Rozdział 9.

687 107 28
                                    

Rano obudził mnie dzwonek domofonu.

Ocknęłam się niezbyt świadoma tego, co się dzieje. Dlaczego nie zadzwonił mój budzik? Czy spóźniłam się na zajęcia!? Otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku, w panice chwytając za telefon, żeby sprawdzić godzinę.

Spróbowałam go odblokować, ale ekran pozostał czarny.

Niech to szlag! Pewnie rozładował się w nocy.

Dzwonek rozbrzmiał ponownie. Poderwałam się, żeby otworzyć, bo to pewnie Igor czekał, chcąc szybko załatwić sprawę z akumulatorem i mieć mnie z głowy. Najchętniej po prostu podziękowałabym mu za to, co zrobił do tej pory i zapewniła, że z resztą poradzę sobie sama, ale cholera, przecież sobie nie poradzę! Nie miałam pojęcia, jak prawidłowo umieścić to ustrojstwo z powrotem pod maską!

Wypadłam na korytarz.

– Tak? – rzuciłam w słuchawkę schrypniętym od snu głosem.

Przez chwilę po drugiej stronie panowała cisza i zaczęłam się zastanawiać, czy to jednak nie pomyłka, ale w końcu usłyszałam głos Igora, a mój żołądek z jakiegoś powodu zwinął się w supeł.

– Mogę wejść?

– Mhm. Jasne, już otwieram.

Wcisnęłam przycisk i podbiegłam do lustra, żeby sprawdzić, jak źle wyglądam. Nie, żeby miało to jakieś większe znaczenie, ale nie chciałam ukazać się Igorowi jako upiorzyca rodem z jakiegoś horroru.

O matko...

Moje włosy przypominały stóg siana, więc pędem poleciałam do łazienki i z grubsza je przeczesałam. Przemyłam twarz zimną wodą, a ledwie zdążyłam osuszyć skórę ręcznikiem, usłyszałam pukanie.

Wzięłam głęboki oddech.

„To tylko twój znajomy. Nikt więcej. Zachowuj się naturalnie" – powtarzałam sobie w myślach.

Mimo to, gdy przekręcałam zamek serce biło mi znacznie szybciej niż normalnie.

– Cześć – wymamrotałam na widok Igora, który jak zwykle wyglądał tak, że chciało się go schrupać.

– Dzień dobry – rzucił i wszedł do środka.

Jego spojrzenie przesunęło się po mnie i poczułam dziwne mrowienie na skórze, jakby dotknął każdego miejsca, na które patrzył.

Przy okazji przeklinałam się za to, że nie pomyślałam o zarzuceniu szlafroka i stałam przed nim tylko w koszulce i bawełnianych szortach.

Otuliłam ramiona dłońmi.

– To jak? Przywrócimy moje auto do życia?

Rozluźniłam się, widząc, że na twarzy Igora pojawił się lekki uśmiech. Minął mnie i przykucnął przy podłączonej do gniazdka aparaturze.

– Wygląda na to, że wszystko jest w porządku. Daj mi kluczyki, zajmę się tym i zaraz ci je oddam. Nie ma potrzeby, żebyś marzła na dole.

Zrobiło mi się miło, że o tym pomyślał, choć była to przecież zwykła uprzejmość.

– Dzięki – rzuciłam i sięgnęłam do kieszeni wiszącego obok płaszcza.

Podałam Igorowi kluczyki, a on ruszył z nimi w stronę drzwi. W drugiej ręce trzymał akumulator.

– Może po powrocie zdążysz jeszcze napić się kawy? – wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

Szlag! Luizka, przestań! On chce stąd jak najszybciej...

Egzamin z uczuć (ZAWIESZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz