Rozdział 14 Już czas! cz.1

343 22 40
                                    

Podmuch wiatru rozwiał czarne włosy Rozalii, które opadły jej na twarz i przykleiły się do mokrych od łez policzków. Poirytowana, że nie udało się jej powstrzymać wzruszenia, puściła dłoń Lenarda i mocno potarła oczy.

Miriam nadal trzymała przyjaciółkę za rękę, dodając jej otuchy. Jednak gdy tylko dostrzegła, że Lenard coś kombinuje, przesunęła się delikatnie do tyłu i wytężyła słuch. Nie chciała, żeby coś istotnego jej umknęło.

Lenard nachylił się do czarodziejki i lekko, aby nie wzbudzać podejrzeń u wroga, przekrzywił głowę ku chłopakom, którzy skupieni stali za nimi. Rozalia wiedziała, że to tylko pretekst, ale i tak zarumieniła się, gdy Lenard delikatnie, łaskocząc ją w policzek, zagarnął palcami jej niesforne włosy i umieścił je za uchem. Przy okazji zasłonił sobie dłonią usta.

– Uroczo – stwierdził ironicznie generał Sambor.

Z wyjątkiem Aidy, która dobrze znała Lenarda i od razu połapała się, że ten coś knuje, inni głupkowato zarechotali.

– Rozalio, już czas na kołysankę! – Lenard szepnął na tyle głośno, aby każde z przyjaciół usłyszało. Potem, nie ociągając się, ruszył w kierunku Aidy, bo to z nią postanowił dziś walczyć.

Miriam doczekawszy się upragnionego sygnału, od razu przystąpiła do akcji. Uśmiechnięta z rozmachem wskoczyła na wcześniej upatrzony ogromny kamień. Nie zwracała uwagi na towarzyszy, którzy z mieczami rwącymi się do walki, rozproszyli się. Naprężyła cięciwę i mierząc w serce czarnoksiężnika, wypuściła trzy strzały, jedną po drugiej. Anastol bez trudu zatrzymał je w powietrzu. Księżniczka była świadoma, że nie miała szans go dopaść, choć oczywiście marzyła, by być tą, która go zabije. Jej zadanie polegało na odwróceniu jego uwagi, aby dać czas Rozalii na dotarcie do krateru. Czarnoksiężnik popatrzył na nią z morderczym uśmiechem. Nie spodobał się on dziewczynie. Miała przeczucie, że nie posiada on dystansu do siebie i nie docenił jej uroczych żartów z niego. Jej ocena sytuacji była bezbłędna. Anastol odwrócił strzały, które napędzane jego magią, leciały wprost na nią. Mira wiedziała, że ucieczka jej nie uratuje, bo nie miała szans obronić się przed tak silną magią. Nie jestem tchórzem, pomyślała i zamknęła oczy. Dumnie czekała na śmiertelny cios.

Tymczasem Rozalia sprawnie wymijała walczących wojowników. Musiała się spieszyć, by zdążyć dobiec do krateru i powiedzieć zaklęcie usypiające, zanim czarnoksiężnik stanie na jej drodze. Wiedziała, że w walce mógłby się okazać dla niej za silny. Zerknęła na ojca, który nie ruszył się z miejsca. Gdy zobaczyła, co on zrobił ze strzałami, zatrzymała się gwałtownie i szybko przywołała swoją moc. Czerwonym strumieniem popłynęła ona w stronę Miriam, tworząc dla niej tarcze.

Kiedy zamiast spodziewanego bólu, księżniczka poczuła ciepło, zdziwiona rozchyliła powieki. Zobaczyła strzały, które po zetknięciu się z magią przyjaciółki, obróciły się w pył. W tej samej chwili tarcza rozwiała się w powietrzu niczym dym. Szczęśliwa, oczami szukała Rozalii, aby podziękować jej za ratunek. Jednak czarodziejka, gdy tylko upewniła się, że Mira była bezpieczna, nie tracąc więcej czasu, ruszyła dalej.

Anastol z dumą popatrzył na córkę. Ma talent, pomyślał.

– I tak musi umrzeć – mruknął do siebie.

Następnie podniósł ręce do góry i idąc w ślady Rózi, wyczarował wokół siebie taką samą ochronną mgłę, jaką ona stworzyła dla przyjaciółki. Widząc, że córka zbliżała się już do krateru, przystąpił do kolejnej części planu. Jego celem oczywiście była Rozalia, a właściwie to magia, którą miała w sobie. Czarnoksiężnik zaczął mamrotać pod nosem zaklęcie.

Rozalia nagłe opadła z sił. Zmuszona do tego, zatrzymała się i ciężko oddychając, z nienawiścią popatrzyła na Anastola. Wyczuła, że to on skierował swoje czary przeciwko niej. Nie zamierzała się poddawać. Przywołała swoją magię i skupiła się na stawianiu oporu.

Przebudzenie mocy - Tom1 {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz