Rozdział 24.

533 76 9
                                    

 Dziesiąty grudnia nadszedł znacznie szybciej niż się spodziewałam.

Pędziliśmy autostradą w kierunku Gdańska, a za szybą zaczynał sypać pierwszy śnieg. Czułam się dziwnie podekscytowana i jednocześnie lekko zestresowana.

Igor pozna dziś całą moją rodzinę... To wydawało się prawie tak absurdalne, jak fakt, że ma przy nich zgrywać mojego chłopaka.

W co ja się wpakowałam?!

– Wszystko w porządku? – Siedzący za kierownicą Igor zerknął na mnie i lekko się uśmiechnął.

Skinęłam głową.

– Tak. Tylko... to trochę szalone, nie uważasz?

Znów popatrzył na drogę. Przez chwilę milczał, jakby nad czymś się zastanawiał.

– Mogę cię o coś poprosić? Nie analizujmy dziś niczego. Po prostu dajmy się porwać. Bez strachu i zastanawiania się, co będzie jutro.

Odwróciłam wzrok w stronę okna i zapatrzyłam się na spadające płatki śniegu. Głośno westchnęłam.

– Ten jeden raz mogę chyba spróbować.

W pierwszej kolejności pojechaliśmy na salę weselną, na piętrze której czekał na nas pokój. Dzięki uprzejmości cioci Uli nie musieliśmy martwić się, gdzie spędzimy noc. Z tego, co było mi wiadomo, pokoje były przewidziane również dla mojej mamy i Wiolki.

Gdy weszliśmy do środka, zapowietrzyłam się na widok podwójnego łóżka. Do końca naiwnie liczyłam, że trafią nam się dwa pojedyncze.

– O, Boże – jęknęłam.

Igor cicho się zaśmiał.

– Zaskoczona? Przecież oficjalnie jesteśmy parą.

– Najwyżej prześpię się na podłodze.

Odstawił walizkę i popatrzył na mnie z góry.

– Gdzie niby chcesz się położyć? Pod drzwiami?

Rozejrzałam się po malutkim pokoiku. Rzeczywiście, jedyne miejsce, w którym bym się zmieściła znajdowało się przy samym wejściu.

– Więc co? Jak sobie to wyobrażasz?

Wzruszył ramionami.

– Łóżko jest duże. Jakoś się zmieścimy.

Uniosłam brwi, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Chyba faktycznie nie mieliśmy wielkiego wyboru.

– Pomartwię się tym później – mruknęłam.

Igor pokręcił głową.

– Nie, Luiza. Obiecałaś, że nie będziesz się martwić.

– Mylisz, że to takie proste? – Posłałam mu uśmiech. W szarych oczach pojawiły się iskierki rozbawienia. – A teraz wybacz, ale idę się przebrać. Za godzinę musimy być pod kościołem.

Gdy wyszłam z łazienki, ubrana w obcisłą, welurową sukienkę w odcieniu ciemnej zieleni, Igor zmierzył mnie wzrokiem. Podniósł się z materaca, na którym siedział, poprawiając mankiety koszuli i zrobił krok w moją stronę.

Jego spojrzenie jeszcze raz przesunęło się po mojej sylwetce.

– Wyglądasz... przepięknie.

Poczułam, jak pieką mnie policzki. On też wyglądał bardzo atrakcyjnie. Biała koszula podkreślała jego opaleniznę i kontrastowała z ciemnymi włosami, schludnie zaczesanymi do tyłu.

– Dzięki – wymamrotałam. – Chyba powinniśmy się już zbierać.

– Tak. Chyba tak. – Zerknął na zegarek na swoim nadgarstku, ale zaraz znów popatrzył na mnie. –

Egzamin z uczuć (ZAWIESZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz