// 40 \\

307 34 13
                                    

Święta zbliżały się naprawdę wielkimi krokami. Dopiero co był październik a już mamy ponad połowę grudnia. Felix szczerze przyznałby, że mentalnie żyje jeszcze w czasie gdy była jesień.

Boże Narodzenie czyli ulubiony czas Yongbok'a w roku musiał wypaść idealnie. Wszystko oczywiście musiało być na swoim miejscu. Wcześniej razem z chłopakiem zawiesił wielki zdobiący wejście stroik na drzwiach. Dom został przyozdobiony lampeczkami i innymi ozdobami. Najwazniejsza była jednak choinka wtargana przez dwójkę chłopców do salonu. Wczoraj albo było to przedwczoraj? Mniejsza, znieśli kartony z bombkami ze strychu.

Felix oparł się rękami o jedno z pudeł i dmuchnął próbując pozbyć się kurzu. W powietrze uniosła się wielka chmura. Zaczął wymachiwać rękami i kaszleć. Nie było czemu się dziwić. Ozdoby cały rok przeleżały na strychu i wszystko pokryte jest pewnie cienką warstwą kurzu. Jeszcze tylko się modlić czy nie ma nigdzie przyniesionych wraz z nimi pająków.

Lee otworzył pudło i jego twarz od razu się rozjaśniła. Usta wykrzywił w szerokim uśmiechu znajdując w środku małą bombkę, którą w wieku przedszkolnym pomalował dla mamy. Wykonana była ze styropianu ale to naniesione na nią malunki były najważniejsze.

- Co to? - zapytał nagle Hwang zaglądając mu przez ramię. Felix omal nie zszedł na zawał.
- Gościu nie rób tak bo zezgonuję kiedyś. - Zaczął a chłopak tylko przewrócił oczami. Kontynuował na pytający wzrok blondyna - Bombka, którą pomalowałem jak byłem mały. Dla mamy.
- Spodobała jej się?
- Powiedziała, że jest piękna. - Felix odparł. - Ale nigdy nie zawiesiła jej na choince.

Mina mu zrzedła i widać było, że zrobiło mu się trochę przykro. W końcu tak bardzo się starał a mama tego nie potrafiła docenić.

- Teraz będzie na honorowym miejscu. - Hyunjin wyjął delikatnie przyozdobioną styropianową kulkę z drobnych palców Felix'a I powiesił ją na samym środku drzewka. Felix uśmiechnął się I przytulił go z całej siły.
- Dziękuję. - Hwang nie odpowiedział tylko na jego szyi odcisnął swoje czerwone usta.

Zabrali się najpierw za wieszanie lampeczek i łańcuchów. Następne w kolei były bombki. Jako ostatnia była gwiazda, którą zasadził Hwang na samym czubku stojąc na drabinie. I pomińmy może fakt, że prawie się z niej zjebał prosto na ozdobiony już krzak.

Felix z zadowoleniem przyjrzał się ich niesamowitemu dziełu. Choinka wyglądała naprawdę ślicznie.

Yongbok powiesił na kominku jeszcze trzy duże skarpety w czasie gdy długowłosy rozwałkowywał ciasto na pierniczki.

- Muszę to robić? - zapytał starszy walcząc z ciastem. Chcąc dosypać więcej mąki, przechylił jej torebkę za mocno przez co do góry wzniosła się wielka chmura białego pyłu. Chłopak zakasłał i spojrzał z rezygnacją na zasypane białym proszkiem ciasto, które tak desperacko chciał rozwałkować.
- Tak, musisz. Pomogę Ci. - Powiedział Lee, podwinął rękawy i stanął za chłopakiem wyciągając przed siebie ręce. Hwang natychmiastowo poczuł motylki w brzuchu i bez bicia przyznałby, że się zwyczajnie zarumienił. Zagryzł wargę I obserwował płynne ruchy młodszego. Felix zaglądając przez jego ramię dokładnie usunął nadmiar mąki i zaczął idealnie rozwałkowywać pierniczkowe ciasto. Po jakimś czasie przybliżył się bardziej do Hyunjin'a otulając go od tyłu swoim ciałem przez co starszy myślał, że zaraz eksploduje.
Piegus pokazał mu jak dobrze trzymać wałek i już po chwili wałkowali razem. W końcu ciasto było gotowe i trzeba było jeszcze tylko odcisnąć w nim ludziki z foremek.

Po około piętnastu minutach pierniczki były gotowe. Chłopcy usunęli nadmiar masy i wstawili je do odpowiednio nagrzanego piekarnika. Teraz wystarczyło tylko czekać aż się upieką a tym czasem zajęli się sprzątaniem.

- Nadal sądzisz, że uczysz się tylko z książki kucharskiej mamy? - zapytał Hwang po krótkim czasie chowając do szafki mąkę. Szatyn tylko wzruszył ramionami. Słysząc ciche wibracje wyciągnął telefon z kieszeni I odebrał przychodzące połączenie.

- Halo? - zapytał.
- Lix'ie zdarzył się wypadek...ja i mama nie wrócimy na noc do domu. Zostajemy u babci, zasłabła.
- Co? Ale mama czy babcia? - zapytał przejęty chłopak.
- Babcia. Siedzimy w szpitalu i nie wiem jak długo nam tu zejdzie. Zrobicie sobie coś do jedzenia prawda?
- Tak..
- No to trzymajcie się. Muszę kończyć pielęgniarka idzie. - Pan Lee rozłączył się pozostawiając chłopaka w zakłopotaniu.

- Co się stało? - zapytał Hyunjin krzątając się w kuchni.
- Rodzice nie wrócą na noc, są w szpitalu. Babcia zasłabła - odpowiedział grobowym głosem Felix. Nie, to nie mogło dziać się na prawdę. A co jeśli babci zabraknie przy wigilijnym stole? Jego serce chcąc czy niechcąc przyspieszyło swoją pracę.
- Ej, będzie dobrze tak? Musi być. - powiedział Hwang próbując go pocieszyć. Wtedy szatyn doznał olśnienia.
- Tak! Będzie dobrze! Hyun przygotuj się na spełnienie mojego życzenia. - Felix wyprostował się bacznie i spojrzał starszemu w oczy.
- A no tak, zapomniałem, że jestem dżinem. Biegnij po lampę.

I tak też zrobił. Lee wielkimi susami wdrapał się po schodach I zaraz z powrotem był na dole tym razem jednak trzymając w rękach magiczną latarnię. Postawił ją na kuchennym blacie i zamknął oczy w głowie układając dokładnie całe zdanie by wypowiedzieć je bezbłędnie.

- Hyunjin, życzę sobie żeby babcia wróciła do zdrowia i spędziła z nami wigilię. - Yongbok wypowiedział życzenie i wbił wzrok w dżina, który miał odwalić resztę całej roboty. Blondyn skinął głową po czym klasnął tak jak zawsze w dłonie a już po chwili wokół nich uniósł się fioletowy dym. Pył był jeszcze gęstszy niż ostatnim razem. Zmusili się do otwarcia okna mimo, że na dworze panował niesamowity mróz. W końcu para uleciała na zewnątrz i zniknęła mieszając się z zimnym powietrzem.

- I co teraz?
- Trzeba chwilę poczekać, pamiętasz? Jak z twoim tatą. - Hwang wrócił myślami do chwil, które mialy miejsce jeszcze nie tak dawno temu.
- No dobrze. Zaraz, co tak śmierdzi?
- Pierniki!

My Genie // Hyunlix Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz