Rozdział 16.

3.8K 309 50
                                    

Czas mija szybko, od naszej ostatniej rozmowy w parku minęły już dwa tygodnie i jest o wiele lepiej. Od czasu do czasu Luke podejdzie do mnie w szkole, by porozmawiać. Cały czas pała do mnie agresją, ale w szkole próbuje nie stosować na mnie przemocy, bo wie, że mam przyjaciół, którzy zaraz staną w mojej obronie. Tym bardziej, że Daniel bez przerwy go obserwuje.

Siedzę pod ścianą na korytarzu, z głową opartą o ramię Daniela i po prostu rozmawiamy. Jak widać wszystko sobie wyjaśniliśmy. Chłopak cały czas mnie rozśmiesza, więc uśmiech nie schodzi mi z twarzy.

Po drugiej stronie korytarza zauważam Luke’a, który przygląda nam się gniewnym wzrokiem, a Skipa najchętniej by zabił. Nie wiem, co go znowu tak wkurzyło, ale nie musi tej złości wyładowywać na mnie.

Wracam zmęczona do domu i od razu kładę się na kanapie, włączam telewizor. Mam zamiar spędzić resztę dnia oglądając ulubione programy. Po jakimś czasie dzwoni mój telefon, ale nie chce mi się wstawać, by odebrać. Puszczam mimo uszu natarczywy dźwięk dzwonka i próbuję skupić całą swoją uwagę na telewizorze. Nie udaje się, bo telefon dzwoni bez przerwy, kiedy postanawiam do niego podejść, przestaje. W takim przypadku siadam z powrotem na kanapę, nawet nie patrzę, kto tak wytrwale się do mnie dobijał. Może to trochę nie w porządku, ale dzisiaj lenistwo bierze nade mną górę i nic na to nie poradzę. Może utnę sobie krótką drzemkę?

Po jakichś trzydziestu minutach słyszę pukanie do drzwi, tego nie zamierzam zignorować, sama nie wiem czemu. Zwlekam się z kanapy i podchodzę do drzwi, które szeroko otwieram. Na ganku stoi zziajany Jai, który wygląda jakby biegł przez całą drogę. Ale co on tutaj robi?

- Coś się stało? – Pytam bez jakiegokolwiek zainteresowania, chcę po prostu wrócić do poprzedniej czynności i mieć wszystko gdzieś.

- Musisz ze mną iść. – Rozgląda się zdenerwowany.

- Gdzie i po co? – Co się właściwie dzieje? Chyba nigdy nie widziałam Jai’a w takim stanie.

- Do mnie do domu, z Luke’iem nie jest najlepiej. Zamknął się w pokoju i chyba przewraca go do góry nogami. Nie słucha mnie ani Beau, a naszej mamy jeszcze nie ma, jesteś ostatnią deską ratunku.

- Dlaczego myślisz, że posłucha właśnie mnie? – Tak szybko jak chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem myśl ta rozpływa się w powietrzu, jedyne czego teraz chcę, to jak najszybciej ubrać buty i pobiec do domu Brooksów.

- Mam taką nadzieję. – Przejeżdża dłonią po włosach i patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, przecież nie mogę go tak teraz zostawić.

Zamykam chłopakowi drzwi przed nosem, ubieram buty, na ramiona narzucam jakiś sweterek i wychodzę z domu po czym zamykam drzwi na klucz. Podążam za Jai’em nie wierząc, że Luke może mnie posłuchać, ale nie zaszkodzi spróbować. Kiedy docieramy na miejsce, Beau stoi po drzwiami pokoju Luke’a. Słyszę trzaski i huki, tak jakby meble latały w powietrzu.

- Powodzenia. – Najstarszy z braci macha ręką i wychodzi wściekły z domu.

- Nie przejmuj się nim, próbował, ale Luke nawet go nie wysłuchał. Zostawię cię samą, jakby coś się działo, od razu mnie wołaj.

Kiwam twierdząco głową i przykładam ucho do drzwi. Chłopak w ogóle się nie uspokoił i najwidoczniej nie ma zamiaru.

- Luke, to ja, Annabelle, porozmawiajmy. – Nic, żadnej reakcji. W końcu siadam opierając się o ścianę koło drzwi i cierpliwie czekam.

- Nie myśl, że sobie pójdę, będę tutaj siedzieć, aż mi nie otworzysz.

Mija godzina, dwie, a on nadal nic. Zaczyna mi burczeć w brzuchu i kiedy siedzę tam już trzecią godzinę, pojawia się Jai niosący dla mnie jedzenie i picie.

Who are you when no one is looking? // Luke BrooksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz