Rozdział 28.

530 73 16
                                    

Od wesela minęły dwa tygodnie. Po tym, jak Igor wrócił do pokoju, nie odezwał się już na temat tego, co zaszło. Gdy próbowałam go podpytać, powiedział tylko, że potrzebuje trochę czasu.

Wiedziałam, że nie zmrużę tej nocy oka. I jak niby, po czymś takim mieliśmy nadal leżeć w jednym łóżku? Zapytałam, czy możemy wrócić do domu już teraz, zamiast czekać do rana.

Zgodził się bez wahania. Chyba na to właśnie liczył. Całą drogę pokonaliśmy w ciszy. Później, przed blokiem po prostu wysiadłam z samochodu, rzucając mu tylko krótkie "cześć".

Od tamtego czasu nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. W szkole staraliśmy unikać się nawzajem, a ja wciąż nie miałam pojęcia, co zrobiłam źle.

To już bez znaczenia. Musiałam wyrzucić Igora z głowy.

Przyjaciółkom powiedziałam tylko, że do niczego między nami nie doszło. Nie chciałam wracać do wydarzeń z sobotniej nocy. Na pewno nie po tym, jak wszystkie trzy starały się, żebym dobrze wypadła.

***

Otarłam łzy. Siedziałam skulona na kanapie w swoim mieszkaniu. Dziś Wigilia, ale nie miałam żadnych planów. Matka nie odezwała się od momentu, gdy z Wiolką opuściły imprezę. Z resztą i tak nie miałam ochoty odwiedzać domu. Szczególnie, że wszyscy wypytywaliby mnie o Igora.

W tym roku czekały mnie więc ponure, samotne święta. Przy okazji też urodziny. Miałam prawo się rozkleić.

Oczywiście, Domi, Iga i Sandra dzwoniły już z życzeniami. Udawałam, że wszystko jest w porządku. 

Tak, zostaję w domu, dostałam strasznej biegunki. Nie, Iga, wcale nie dlatego, że zżarłam uszka, które miały trafić do barszczu.

Dziękuję. Dam sobie radę, Domi. Pozdrów rodziców i Michała.

Sandra, jesteś kochana, ale naprawdę nie musisz przywozić mi laremidu. 

Sięgnęłam po kubek z korzenną herbatą. Trzymałam go w dłoniach, czując przyjemne ciepło, które działało na mnie kojąco.

Pociągnęłam nosem i popatrzyłam w stronę przystrojonej choinki, którą ledwie upchnęłam w rogu pokoju.

– Wesołych świąt – mruknęłam sama do siebie.

Kilka sekund później prawie podskoczyłam, słysząc, jak ktoś puka do drzwi.

O, nie... – jęknęłam w duchu. Pewnie goście sąsiadów pomylili mieszkania. Nawet nie chciałam wstawać z kanapy, żeby sprawdzić.

Pukanie się powtórzyło.

Westchnęłam i powoli wygrzebałam się spomiędzy poduszek. Podreptałam do drzwi, nie kłopocząc się nawet, żeby zerknąć przez wizjer. Przekręciłam zamek i wyjrzałam na zewnątrz.

Na widok stojącego po drugiej stronie Igora zakręciło mi się w głowie. Cofnęłam się o krok.

– Wesołych świąt – powiedział.

Miał nieodgadniony wyraz twarzy. Chyba sam nie był pewien, jak się zachować.

Próbowałam nie okazać, jakie emocje wzbudziło we mnie jego pojawienie się. W środku cała się trzęsłam.

– Co tu robisz? – zapytałam chłodno.

– Mogę wejść? Zajmę ci tylko chwilę.

To nie zabrzmiało obiecująco, ale skinęłam głową.

Igor przestąpił próg.

Gdy znaleźliśmy się w ciasnym korytarzu, poczułam jego zapach i aż zakuło mnie w sercu na myśl o wszystkich nadziejach, które wiązałam z tym mężczyzną.

Egzamin z uczuć (ZAWIESZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz