Rozdział 23.

4.9K 345 116
                                    

Jak wiadomo, Daniel przesadził, więc od dłuższego czasu nie odzywam się do chłopaka i unikam go na każdym kroku. Nawet Elizabeth stroni od Skipa, a James jest po prostu miły, kiedy nasz przyjaciel do niego podchodzi. Czy nadal się przyjaźnimy? Nie wiem, cała sytuacja jest chora i na ten moment zdecydowanie mnie przerasta. Daniel zachował się naprawdę podle, bo wszyscy wiemy, że Luke nic nie zrobił, próbował się pohamować, ale kto na jego miejscu zachowałby zimną krew, kiedy jakiś dzikus rzuca się na niego. Przerwy wyglądają co najmniej dziwnie, ponieważ Sahyounie siedzi po drugiej stronie korytarza i tylko nas obserwuje.

- Luke, masz coś do jedzenia? – Patrzę na szatyna siedzącego tuż obok mnie. Zajmujemy miejsce na podłodze przy ścianie, jak prawie na każdej przerwie, ponieważ na ławce nigdy nie ma dla nas miejsca, a James, Elizabeth i Jai nawet nie myślą, by nam ustąpić.

- Nic nie wziąłem. – Wzrusza ramionami i przeprasza mnie za pomocą spojrzenia. Uśmiecham się półgębkiem i wlepiam wzrok w ścianę, ponieważ czuję, że moja przeszłość ponownie oplata swoje ciemne macki wokół mojego ciała.

Od kiedy zaczęłam dostawać niepokojące wiadomości od Dereka, jem coraz mniej, a to wszystko przez stres; nie mogę o niczym myśleć, tym bardziej o posiłkach, które są mi niezbędne do życia. Rano zazwyczaj nie mam czasu spakować do torby jakiegoś śniadania, ponieważ coraz gorzej śpię lub w ogóle tego nie robię. A wiadomości jak przychodziły, tak nie przestały napastować mnie o każdej porze dnia i nocy. Czuję się obserwowana na każdym kroku, osaczona przez kogoś, kogo nie mogę dostrzec, bo za każdym razem, kiedy rozglądam się po korytarzu, nie zauważam nikogo podejrzanego. Powolutku, z dnia na dzień, staję się swoim własnym cieniem, co nie zmienia faktu, że w dalszym ciągu nie mogę pokazać w jakim jestem stanie, muszę grać szczęśliwą; przyjaciele nie mogą się niczego domyślić, nawet bracia Brooks, choć są wtajemniczeni w całą sytuację od samego początku. Nie mam zamiaru nikogo martwić, zbyt wiele mamy problemów na głowie; najpierw Daniel, teraz Jai ma jakieś problemy z Arianą, po co mam dorzucać swoje pięć gorszy, niech na razie zajmą się sobą, ja dam sobie radę, a przynajmniej spróbuję. Postanawiam milczeć tak długo, jak się da, ponoć jestem dobra w udawaniu, że wszystko jest w porządku. Telefon niebezpiecznie wibruje w kieszeni czarnych spodni, więc natychmiast wyjmuję go z ukrycia i odblokowuję.

Piękna… jak zawsze.

Z całych sił zaciskam powieki odchylając głowę do tyłu, tym samym opierając ją o zimną, szkolną ścianę. Oddycham głęboko, ponieważ w jednej chwili robi mi się niedobrze, a wszystko co widzę przed sobą zaczyna się rozmazywać i znikać za delikatną mgłą. Kiedy trochę się uspakajam, nadal spanikowana rozglądam się po korytarzu… nic. Chyba zaczynam popadać w jakąś paranoję. Nie zastanawiam się nad tym długo, wyciągam dłoń, w której ściskam komórkę, w stronę Luke’a. Chłopak wie o co chodzi, więc odbiera ode mnie telefon i odczytuje wiadomość. Przyglądam się jego twarzy podczas tej czynności i dostrzegam, jak szatyn marszczy brwi, a odczytanie treści smsa zajmuje mu zbyt wiele czasu. Brooks nadal wpatruje się w urządzenie i widzę, jak z każdą kolejną sekundą denerwuje się coraz to bardziej. Z transu wybudza nas dzwonek zwiastujący kolejną lekcję, a także kończący najdłuższą przerwę tego dnia. Przyjaciel oddaje mi telefon, wstaje i pomaga mi się podnieść z posadzki, na której zdążyłam wygrzać już sobie miejsce.

- Jesteś jakaś lekka, Annabelle. – Stwierdza fakt i patrzy na mnie wyczekująco, ale Jai go ponagla, by nie spóźnili się na lekcję.

- Wydaje ci się. – Macham ręką i staję obok Elizabeth, z którą po chwili podążam do klasy biologicznej. Jeśli Luke zacznie mnie wypytywać o moją wagę, to chyba się rozkleję i cały mój misterny plan pójdzie na marne. Ten chłopak nie może się o niczym dowiedzieć, nie chcę, żeby się o mnie martwił.  

Who are you when no one is looking? // Luke BrooksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz