Nasze randkowanie ciągnęło się przez następne dwa tygodnie. Codziennie wychodziliśmy w coraz ciekawsze miejsca, zbliżaliśmy się do siebie.
Na drugiej randce poszliśmy na wzgórze na końcu miasta, patrzyliśmy na spadające gwiazdy, dłoń Kendalla delikatnie głaskała moją, opowiadał mi o konstelacjach. A mi było tak strasznie trudno się skupić na tym co mówi, bo sam widok spadających gwiazd kojarzył mi się z czymś. Trudno było mi powiedzieć z czym, ale czymś za czym bardzo tęskniłem.
Na trzeciej randce zabrał mnie do hotelu, na sam szczyt Marriottu. Zjedliśmy pyszną kolację, a potem spędziliśmy wieczór w ciszy, patrząc przez barierkę na całe miasto pod nami. Na jasne światła, na imprezowiczów, samochody, a nad nami było piękne niebo wypełnione gwiazdami. Piliśmy drogiego szampana, co jakiś czas skradaliśmy sobie spojrzenia, co jakiś czas próbowałem nawiązać konwersację. Bez większego skutku, ale próbowałem.
Na czwartej randce odwiedziliśmy farmę alpak i lam. Trzymaliśmy się tam za ręce, głaskaliśmy puchate zwierzątka. Do jednej alpaki nawet się przytuliłem.
"Patrz Kendall! Chyba mnie lubi" powiedziałem wtedy, chowając policzek w futerku alpaki, która spokojnie żuła trawę "Zostanie moją psiapsiółą i będę jej pieprzyć dwadzieścia cztery na siedem o tym co się u mnie działo"
"Jakbyś już mi tego nie robił" mruknął blondyn, chowając dłonie w kieszeniach spodni. Patrzył na mnie w ten dziwny sposób, w jaki patrzył tylko on. W ten sposób, gdzie czułem jakby z jego oczu wypływały iskry i czułem negatywne odczucia w żołądku.
"Nie lubisz jak mówię?"
"W umiarze lubię, ale najczęściej wolę kiedy nic nie mówisz" powiedział jednego dnia, uderzając mnie słowami boleśnie w serce. Pamiętam, z trudnością przełknąłem wtedy ślinę i jedynie pokiwałem głową. Do końca dnia nie odezwałem się, ani słowem. Dopiero następnego dnia mi przeszło albo po prostu chciałem o tym zapomnieć i uznać to za zwykły przypadek, Kendall nie mógł mieć przecież tego na myśli, prawda?
Piąta randka była w parku. Chodziliśmy wtuleni w siebie po chodnikach, wokoło marznącego jeziora. Dał mi wtedy otulić się swoim szalikiem, pocałował mnie w czoło i starał się ogrzać swoim ciałem. Starałem się zacząć kolejną konwersację, ale odpowiedzi na wszystko były krótsze niż zwykle, więc po czasie, po prostu się poddałem.
Następnym razem zadzwonił do mnie, aby odwołać randkę ze względu na to, że coś mu wypadło.
Następnego dnia napisał mi, że nie ma czasu.
Następnego dnia przyszedł do mojego mieszkania pijany i zaczął mnie całować.
Następnego dnia obudziłem się z nim w łóżku.
Następnego dnia obudziłem się znowu z nim w łóżku, ale w jego łóżku.
Następnego dnia zamknął mnie w łazience, bo obejrzałem się za jakąś kobietą na spacerze.
Następnego dnia go nie widziałem.
Kolejnego też nie.
Potem wiadomość, że ma coś do zrobienia.
Potem próbowałem go przytulić. Złapać za rękę. Poczuć jego wzrok na sobie. Ale on był zajęty przeglądaniem czegoś na internecie.
Dopiero kiedy proponowałem pójście do łóżka, dopiero wtedy odkładał telefon i zwracał na mnie uwagę.
Następnego dnia wyszedł z mieszkania bez pożegnania, zostawiając na stole tylko kilka papierów, przy których leżał długopis i kartka z napisem "podpisz się ;*".
I wtedy mnie to uderzyło.
Wtedy zrozumiałem, że Ryan miał rację.
CZYTASZ
Nienawidzę Twojego Sklepu (Ale Niekoniecznie Ciebie)~ biedronka x żabka
FanfictionFanfik o pracowniku żabki x pracowniku biedronki Naprawdę nie wiem czego się więcej spodziewasz, enemies to lovers, pracownicy sklepów spożywczych Tak, mówię na poważnie