, a mówiąc, że będziesz blisko, miałaś na myśli moje serce; wiedziałaś, że zawsze będzie tam dla Ciebie miejsce, nie zwątpiłaś nawet na chwilę.

Zaskoczyłaś nas wszystkich i bardzo dobrze o tym wiesz. Każdej nocy, jak skończony idiota, czekam na jakąś wiadomość od Ciebie, ale nigdy jej nie otrzymuję. Tak, jakbyś już dawno o mnie zapomniała, wymazała każde wspomnienie ze mną związane... Gdzie teraz jesteś? Czujesz się tam lepiej? Nie było pożegnania i jedyne czego teraz pragnę, to chociaż to cholerne „żegnaj", bo wiem, że i tak byś odeszła. Nie wyobrażasz sobie ile dałbym, by jeszcze raz móc spojrzeć w Twoje zielone oczy i ujrzeć w nich całe swoje życie. Chciałbym ostatni raz mocno Cię przytulić i nie puszczać przez długie godziny, jestem zdolny cofnąć, a potem zatrzymać czas, byśmy trwali w tym momencie już zawsze... Chciałbym Cię pocałować ten ostatni raz, ale nie mogę. Nie jestem w stanie zrobić już nic, bo nie ma Cię ze mną.

Czy ktokolwiek wie, gdzie jesteś?

Proszę, odpowiedz mi chociaż raz, bo jestem już zmęczony wyrzucaniem setek pytań w przestrzeń, która jest nocnym powietrzem. Powiedz mi, dlaczego wiatr ze mną nie współpracuje i nie niesie tych pytań prosto do Twych uszu? Czy zawarłaś układ z całym światem, bym Cię już nigdy nie znalazł?

Mam dosyć tej cholernej bezradności! Czego bym nie zrobił, ty i tak do mnie nie wrócisz. Postanowiłaś dawno temu, wcześniej próbowałaś dwa razy, a później powiedziałaś coś, co mnie doszczętnie zniszczyło, pamiętam to zdanie doskonale – „Do trzech razy sztuka, Luke. Pewnego dnia mi się uda." Miałaś rację, udało Ci się, ale dlaczego? Chciałbym wiedzieć chociaż tyle. Wydawało mi się, że byliśmy razem szczęśliwi, widziałem Twój uśmiech każdego dnia... Z jakiego powodu odeszłaś? Tylko nie mów, że nie było tak dobrze, jak mogło mi się wydawać, a nie powiedziałaś nic, bo nie chciałaś mnie martwić. W sumie, nie zdziwiłbym się, to byłaś cała Ty. Nigdy nie chciałaś robić problemu i zwracać innym głowy swoją osobą. Jednak wiesz, co jest gorsze? Nie zdążyłem Cię uratować po raz kolejny.

Tak cholernie Cię kocham, Annabelle i potrzebuję Cię właśnie teraz, kiedy moje życie leci na łeb na szyję. Jestem roztrzęsiony, nie śpię po nocach i jeśli mnie teraz widzisz, nie przejmuj się, pewnego dnia się z tym pogodzę. Mimo wszystko, nadal jestem na Ciebie wściekły, Anne, bo za dobrze udawałaś i nikomu nie dałaś się domyślić.

Oboje spieprzyliśmy, ale wiem, że te wszystkie razem spędzony chwile nigdy nie przeminą. I może pojawiłaś się w moim życiu tylko na moment, to wiedz, że był to najlepszy moment mojego istnienia i nie zamieniłbym tego na nic. To smutne, ponieważ już nikt tak wiele mnie nie nauczy, bo nie ma dwóch takich samych osób, nie ma dwóch Annabelle, które wkraczają do twojego życia nieproszone i przechodzą przez nie jak huragan mający pozytywne skutki. Tak, jakby wszystko było na opak; byłaś jak trąba powietrzna, która zbudowała każdy, zniszczony dom na nowo, posklejała wszystkie złamane drzewa, nałożyła każdy zerwany z domu dach...

Tęsknię za Tobą i za Twoim uśmiechem. Tęsknię za każdą nocą, którą spędziliśmy na kanapie oglądając maratony horrorów. Tęsknię za tym, jak bawiłaś się moim kolczykiem w dolnej wardze. Tęsknię za każdą Twoją wadą i nawykiem.

Teraz mogę tylko patrzeć w gwiazdy i zastanawiać się, czy któraś z nich to moja Annabelle, jesteś tam? Powiedz mi, czy śmierć Cię wyzwoliła? Czy czujesz się teraz wolna, szczęśliwa? Bo ja ani trochę, ale pomimo to zawsze będę Cię kochać najmocniej na świecie. Jeśli gdzieś tam jesteś, proszę, nie zapomnij o mnie, o chłopaku, którego posklejałaś w jedną całość i nauczyłaś na nowo żyć. Obiecaj mi to. Do zobaczenia.

_______________

Cześć, wszystkim. Wiem, długo mnie nie było i bardzo za to przepraszam, ale od kiedy wróciłam do Polski, nie miałam czasu, a nawet weny, by coś napisać. Chciałam, żeby pojawił się jeszcze jeden rozdział przed epilogiem, ale nie jestem w stanie go napisać, może to już czas, by skończyć z pisaniem? Zakończenie napisałam dawno temu i pewnie nie jest ono jakieś wybitne, to postanowiłam, że je dodam, takie, jakie miało być od samego początku. Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam i dziękuję, że to przetrwaliście. Serce mnie boli, kiedy myślę, że to już koniec, ale wszystko się kiedyś kończy, prawda? Gdybym miała wenę, zakończenie wyglądałoby trochę lepiej, ale mimo wszystko, mam nadzieję, że nie jest tak złe, jak mi się wydaje. Nie dlatego co się stało, a dlatego, jak jest napisane. Dziękuję za każde wejście, komentarz, każdą spędzoną chwilę na czytanie tego. Nie wiecie, jak bardzo wdzięczna wam jestem i zaskoczona, że to opowiadanie zyskało aż tylu czytelników, bo nigdy nawet o tym nie pomyślałam. Może się jeszcze kiedyś spotkamy, ale w tym momencie muszę powiedzieć to, czego Luke nie usłyszał od Annabelle, żegnajcie, love you all. Dziękuję. 


Who are you when no one is looking? // Luke BrooksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz