Rozdział 23.

545 73 6
                                    

Zastygłam, gapiąc się w jego kierunku. Ocuciło mnie dopiero kopnięcie pod stołem.

Zerknęłam na siedząca obok Igę. Ona też dostrzegła Oskara.

Teraz należało zadbać o to, żeby Dominika nie połapała się w sytuacji. Przynajmniej chwilowo. Jego widok na pewno nie poprawiłby jej nastroju.

Czy to możliwe, że Oskar znalazł się tu przypadkiem? Owszem. W końcu czemu nie miałby zajrzeć do galerii handlowej? Ale gdzieś pod skórą czułam, że może kryć się za tym coś śmierdzącego.

Sandra i Dominika dostrzegły nasze miny. Ta pierwsza zerknęła w kierunku, gdzie patrzyłyśmy i, gdy Dominika również zaczęła się obracać, chwyciła ją za podbródek.

– Domi! Gdzie kupiłaś te cudowne kolczyki? – spytała, odgarniając jej za ucho kosmyk włosów.

Westchnęłam z ulgą.

– Och. To prezent od mojej mamy. Bardzo je lubię!

Prawie podskoczyłam, czując jak palce Igi zaciskają się na moim udzie. Rzuciłam jej rozeźlone spojrzenie. Nie była szczególnie delikatna. Dominika chwilowo trajkotała z Sandrą na temat biżuterii, więc nie zwracała na nas uwagi. Dostrzegłam, że Iga daje mi znać, żebym znów popatrzyła w kierunku stoiska z sushi.

Oskar właśnie wstawał od stolika.

– O, kurwa – jęknęła. – Chyba właśnie dostałam okres! Chodź, Luiza. Widziałam, że masz w torebce tampony.

– Ja?

Iga złapała mnie za ramię i pociągnęła za sobą. Zdążyłam dostrzec zdziwiona minę Dominiki. Sandra znów ściągnęła jej uwagę, podzwaniając bransoletką.

– Kupiłam ją na Florydzie. Widzisz ten kamień? To awenturyn...

Iga poprowadziła mnie w stronę przejścia z toaletami. Gdy straciłyśmy z oczu sektor gastronomiczny, gwałtownie przyspieszyła.

– Dawaj, musimy go dorwać z drugiej strony.

Prawie biegła w swoich czarnych martensach. Ja miałam botki na obcasie i z trudem za nią nadążałam.

– Zlituj się, wariatko.

Wypadłyśmy z przejścia, wprost w kolejną alejkę. Popatrzyłam w lewo i dostrzegłam Oskara, który stał przed witryną sklepu odzieżowego. Był do nas odwrócony plecami, ale wcale nie patrzył na wystawę, tylko gdzieś w bok. O ile dobrze się orientowałam, mniej więcej tam, gdzie znajdował się nasz stolik.

– Pieprzony psychol – mruknęła Iga i popędziła w jego stronę. Musiałam truchtać, żeby ją dogonić. W końcu miała dłuższe nogi i wygodniejsze buty. – Zostaw ją, kurwa, w spokoju – wycedziła, stając za plecami Filipiaka i splatając ręce na piersi.

Gwałtownie się odwrócił. W tym samym momencie przystanęłam obok Igi, starając się sprawiać równie groźne wrażenie.

Oskar patrzył to na mnie, to na nią. Zmarszczka między jego brwiami mocno się pogłębiła.

– Czego chcecie? – warknął.

– Chyba wyraziłam się jasno. Masz odpierdolić się od Dominiki.

Oskar prychnął.

– Nie mogę już przyjść do galerii?

– Możesz. I całkiem możliwe, że znalazłeś się tu przypadkiem. Ale nie uwierzę w to, że też przypadkiem się na nią gapiłeś. Dosłownie kilka sekund temu. – Wskazała na sektor gastronomiczny widoczny po prawo. Z miejsca, w którym stał, miał doskonały widok na nasz stolik, a jednocześnie istniało małe prawdopodobieństwo, że zostanie zauważony.

Egzamin z uczuć (ZAWIESZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz