Rozdział 14.

803 110 17
                                    

Igor

Marcin dopalał papierosa, a ja korzystałem z chwili na zewnątrz, żeby się przewietrzyć. Staliśmy przy bocznych drzwiach lokalu, narzekając na zarobki i ilość klasówek do sprawdzenia, gdy nagle Marcin wychylił się i zmrużył oczy, jakby dostrzegł coś za moimi plecami.

– Ej, czy to przypadkiem nie Luiza?

– Co? – Natychmiast obróciłem głowę.

I, cholera, tak! To była Luiza! Stała przed drzwiami Karmazyna, jakby wahała się czy wejść do środka.

Wyglądała uroczo z tą swoją nieporadną miną. Odsunęła z twarzy pasmo ciemnych włosów i lekko przygryzła wargę.

Niech mnie. Było w niej coś, co sprawiało, że nie mogłem oderwać wzroku.

– Przecież miało jej tu nie być – mruknąłem ni to do Marcina, ni do siebie, po czym ruszyłem w stronę Luizy.

– Jednak przyszłaś.

Wyrwana z zamyślenia spojrzała na mnie z zaskoczeniem. Po chwili w niebieskich oczach pojawił się znajomy błysk. Uśmiechnęła się w ten słodki, nieśmiały sposób, który robił ze mną dziwne rzeczy.

– Igor! – rzuciła na wydechu. – Nie powinieneś być w środku?

Zaśmiała się nerwowo, poprawiając okulary.

– Wyszliśmy na dymka – wyjaśnił Marcin, który właśnie pojawił się obok. – Ściślej mówiąc, ja wyszedłem a Igor dotrzymywał mi towarzystwa. Fajnie spotkać cię gdzie indziej niż w pokoju nauczycielskim. – Wyciągnął do niej dłoń, którą uścisnęła. – Nie wiem jak wy, ale ja wracam do środka. Pewnie przynieśli już moje piwo.

Po chwili zniknął za drzwiami, a ja zdałem sobie sprawę, że wgapiam się w Luizę jak ostatni kretyn.

Powinienem wybić ją sobie z głowy. To nie była kobieta dla mnie.

Jej policzki zrobiły się różowe. Nie byłem pewien czy to przez chłód, czy dlatego, że tak się w nią wpatrywałem.

– Pewnie ci zimno – zauważyłem, spoglądając na jej nogi. Widziałem ją już w tej przydługiej spódnicy, ale dziś miała chyba na sobie coś dużo krótszego. Nie mogłem doczekać się aż zdejmie ten płaszcz i będę mógł się o tym przekonać. – Może też wejdziemy do środka?

Skinęła głową.


Podeszliśmy do stolika, przy którym siedziała reszta ekipy. Zobaczywszy Agatę Luiza zrobiła wielkie oczy.

– Pani dyrektor? – rzuciła zbita z tropu.

– Daj spokój. Mów mi po imieniu. – Wolska roześmiała się, widząc jej reakcję.

– Nie ma się czego bać. Agata nie gryzie – wtrącił Marcin, a Dorota, nasza informatyczka, machnęła ręką i dodała:

– Jasne. Połyka w całości.

Na twarzy Luizy znów pojawił się nerwowy uśmiech. Chyba faktycznie nie czuła się pewnie w liczniejszym towarzystwie.

Położyłem dłoń na jej plecach, przypominając, że wcale nie została rzucona wilkom na pożarcie. Że jestem tu z nią i nic złego się nie dzieje.

Spojrzała na mnie z miną, której nie potrafiłem odczytać.

– Wezmę twój płaszcz – powiedziałem, uśmiechając się. Znów lekko się zaróżowiła.

Pomogłem jej ściągnąć palto i na moment zamurowało mnie na widok krótkiej obcisłej sukienki, w której wyglądała wręcz oszałamiająco. Odgarnęła na plecy długie włosy, a ja coraz mocniej zastanawiałem się czy to naprawdę taki zły pomysł, żeby zaproponować jej to, o czym pomyślałem już podczas naszego pierwszego spotkania.

Egzamin z uczuć (ZAWIESZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz