Cała sala stała przy swoich miejscach, sędzia siadał na swoje miejsce, przygotowując się do wykonania swojej pracy. Kiedy tylko usiadł, usiedli wszyscy. Po mojej prawej siedziała Robin pomalowana w bardzo delikatny sposób w porównaniu do wczoraj, była w czarnym garniturze, a przed nami trzymała schludnie ułożone stosy papierów. Przy biurku na lewo od nas siedział rosołowłosy mężczyzna z granatowym garniturem i żółta koszulą, a obok niego zasiadał spocony prawnik z ogromnym brzuchem.
- Otwieram sprawę przed sądem. Sprawa zaatakowania i włamania się do mieszkania pana McDonelly - powiedział głośno i wyraźnie mężczyzna, siedzący gdzieś na lewo od nas. Sąd kiwnął głową i zaczął odczytywać imiona i nazwiska ludzi, którzy wstawali, przedstawiali się i siadali.
- Pouczam wszystkich świadków o obowiązku mówienia prawdy, za składanie fałszywych zeznań zgodnie z art. 233 § 1 grozi odpowiedzialność karna do 8 lat pozbawienia wolności. Czy zrozumieli Państwo treść pouczenia? - spytał ten sam mężczyzna co przedtem, uzyskując ciche potwierdzenie - Oskarżonego proszę o powstanie, proszę powiedzieć sądowi jak się Pan nazywa, ile ma Pan lat, czym się Pan zajmuje oraz czy był Pan karany.
Wstałem z miejsca, zakładając dłonie za plecami w eleganckim wyglądzie. Gotowałem się w tym garniturze, ale miałem nadzieję, że nie było tego po mnie widać.
- Nicolas Coccinele, lat 25. Jestem sprzedawcą w sklepie "Biedronka". Nigdy nie byłem karany, wysoki sądzie - przedstawiłem się, starając się uspokoić swoje bijące mocno ze stresu serce. Usiadłem na swoje miejsce po usłyszeniu polecenia sądu.
Akt oskarżenia został odczytany, a Kenzjeb uśmiechał się bardziej dumnie niż kiedykolwiek. Myślał, że wygra. Był o tym głęboko przekonany, uznał że ma asa w rękawie, ale nie wie co go czeka.
Wczoraj w nocy zadzwoniła do nas Robin, powiedziała że włamała się do domu Kendalla (chcę wiedzieć jak ona to godzi z byciem prawniczką), gdzie zebrała całą resztę płyt, kontakty do ofiar Kendalla (bo jak się okazuje, były jeszcze trzy osoby. Dwie kobiety, jeden mężczyzna). Skontaktowała się z ofiarami, przejrzała wszystkie płyty, podała mi wszystkie zeznania jakie miałem dzisiaj powiedzieć i wyjaśniła cały proces osądu.
Już pomijam fakt, że Ryan starał się mi pomóc wszystko zapamiętać i ogarnąć w jedną noc.
Sprawa sądowa przechodziła według scenariusza Robin. Na początku miałem powiedzieć czy rozumiem oskarżenia, czy się przyznaje, a potem złożyć swoje zeznania. Powiedziałem wszystko to, co miałem powiedzieć według Robin.
Powiedziałem jak wyglądała moja "napaść", powiedziałem jak wyglądała moja kradzież, powiedziałem też o związku moim z Kendallem.
- Chce Pan powiedzieć, że był Pan związany z Panem McDonelly? Czy to ma jakiś związek z zarzutami rzuconymi w Pana stronę? - zapytał sąd, na co ja wyprostowałem się bardziej.
- Tak, wysoki sądzie - powiedziałem, nie spuszczając wzroku z twarzy mężczyzny przede mną - Pan McDonelly groził mojemu partnerowi, podpalił i okradł jego mieszkanie, a policja nie chciała interweniować - wyjaśniłem, spoglądając kątem oka na Robin - Przyznaję, że wziąłem sprawy w swoje ręce, wysoki sądzie, ale mam dowody na to, że to Pan McDonelly powinien być na moim miejscu.
- Sprzeciw! - krzyknął Kendall, burząc się na swoim miejscu. Wysoki sąd uniósł dłoń, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Oddalam. Proszę przekazać wysokiemu sądowi dowody - powiedział mężczyzna w czarnej tunice, a drzwi do sali otworzyły się na oścież.
Do sali sądowej, gęsiego zaczęli wchodzić powoli ludzie, których kompletnie nie kojarzyłem. Każdy z nich trzymał kilka płyt, szli w stronę sądu, a na samym końcu szedł Ryan ze swoim stosem CD. Miał bardziej poważną minę niż zwykle, patrzył pusto w plecy osoby przed sobą.
CZYTASZ
Nienawidzę Twojego Sklepu (Ale Niekoniecznie Ciebie)~ biedronka x żabka
FanficFanfik o pracowniku żabki x pracowniku biedronki Naprawdę nie wiem czego się więcej spodziewasz, enemies to lovers, pracownicy sklepów spożywczych Tak, mówię na poważnie