— No więc opowiadaj, co tam się stało? — zapytał po raz kolejny Hyunjin, już następnego dnia z samego rana. Po ekstremalnych wydarzeniach z poprzedniego wieczora Minho i Jisung zostali na noc w domu państwa Lee. Oczywiście zostali starannie ugoszczeni przez mamę Felix'a, która co chwilę tylko dopytywała, czy aby na pewno niczego nie potrzebują.— Co tu dużo opowiadać? W momencie kiedy DJ podkręcił muzykę cały parkiet zaczął się trząść od tańczenia. Kula disco chyba tego nie wytrzymała i normalnie runęła w dół prawie zgniatając przy tym babę od matmy, która bujała się wtedy z woźnym. Ja nie wiem co ta kobieta odbombia, ona ma przecież męża. No, ale mniejsza... wtedy pospadały też wszystkie dekoracje, a na ścianach widać nawet pęknięcia. Wszyscy zaczęli się drzeć i uciekać, to już widzieliście.
— Ha! Ja od początku wiedziałem, że Seojun'owi nie wypali bal! — krzyknął Felix w tej chwili leżący na łóżku. Hyunjin posłał mu zmęczone spojrzenie.
— Ty to się ciesz lepiej, że żyjesz. Gdyby ta kula nie spadła to nie wiem, czy ten debil nie miałby na sumieniu kolejnej osoby — burknął Hwang zmieniając opatrunek na szyi chłopca.
— Jak to kolejnej? — zaciekawił się Minho unosząc głowę znad telefonu.
— To było z dobre trzy lata temu, gdy mój ojciec...no jeszcze żył. Chociaż były to już końcówki jego kariery jako Dżin. Pewnego dnia zdecydował, że najwyższa pora w końcu przekazać to brzemię młodszemu członkowi rodziny. Zastanawiał się długo nade mną i moim bratem. W końcu zdecydował, że to ja powinienem być Dżinem. Uważał mnie za tego bardziej odpowiedzialnego i bystrzejszego. Yi-jin za to od małego sprawiał problemy. Jakiś dzień później odbyła się oficjalna koronacja i te inne bzdety. Składałem przysięgę i tak dalej...ale wtedy mój brat wpadł w szał — tu zrobił dramatyczną pauzę budując tym samym napięcie wśród słuchaczy. — Podczas gdy odbywała się Lavii, Yi-jin zabił naszego ojca...
— Co to jest ta Lavii? — zapytał Jisung po chwili ciszy.
— Ah, Lavia to taka specjalna uroczystość podczas której obecny Dżin przekazuje swoje moce, a także umiejętności wybranej osobie. W tym przypadku to ja otrzymałem funkcję Dżina. No i wtedy Yi-jin się wściekł...i dalszą część historii już znacie. A teraz mój brat mści się na mnie i na każdym kolejnym Znalazcy. — Hwang podsumował wszystko i przykleił nowy opatrunek na ranie Yongbok'a zadanej przez Yi-jin'a.
W pokoju nastąpiła chwila ciszy. Nikt nie do końca wiedział, co powiedzieć.
×××
Następne kilka dni minęło raczej spokojnie, czego przyjaciele się nie spodziewali kompletnie. Yi-jin nie zakłócił ich w teorii "spokojnego" życia ani razu od ostatniego spotkania. Wszystko raczej powróciło do normy mimo, że Felix nadal posiadał w zanadrzu dwa życzenia.
Sprawa ze spadającą kulą na balu została niewyjaśniona po dzień dzisiejszy, a tegoroczny bal został zaliczony jako największa klapa w historii tej szkoły. Równie dobrze mógł się nie odbyć wcale. Seojun za to dostał inne zlecenie na poprawienie swojego zachowania.
×××
Podczas weekendu wśród przyjaciół padł pomysł na wakacyjny wyjazd z racji wielkimi krokami zbliżającego się końca roku szkolnego. Najlepiej taki za granicę. Chłopcy odbyli długą i przejmującą naradę w domu Minho podczas jednego z ich częstych nocowań, właśnie na temat ich letniego wyjazdu. Konkurowały ze sobą dwie propozycje. Wakacje we Francji, czy w Anglii? Wreszcie, po wielu kłótniach i nerwowej wymianie zdań udało im się porozumieć. Anglia finalnie została wybrana na zwycięzcę.
Koszty okazały się być jednak tak wysokie, że Felix musiał znaleźć sobie pracę dorywczą. Przez to musiał jakoś pogodzić ze sobą szkołę i pracę. Hyunjin starał się mu pomagać na tyle, na ile w ogóle był w stanie. Zdarzało się, że przepisywał jego notatki, a nawet sporządzał dla niego ściągi, gdyż Lee coraz mniej czasu poświęcał szkolnym obowiązkom. Opiekowanie się dziećmi...okazało się być o wiele trudniejszym zadaniem.
— Dzieciaki proszę uspokójcie się — Felix jęknął wycieńczony,obserwując ganiające wokół całego domu, wyjątkowo nieznośne bliźniaki. Było to sobotnie popołudnie, które tak, jak każde inne musiał spędzić na pilnowaniu takich, czy innych bachorów. Znajdował się w domu u państwa Kim, którzy za opiekę nad tymi dwoma pięcioletnimi dzieciorami zaoferowali podwójną stawkę, jaką zwykle udało mu się zarobić. Jeszcze wtedy nie miał bladego pojęcia, na co się pisze.
— Chciałbyś! — krzyknął jeden z nich i z impetem wskoczył na salonowy stolik, przy okazji stłukując porcelanowy, wielokolorowy wazon.
— Ej! Będzie na mnie, że was nie upilnowałem! — wykrzyknął piegus po chwili dodając ciszej — Już wiem czemu płacą podwójnie..
Zabrał się za staranne usuwanie szczątek z podłogi, gdy usłyszał trzask zamykanych drzwi. Zestresowany przyspieszył myśląc, że to rodzice dwójki chłopczyków. Na szczęście okazało się, że był to tylko Hyunjin.
— Co tu się dzieje? — bliźniacy ucichli gdy tylko wparował do pokoju.
— Szkoda gadać Hyun..
— Przybywam z pomocą słońce.
— Jak zwykle ratujesz mi dupę. — Piegus zaśmiał się cicho w czasie, gdy jego serce zapełniało się falą wdzięczności, a także ponownym zakochaniem w blondynie.
Hwang już zaraz przykucnął obok, pomagając mu ze zbitym wazonem. Dzieciaki przestały biegać w kółko i rzuciły się, by zacząć skakać po kanapie. Były naprawdę nieznośne, a do tego jakie głośne.
— Dobra dzieci spokojnie. Co chcecie robić? — zapytał Hyunjin kończąc zabawę z porcelaną.
Tamte przystanęły na chwilę i wpatrywały się w niego długo, tylko raz po raz mrugając oczami. Dwaj bliźniacy wyglądali jakby zobaczyli właśnie ducha.
— No co? Powiedziałem coś nie tak? — zwrócił się do kochanka, który wpatrywał się w ten sam punkt co niesforni chłopcy.
— Hyun...odwróć się — Lee ledwo zdołał przełknąć ślinę.
Blondyn zmarszczył brwi i nie do końca wiedząc o co chodzi, odwrócił się powoli. Oczy rozszerzyły mu się, były większe niż średnica pięciozłotówki, gdy za szybą obserwował poruszającą się w szybkim tempie, w dodatku w ich stronę, ogromniastą falę fioletowego pyłu przypominającą tsunamii. Na jej czele kroczył wysoki mężczyzna z długimi, czarnymi włosami upiętymi w luźny kucyk. Przyodziany w czarny, sięgający rozgrzanego asfaltu płaszcz nieugięcie przemierzał ulicę. Niebo poszarzało, a zaraz potem przerodziło się w kolor granatowy zupełnie zmieniając porę dnia. Artystycznie powyginane i porozgałęziane błyskawice przedzierały niebo, czemu wtórowały głośne huki. Gdzieś z niedaleka rozległ się donośny ryk alarmowych syren.
— Hyunjin...— zaczął Felix — co tu się święci?
Nagle coś grzmotnęło w dach budynku powodując donośną eksplozję. Rezydencja zatrzęsła się i nastała cisza. Długowłosy powoli uniósł głowę do góry, obserwując mnożące się na suficie pęknięcia. Wtedy prosto na ich głowy posypał się tynk, a wraz z nim runął też sufit zakopując ich pod grubą warstwą gruzów...
———————————————
Szczerze nie miałam pojęcia, że to opowiadanie będzie miało taki wielki rozgłos. Dziękuję bardzo za 11 tysięcy wyświetleń i tysiąc gwiazdek kocham was bardzo lofki dla was ❤️
Nastepny rozdział wrzucę po egzaminach, módlcie się o balladyne błagam.
CZYTASZ
My Genie // Hyunlix
FanfictionBył to normalny dzień jak zwykle, jednak po jakimś czasie wszystko się zmienia. Felix, inaczej Lee Yongbok odnajduje pewien przedmiot, który na zawsze miał odmienić jego życie. Domyślasz się? Sprawdź sam... Ship poboczny - minsung, jeongchan Uwaga m...