Rozdział 13 Rodziny się nie wybiera cz.2

259 30 35
                                    

– Byłeś u Baku? – zapiszczała Mira.

Od momentu, gdy przyjaciel wyznał, że kawałek magicznego lustra został zawinięty w bakuckie ardemerdum, Mirę zżerała ciekawość, jak je zdobył. Księżniczka marzyła, aby zobaczyć świat Baku. Było to jedno z nielicznych magicznych istot odwiedzających Krainę Słońca. Do dziś pamiętała, jak będąc małą dziewczynką, pierwszy raz zobaczyła chudą, białą postać z długimi, srebrnymi włosami. Przybyła ona do ich pałacu, aby pomóc jej dręczonej przez straszne koszmary matce, którymi te istoty się żywiły. Kiedy Baku miał już jechać do kolejnej Magicznej Krainy, Miriam wpadła na genialny pomysł, aby wyruszyć w podróż razem z nim. Schowała się w kufrze z tyłu jego powozu. Jednak ku jej wielkiej rozpaczy Baku znalazł ją, zanim zdołali przejechać przez bramę. W porównaniu do jej rodziców, którzy wpadli w szał, magiczna istota śmiała się z niej, że była jeszcze za mała i musi cierpliwie poczekać, bo z pewnością w przyszłości czeka ją wiele przygód. Trochę to trwało, ale w końcu się doczekała!

Lenard chciał udzielić odpowiedzi dziewczynom, ale przyjaciele zasypywali go kolejnymi pytaniami. Uznał, że najlepiej będzie poczekać, aż się wygadają.

– No właśnie, skąd je masz? Kraina Słońca jest najbogatsza spośród czterech Magicznych Krain, ojciec próbował kupić ardemerdum, ale Baku odmówili sprzedaży. Jak tobie się to udało? – dociekał Daniel.

– Niektóre magiczne przedmioty służą tylko swojemu właścicielowi, ardemerdum też? – spytał Sebastian.

Wojownicy w końcu zamilkli. Był to sygnał dla Lenarda, że może już mówić:

– Tak, byłem w świecie Baku.

Pewnie Fryda go tam zabrała, pomyślała Rozalia.

– Fryda mnie tam zabrała.

Aha! W myślach powiedziała czarodziejka.

– Jest to miejsce dosłownie przesiąknięte magią. Bardzo różni się od ziem Motyli, zero kwiatów. – Zachichotał Lenard. – Baku to nie są pazerne istoty. Ja ardemerdum dostałem od nich w prezencie. – Widząc zaskoczone miny swoich towarzyszy, ponownie się zaśmiał. – Tak, właśnie tak było. Szukałem czegoś, co zatrzyma magię lustra, bo zwykły materiał przepuszczałby dźwięki nawet teraz, zdradzając wrogowi naszą obecność. Powiedziałem o tym Baku, a oni po prostu podarowali mi ardemerdum. Dodatkowo strzeże szkło przed zniszczeniem, a najlepsze jest to, że nikt poza mną nie może odwinąć materiału i zobaczyć co tam ukryłem.

– A co by się stało, gdyby ktoś próbował go dotknąć? – zapytała Miriam.

– Albo ukraść? Wiadomo, że zdążają się i takie bezczelne gagatki – dodała Rozalia.

Lenard zachichotał. Czuł, że dziewczyna pije do ich pierwszego spotkania. Najwidoczniej to musiało być dla niej miłe wspomnienie, skoro tak często do niego wracała.

– Moja przyjaciółka, Henrietta, swego czasu próbowała dowiedzieć się, co trzymam w ardemerdum. I jak na kobietę przystało, nie słuchała, gdy prosiłem, aby go nie dotykała, bo to może się dla niej źle skończyć. – Na bezczelną uwagę Lenarda, dziewczyny zgodnie prychnęły, a mężczyźni zachichotali. – Skończyło się to tak, że jej dłonie wymagały długiego leczenia. Nawet magia uzdrowiciela by jej nie pomogła.

– To magiczne rany, a magia rządzi się swoimi prawami – wtrącił Sebastian.

Lenard przytaknął i opowiadał dalej.

– Do dziś bidulka ma jasne blizny, widoczne na czarnych dłoniach, jak po skaleczeniu nożem. Dobrze, że to się tylko tak skończyło. Ale tak to już jest, jak się jest wścibskim.

Przebudzenie mocy - Tom1 {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz