Rozdział 11 Zasadzka cz.3

247 27 27
                                    

Kiedy wojownicy napili się wody, którą zabrali ze sobą, pożegnali się z nowymi przyjaciółmi i ruszyli w dalszą drogę. Słońce przyjemnie grzało, a im bardziej zbliżali się do Wulkanu, tym mocniej odczuwali ciepło od niego bijące. Cienkie stroje bojowe idealnie sprawdzały się w panujących warunkach, a nieprzydatne jak dotąd płaszcze leżały na dnie toreb, czekając na swoją kolej. Rozkoszny, delikatny wietrzyk mieszał zapach krzewów i kwiatów z ziem wróżek i w porównaniu do magicznego słońca nie przejmował się żadnymi granicami, a tańcząc wokół góry, umilał wędrowcom podróż.

Czarodziejka gnała za Sebastianem i Lenardem. Dzięki długim nogom wysunęli się oni na przód, i jako pierwsi doszli do góry. Zagadani przystanęli, czekając na resztę towarzyszy. Ich kamienne twarze i żywa gestykulacja wskazywały na powagę prowadzonej przez nich konwersacji. Ciekawa Rozalia nastawiła ucha, aby usłyszeć chociaż strzępki ich rozmowy, ale znajdowała się za daleko. Ze złości kopnęła stojący na jej drodze kamień. Rozczarowana odwróciła się, wypatrując Miriam, która z kolei ze względu na swój niski wzrost została w tyle. Brat, solidaryzując się z nią, towarzyszył jej.

Łatwa i bezpieczna część podróży, okazała się taką tylko z pozoru. Nagle ostrze miecza zalśniło, odbijając promienie słońca, które precyzyjnie wymierzone w Sebastiana, oślepiło go. Chłopak głośno przeklinał, pocierając łzawiące oczy. W tym czasie drugi napastnik, próbując wykorzystać element zaskoczenia, skoczył na niego, gotowy zadać mu śmiertelny cios. Lenard zareagował błyskawicznie. Wyciągnął miecz i zablokował ostrze przeznaczone dla bezbronnego przyjaciela, ratując mu tym samym życie. Następnie z całej siły odepchnął agresora do tyłu, próbując odciągnąć go jak najdalej od Sebastiana. Mężczyzna zatoczył się do tyłu. Lenard delikatnie przekręcił głowę, aby sprawdzić, czy pozostali też zostali zaatakowani. Wtedy zauważył miecz wycelowany w swoje plecy. Szybko uskoczył w bok, ale nie udało mu się uniknąć zranienia w prawe ramię. Wściekły popatrzył na przecięty materiał, który odsłonił płytką ranę. Łachudry zapłacą mi za zniszczenie mojego ulubionego stroju bojowego, pomyślał. Był leworęczny, więc rana go nie osłabiła. Głośno oddychając, rzucił się na przeciwników, zasypując ich ciosami. Sebastian, gdy tylko odzyskał ostrość widzenia, równie zły ruszył mu z pomocą. Rozalia z mieczem w ręce już biegła im z odsieczą. O ile wyprzedzający ją Daniel nie był dużym zaskoczeniem, to machająca do niej Mira, która nagle dostała przypływu energii i jak na skrzydłach leciała do długo wyczekiwanej przez siebie walki, już tak.

Rozalia nie dotarła na pole walki. Wyrzucona w powietrze przez magiczną siłę, jak kukiełka wylądowała w krzakach, które nieco zamortyzowały upadek. Rozzłoszczona wstała szybko. Otrzepując się z liści i owoców muri, czujnie rozglądała się, poszukując atakującego ją czarodzieja. Magiczny człowiek się nie ukrywał. Podszedł, zatrzymując się naprzeciwko niej. Ona widząc czarny kaptur zasłaniający jego twarz, przekręciła oczami. Znowu to samo, pomyślała i odruchowo zerknęła na Lenarda, który wraz z Miriam świetnie się bawił, drażniąc się z przeciwnikiem. Wspomnienie pierwszego spotkania z Lenardem było bardzo żywe w jej pamięci. Jednak teraz wiedziała, że nie będzie tak miłej niespodzianki, bo pod kapturem ukrywał się wróg.

– Mistrz mówił, że masz wielką moc. Ponoć jesteś bardzo utalentowana, a dałaś się zaskoczyć. Czuję się wręcz rozczarowany.

Irytujący, piskliwy męski głos, który przemówił do Rozalii, potwierdził jej wcześniejsze przypuszczenia, co do płci przeciwnika.

– Skoro twój mistrz tak twierdzi, to najwidoczniej masz się czego bać. Jeśli ci życie miłe, to zwiewaj – warknęła Rozalia.

Czarodziejka ponownie zerknęła na walczących przyjaciół. Podzielili się oni na dwie drużyny i z łatwością radzili sobie z dwoma przeciwnikami. Bardzo chciała im pomóc. Była prawie rozczarowana, że jej nie potrzebują.

Przebudzenie mocy - Tom1 {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz