Wyszedłem na przerwę o tej samej porze co zawsze. Czułem motylki w brzuchu, byłem jak cały w skowronkach.
"Nie jesteśmy ze sobą... Jeszcze" to jedno piękne zdanie błądziło po mojej głowie, wymawiane głosem Nicka.
"Jeszcze"
To brzmi jak obietnica.
Wyszedłem ze sklepu, idąc na przerwę i pokierowałem się na drugą stronę ulicy pod Biedronkę. Jedno, piękne słowo błądziło bezkresu po mojej głowie i nie miało zamiaru przestać. A mi to zupełnie nie przeszkadzało.
Usiadłem na krawężniku chodnika i wyjąłem z papierowej torby drożdżówkę. Drzwi dla pracowników w końcu się otworzyły, a przez nie wyparował Nick rozmawiając z kimś przez telefon.
- Daj mi spokój - wywarczał do słuchawki, zatrzaskując drzwi za sobą - Kendall- Nie. Tak. Zrozum, muszę to wszystko przemyśleć. Daj mi czas - wyjaśniał znajomemu już każdemu właścicielowi pewnego sklepu - Nie wiem. Muszę kończyć - warknął na do widzenia i rozłączył rozmowę, chowając telefon do kieszeni. Opadł bezsilnie obok mnie i wyjął z kieszeni opakowanie papierosów.
- Chciał przyjść?
- Ta, obudził się nagle - burknął rudowłosy, wsadzając do ust papierosa i starając się z frustracją zapalić używkę. Po kilku nieudanych próbach, zabrałem mu zapalniczkę i zapaliłem odpowiednią końcówkę za niego.
- Dżem czy budyń?
- Co?
- Dżem czy budyń? - powtórzyłem pytanie, patrząc jak mężczyzna obok mnie zaciąga się głęboko papierosem i wypuszcza jego dym przez nos.
- Budyń - odpowiedział po dłuższej chwili i zamknął oczy, starając się pewnie ustabilizować swoje emocje.
- Otwórz usta.
- Ryan-
- Powiedziałem "otwórz usta", a nie "powiedz moje imię" - syknąłem na chłopaka, który wywrócił oczy i niepewnie otworzył usta. Rozerwałem w pół swoją drożdżówkę i wsadziłem mu do ust część z budyniem. Cudnie. Pozbyłem się gorszej części.
Nick patrzył chwilę na mnie w lekkim szoku, jednak po chwili się uśmiechnął i zaczął jeść wypiek, z każdym kęsem będąc spokojniejszym.
- Więc to prawda, że "głodny nie jesteś sobą" - wyrecytowałem reklamę batona, pochłaniając swoją część drożdżówki. Nicolas cicho fuknął w czymś co miało przypominać śmiech, a kiedy skończył jeść, wrócił do wypalania rakotwórczego patyczka.
- Dzięki - mruknął cicho i oparł się dłonią o chodnik - Ratujesz mi życie.
- Które odbierasz sobie paleniem? - zauważyłem, kończąc jeść drożdżówkę i zgniatając papier w kulkę.
- Ratujesz życie Kendallowi.
- Weź, ohyda - parsknąłem cicho śmiechem, uderzając łokciem pomiędzy żebra kasjera biedronki - Spróbuj jeszcze raz.
- Ratujesz mnie przed więzieniem.
- Brawo, za trzecim razem - zaklaskałem w dłonie, patrząc jak Nick kłania się przede mną w cyrkowy sposób na siedząco - Taki to wyczyn, że może nawet awansowałeś do starszej grupy przedszkola.
- Z debili na kretynów? Czy raczej z śmieci na debili? Już zgubiłem się w której grupie jestem.
- Chyba bym nawet powiedział, że z kretynów na półmózgów, gratuluję - odpowiedziałem sarkastycznie, czując jak kąciki ust na mojej twarzy delikatnie unoszą się ku górze. Tym razem jednak nawet za bardzo z tym nie walczyłem.
CZYTASZ
Nienawidzę Twojego Sklepu (Ale Niekoniecznie Ciebie)~ biedronka x żabka
FanfictionFanfik o pracowniku żabki x pracowniku biedronki Naprawdę nie wiem czego się więcej spodziewasz, enemies to lovers, pracownicy sklepów spożywczych Tak, mówię na poważnie