// 1 \\

1.3K 54 96
                                    

Specjalnie dedykowane dla pomidorowa_SKZ

Był to kalendarzowy pierwszy dzień jesieni. 23 września. Liście na drzewach przybierały już brązowy odcień i robiło się co raz zimniej mimo, że słońce nadal górowało nad koronami drzew.

Felix szedł powoli pustą alejką w parku. Gdzie niegdzie stały ławki na których można było sobie przycupnąć. Było tu cicho, słychać było tylko pojedyncze okrzyki wron.

Lee kierował się prosto do szkoły. Nie dawno rozpoczął się nowy rok szkolny więc przed nim sporo nauki. Mimo, że nie było łatwo, w każdym roku Yongbok kończył klasę z niesamowitymi wynikami na świadectwie. Dużo się uczył, jednak nie był uznawany za kujona.

Nagle usłyszał ciche powiadomienie. Wyrwany z zamyślenia, z tylnej kieszeni spodni wydobył telefon. Dostał wiadomość od swojego przyjaciela. Jak zwykle o tej samej treści.

Wiewiór

Chłopie gdzie ty jesteś? Zaraz
znowu się spóźnisz, nie dam
rady kolejny raz kryć ci dupy.

Felson
Spokojnie już idę, będę za
10 minut...no około.

Wiewiór

No ja myślę.

Felix schował telefon z powrotem do kieszeni I już miał przyspieszać kroku gdy coś przykuło jego uwagę. W drobnej kupce kolorowych liści coś się błyszczało. A, że Yongbok był typem człowieka którego łatwo dało się rozproszyć, stwierdził, że musi sprawdzić co to takiego.

Zboczył ze ścieżki i podszedł do stosu liści. Odgarnął kolorowe płatki i w zasięgu jego wzroku znalazła się lampa? Ale to nie taka zwykła lampa. Wyglądała dokładnie jak ta z tego filmu...Alladyna. Jej powierzchnia błyszczała złotem. Felix nawet ją powąchał - pachniała starością i piachem.

Oczywiście Felix wiedział, że to tylko pewnie jakaś zabawka, atrapa lub cokolwiek w tym stylu. Jednak, wiedząc, że w filmie po potarciu lampy ma z niej wyskoczyć jakiś magiczny dżin, chciał sprawdzić czy to faktycznie zadziała.

Lekko się stresując, zapomniał o wszystkim i po prostu szybkim ruchem potarł złoto. Jakież było jego zdziwienie gdy z szyjki lampy zaczęła wydobywać się fioletowa para, czy coś w stylu dymu lub kolorowego prochu. Niedowierzając wpatrywał się w dym, gdy nagle lampa jakby sama z siebie się rozgrzała do jakichś stu stopni Celsjusza. Felix syknął i upuścił przedmiot, przyglądając się czerwonym od oparzeń dłoniom. To zdecydowanie nie było normalne.

Kurwa to działa jak czajnik. ‐ pomyślał chłopak.

Nagle usłyszał cichy wybuch, jak po rzuceniu diabełkiem na ulicę i dym przestał lecieć.

Felix o mało nie zszedł na zawał widząc jak jakaś postać pojawia się centralnie przed nim. Był to chłopak, nawet w wieku Felix'a. Miał blond włosy sięgające mu ramion. Jego skóra była blada a oczy czarne jak drobne węgielki. Ubrany był, w jakiś dziwny rodzaj tuniki wysadzany złotem i diamentami a na głowie miał złotą opaskę. Tak, właśnie tutaj stał I uśmiechał się promiennie w stronę Felix'a a ten biedny zastanawiał się czy to sen czy czysta prawda.

- Witaj. - Chłopak przemówił, a Lee miał wrażenie jakby znajdował się w niebie. Jego głos był boski. - Znalazłeś mnie Znalazco. Od teraz będę Ci służył dopóki nie wykorzystasz swoich 15 życzeń które otrzymałeś znajdując magiczną lampę. Możesz życzyć sobie dosłownie wszystkiego, lecz uważaj nie daj się zwieźć pokusie i wybieraj mądrze. Wezwij mnie, a ja zjawię się i spełnię twoje każde życzenie. - Nieznajomy wyrecytował.

- Poczekaj, ty jesteś prawdziwy? Czy ja mam jakąś fatamorganę? - Felix złapał się za głowę I jednym palcem delikatnie musnął skórę na ręce chłopaka.
- Oczywiście, że jestem prawdziwy, teraz na dodatek jestem do twojej dyspozycji. - Uśmiechnął się dużo szerzej.

Teraz Felix to już na prawdę myślał, że zwariował.

- Serio potrzebuję jakiegoś psychiatry. - mruknął do siebie cicho. - No więc mówisz, że spełnisz moje każde życzenie?
- Jak najbardziej. Pamiętaj, że masz ich dokładnie 15. Nie zmarnuj żadnego z nich.
- Ja wale ty serio jesteś prawdziwy. - stwierdził w końcu Felix po obmacaniu twarzy chłopaka.
- Tak możesz mnie już puścić? - zapytał lekko poirytowany długowłosy.
Lee trochę speszony puścił ściskany wcześniej policzek chłopaka.
- Dobra, wiesz co, ja się zaraz spóźnię do szkoły więc ty jeśli łaska mógłbyś się schować do tej swojej magicznej lampki bo jak się pokażę z tobą w szkole to będzie sensacja na cały Seul.
- Jak sobie życzysz. Wezwij mnie, kiedy będziesz tego potrzebował. Aha, i miej lampę przy sobie. - powiedział blondyn i wokół niego znów pojawiła się struga fioletowego dymu i chłopak zniknął wciągnięty do magicznej latarnii.

Yongbok wciąż nie wierzył w to co się wydarzyło. Niby chłopak z lampy był prawdziwy, ale Lee nie do końca w to wierzył. Bez dłuższego zastanowienia wpakował lampę do plecaka i chwilę poźniej odnalazł z powrotem ścieżkę i wkroczył na nią. Złapał telefon i z przerażeniem zauważył że jest znowu spóźniony. Jisung go zabije, tak samo jak jego matka która miała już dość usprawiedliwiania jego spóźnień i nieobecności.

Rzucił się pędem przed siebie i po drobnym pięcio minutowym maratonie zdyszany zatrzymał się przed szkołą. Wbiegł przez dużą metalową, srebrną bramę na podwórko i schodami wbiegł na górę. Wpadł na parter. Pierwszą lekcją dzisiaj był język koreański. Pobiegł szybko w stronę schodów i nimi wspiął się na trzecie piętro i jak najszybciej odszukał właściwą salę.

Zapukał i gdy tylko usłyszał odpowiedź wstrzelił do środka jak z procy. Wszystkie oczy zwróciły się ku niemu. Han spojrzał się na niego wzrokiem jakby chciał go zabić...

- W końcu się pojawiłeś Lee Yongbok.

My Genie // Hyunlix Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz