Zatrzymała się niedaleko nich, więc bez przeszkód mogli ją obserwować. Fryda rozłożyła ręce na boki i tym razem w swojej ludzkiej postaci, znowu zaczęła kręcić się w kółko. Po chwili zatrzymała się twarzą zwróconą ku nim. Wówczas z jej palców wyszła amarantowa mgła, która niczym wir rozeszła się po łące, delikatnie muskając kwiaty. Wyglądały one, jakby bujały się do niesłyszanej przez nich muzyki. Moc wróżki intensywnie zaiskrzyła, rażąc wojowników. Zmuszeni, lekko zmrużyli oczy, jednak nadal jak zaczarowani patrzyli na Motyla. Zacisnął on mocno dłonie, a potem je otwarł, wówczas posypały się z nich błyszczące, kwadratowe diamenciki, amarantowego koloru. Przyjaciele domyślali się, że Fryda wydała rozkaz kwiatom, bo zaczęły one uskakiwać na boki śmiesznie poruszając się na swoich cienkich korzeniach, które służyły im za nóżki.
Wyczarowana dla nich ścieżka była czarną, ugniecioną ziemią, posypaną amarantowymi diamencikami. Rozalia podejrzewała, że kolor drogi musi być zależny od barwy wróżki, jaka ją stworzyła. Jej szerokość umożliwiła im wędrówkę dwójkami. Pierwsza szła czarodziejka z Lenardem, a za nimi Mira z bratem. Daniel, co rusz podejrzliwie oglądał się za dziwnie milczącym Sebastianem, który szedł ostatni, ze spojrzeniem wbitym w ziemię, jakby podziwiał magię Frydy.
Im bardziej wojownicy zapuszczali się w głąb łąki, tym pochodzący od niej zapach stawał się słodszy. Rozkoszowali się nim, podziwiając nie tylko kwiaty, ale również kolorowe trawy i krzewy, które nie przestawały ich zachwycać i zaskakiwać. Rośliny próbowały zwracać na siebie ich uwagę, co nóż kłaniały im się albo zaczepiały gwiżdżąc, bądź chichocząc. Widać lubiły być podziwiane, a ludzie rzadko tu zaglądali. Rozalię to nie dziwiło. Sam fakt, ile musieli czekać, aby łaskawie wpuszczono ich na teren Motyli, przemawiał na niekorzyść gospodarzy.
Czarodziejka szła bardzo ostrożnie, aby w wyniku swojej nieuwagi nie nadepnąć na ciągle przechodzące przez ścieżkę roślinki. Nie chciała obrazić wróżek, które być może zostaną ich sojuszniczkami. O tym, że była niemiła dla Frydy będącej przecież jedną z nich, jakoś zapomniała. Poza tym Rozalia podejrzewała, że uroczy wygląd wróżek był tylko przykrywką, a tak naprawdę te wredne, magiczne istoty nie zawahałyby się zabić ich z zimną krwią. No może Lenard by przeżył, bo z pewnością niejedna osłoniłaby go tu własną piersią. Rozalia analizowała w głowie ostatnie wydarzenia. Była zła na siebie, bo znowu dała się mu sprowokować. Nieświadomie prychnęła.
Lenard z uśmiechem na twarzy popatrzył na wybawicielkę – wiedział, że znowu o nim myśli. Była dla niego i nie tylko dla niego, jak otwarta księga. Nie umiała ukrywać uczuć, choć nie chciała, albo nie potrafiła, o nich mówić. Niby nieśmiała, ale uroczo pyskata. Normalnie mój typ, pomyślał.
– Królowa nie powinna czekać? – zapytał cicho Lenard. – Choć dla niej to bez różnicy, bo tutaj czas praktycznie nie istnieje. – Zachichotał.
– To królowa, poza tym trzeba okazać jej szacunek, aby zechciała nam pomóc – odburknęła Rozalia.
– Dlaczego nie przyznasz, że jesteś zazdrosna? – zapytał Lenard wyjątkowo poważnym tonem, kątem oka obserwował czarodziejkę. Był ciekawy jej reakcji na to pytanie, i jak zawsze nie zawiódł się, widząc pojawiające się rumieńce na jej bladych policzkach.
– Nie jestem zazdrosna, nie pochlebiaj sobie. Myślisz, że interesuje mnie bycie twoją kolejną kochanką? – Rozalia, siląc się na beztroski ton, odpowiedziała po chwili.
Czarodziejka wiedziała, że Lenard poddaje ją próbie, którą nieobyta w miłości dziewczyna oblała. Potwierdziła też swoją zazdrość, którą zresztą i tak miała wymalowaną na już teraz czerwonej twarzy. Nad własnym ciałem w obecności Lenarda, choć bardzo się starała, nie potrafiła zapanować. Nieświadomie wypaplała mu też, co ją martwi w ich relacji. Właściwie to wszyscy się dowiedzieli, bo mimo że starali się mówić cicho, to reszta towarzystwa z wielkim zainteresowaniem skutecznie podsłuchiwała.
CZYTASZ
Przebudzenie mocy - Tom1 {ZAKOŃCZONE}
Novela JuvenilW świecie Magicznych Krain zatrzęsła się ziemia. Dla mieszkańców Krainy: Lodu, Mgły, Pustyni i Słońca był to znak, że po szesnastu latach zwolennikom okrutnego czarnoksiężnika w końcu udało się go uwolnić z wnętrza magicznej góry. Siedemnastoletnia...