Prolog

1.2K 130 23
                                    

Hej! Mała uwaga, jeśli chcesz zacząć czytać: Publikacje "Egzaminu z uczuć" będą wznowione, gdy zrobię korektę, co nastąpi w bliżej nieokreślonej przyszłości. Polecam zajrzeć tu za jakiś czas.;)

Osiem lat wcześniej

      Oparłam brodę na dłoni i patrzyłam, jak przechadza się w tę i z powrotem na tle pomazanej kredą tablicy. Co jakiś czas przeczesywał palcami niesforne kosmyki, a kiedy odwracał się, by zapisać kolejne działanie, zerkałam na jego zgrabne pośladki, czerwieniąc się przy tym jak piwonia.

Artur Turski. Nasz matematyk i, bez wątpienia, najprzystojniejszy mężczyzna na tej planecie. Mogłabym godzinami słuchać, jak mówi o wielomianach.

– Ej, Luizka, daj odpisać zadania z niemca.

Zamrugałam, brutalnie wyrwana z przyjemnego zamroczenia. Poczułam ukłucie, gdy Iga dźgnęła mnie w plecy długopisem.

– Trzeba było odrobić – burknęłam, obracając głowę i zerkając na nią przez ramię.

Dominika prychnęła i też obróciła się do siedzącej za nami Igi.

– Co? Znów nie miałaś czasu?

– Pomagałam ojcu w warsztacie. To ciekawsze, niż ślęczenie nad zeszytem.

Wywróciła oczami i odrzuciła na plecy gruby jasny warkocz.

Sandra, jej sąsiadka z ławki szturchnęła Igę w ramię.

– Zmień taktykę, stara.

– No, ta raczej się nie sprawdzi – wtrąciła Dominika.

– Oj weź. Oderwij na chwilę oczy od tyłka Turskiego i daj mi zeszyt.

Zgromiłam Igę wzrokiem.

Turski chyba usłyszał, że szepczemy, bo skierował wzrok w naszą stronę. Gdy napotkałam jego spojrzenie, prawie się rozpłynęłam.

Jezusie, jakie on ma piękne oczy...

– Luiza jest zajęta rozmową, ale może poda nam wynik? – rzucił z przyganą, a ja poczułam, jak policzki płoną mi żywym ogniem.

Jeszcze tego brakowało, żebym podpadła mu przez lenistwo Igi!

Zerknęłam na tablicę. Długi ciąg liczb i niewiadomych zajmował całą górną połowę, ale tego typu zadania nigdy nie były mi straszne.

Poprawiłam okulary i zmrużyłam powieki, szybko przeliczając w myślach.

– Trzydzieści sześć i pięć dziesiątych.

Nauczyciel uniósł brwi. Zerknął na tablicę, a później na mnie.

– Zgadza się. Wygląda na to, że masz naturalny talent.

Mój żołądek zrobił radosnego fikołka.

Posłałam mu uśmiech, a gdy go odwzajemnił, serce przyspieszyło mi tak bardzo, że zaczęłam zastanawiać się, czy nie zejdę tu zaraz na zawał. W wieku szesnastu lat!

Dominika nachyliła się do mnie z rozbawioną miną.

– Oddychaj, kochana.

Turski znów odwrócił się do tablicy, a ja usłyszałam za plecami chichot Sandry.

– Ani słowa. – Zerknęłam na nią ostrzegawczo.

Pokazała mi przebity kolczykiem język.

– Ja się nie śmieję – zaznaczyła Iga. – To jak? Dasz odpisać tego niemca?

     Kwadrans później dzwonek oznajmił koniec lekcji. Część uczniów od razu poderwała się z miejsc. Wśród nich były oczywiście Iga i Sandra. Gdy zaczęłam się podnosić, one wybiegały już z klasy. Długie czarne włosy tej drugiej powiewały za nią, jak peleryna.

No tak, musiały jeszcze zdążyć odpisać moją pracę domową. Dałam im ten cholerny zeszyt w zamian za obietnicę, że nie będą już odzywać się na temat mojego zauroczenia Turskim.

– Co one by bez ciebie zrobiły? – westchnęła Dominika, zarzucając na ramię wypchaną książkami torbę.

– Pewnie znalazłyby inną naiwną kujonkę.

Zasunęłam plecak i już miałam ruszyć w stronę drzwi, gdy przy naszej ławce pojawił się profesor Turski we własnej osobie.

– Luiza. – Kiedy wypowiedział moje imię, znowu pokraśniałam. – Mogłabyś chwilę zostać? Chciałbym zamienić z tobą słówko.

Oddech. Pamiętaj o oddechu.

– Jasne – rzuciłam skwapliwie. – Nie ma problemu.

Napotkałam spojrzenie Dominiki, która poruszyła znacząco brwiami, po czym skierowała się do drzwi.

     Zostaliśmy z Turskim zupełnie sami.

Czy to już ten wielki moment? Czy teraz wyzna, że on też jest we mnie zakochany? Och, co znaczy te kilkanaście lat różnicy, gdy mowa o uczuciach? Będziemy musieli zachować ostrożność, to jasne, ludzie by nie zrozumieli. Gdyby nasz romans wyszedł na jaw, Artur straciłby pracę. Może nawet poszedł siedzieć... Tak, dyskrecja będzie kluczowa. Moglibyśmy spotykać się w Kabackim Lesie, choćby i po zmroku. A kiedy zdam maturę, czy w końcu się ujawnimy? Dla pewności chyba lepiej zaczekać, aż skończę studia. Zawsze możemy przeprowadzić się do innego miasta i...

– Nie chciałabyś wystartować w olimpiadzie?

Zamrugałam.

– W olimpiadzie?

Turski zmarszczył brwi. Jeśli jeszcze przed chwilą miał mnie za geniusza, teraz zaczął to chyba kwestionować.

– Matematycznej. Chyba cię to kręci, co? – Puścił do mnie oczko.

Turski. Puścił. Do. Mnie. Oczko.

Z moich ust wyrwał się nerwowy chichot.

– Och, no tak. I to bardzo – wydusiłam, choć bardziej, niż o matmie myślałam teraz o matematyku.

– Świetnie. W takim razie na następne zajęcia przyniosę ci formularz zgłoszeniowy. – Turski klasnął w dłonie, a ja przez chwilę gapiłam się na jego zgrabne palce. – To wszystko. Mam nadzieję, że nie stracisz zapału do nauki. To super, że dzieciaki...

Przerwał mu kobiecy głos.

– Oj, przepraszam. Myślałam, że jesteś sam.

Oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi. Stała w nich blondynka, na moje oko około trzydziestki. Ładna, w obcisłej sukience, która podkreślała jej zgrabną sylwetkę. Turski od razu ruszył w jej stronę.

– Nie szkodzi, kochanie. Właśnie kończyliśmy.

Kochanie... Poczułam, jak cała krew odpływa mi z twarzy.

– Chciałam zrobić ci niespodziankę. Może nie powinnam tu przychodzić.

– Ależ skąd! – Podszedł do kobiety i położył dłoń na jej ramieniu. Nie umknęła mi czułość, z jaką wykonał ten gest. Później oboje zerknęli na mnie i zdałam sobie sprawę, że jestem tutaj intruzem.

– Ja już pójdę – bąknęłam, po czym zarzuciłam plecak na ramię i, powstrzymując łzy, wybiegłam z sali.

Nie będzie spotkań w Kabackim Lasku. Nie będzie dyskretnych spojrzeń wymienianych podczas lekcji, ani żadnej słodkiej tajemnicy.

Artur Turski, miłość mojego życia, właśnie złamał mi serce.

Egzamin z uczuć (ZAWIESZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz