NATE'S POV:
Jedno zdanie. Dwa słowa. Ale tyle wystarczyło, by czas się zatrzymał. Nawet nie wiem kiedy, stałem już pod szpitalem, w którym leżała dziewczyna. Wspomnienia z wszystkich dni, gdy przyjeżdżałem tu ją zobaczyć, wróciły. Płakanie nad jej łóżkiem, czytanie książek i opowiadanie głupot. Zawsze czułem, że mnie słucha i śmieje się razem ze mną.
A dziś naprawdę ujrzę jej oczy. Te cudowne, zielone tęczówki.
Nie wiem dlaczego, ale nagle poczułem strach. Co jak mnie nie pamięta? A może nie chce mnie widzieć? Pewnie wolałaby pobyć sama ze swoim bratem. Przecież nie rozmawiali ponad rok.
Nie. Pójdę do niej. Napewno się ucieszy. Chyba...
Tak! Przecież byliśmy... No właśnie. Kim my dla siebie w ogóle byliśmy? Przyjaciółmi, kimś więcej? A może, byłem dla niej tylko kolegą brata? A te wszystkie zbliżenia to tylko zachcianki, które chciała spełnić, a ja byłem łatwą ofiarą?
Nie, Nate. Uspokój się i wejdź przez te drzwi. Ona na ciebie czeka. Wystarczy nacisnąć na klamkę. Ale minęło tyle miesięcy...
Ponad rok, codziennie czekałem na ten dzień. A teraz, gdy nareszcie nadszedł, wstąpiła we mnie niepewność. Ale to chyba normalne, że jestem zestresowany. Nie rozmawiałem z nią bardzo długo, a ona przez ten cały czas, była we śpiączce i nawet mnie nie widziała.
Nagle poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon i ujrzałem jedną, nieprzeczytaną wiadomość.
CARLOS: Wejdziesz, czy będziesz tam tak stał? Ona na ciebie czeka.
I to zadziałało. Pewny siebie wparowałem do środka. Widok jaki zastałem mnie złamał.
Veronica, leżała na łóżku szpitalnym z delikatnie podniesioną głową. Była cała blada, miała rozczochrane włosy i wyglądała na smutną. Nie chciałem, aby była nieszczęśliwa. Wzrok miała utkwiony w jej bracie, który siedział na fotelu obok. Widać było, że płakał, ale za to na jego twarzy, widniał jeden z największych i najpiękniejszych uśmiechów, jakie dotąd widziałem u chłopaka.
Dziewczyna chyba nie usłyszała, że wszedłem, bo dopiero, gdy Carlos przestał jej coś opowiadać i przeniósł wzrok na mnie, sama obróciła głowę w moją stronę.
To było... cudowne. Spojrzałem na nią w tym samym czasie, co ona na mnie. I wtedy już nie wytrzymałem. Poczułem jak pod powiekami, zbierają mi się łzy. Gdy tak patrzyłem w tej zielone tęczówki i piękną twarz, pełną strachu, zmęczenia i smutku, coś zakuło mnie w sercu. Była taka delikatna i bezbronna. Bała się. Przerażała ją perspektywa życia, co mnie martwiło. Chciałem ją wspierać i przy niej być.
Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero głos Veroniki:
-Nate -niemal wyszeptała.
I to całkowicie mnie dobiło. Usłyszałem w końcu ten jej spokojny i przyjemny dla uszu głos. Który mógłbym słuchać całymi dniami, a nawet dłużej. Głos, który śnił mi się po nocach w tych najpiękniejszych snach. Który tak bardzo kochałem...
W końcu znowu mogłem go słyszeć. Nie wiem nawet, kiedy po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy. Tylko, że nie było to spowodowane smutkiem, a wręcz przeciwnie. Były to łzy szczęścia. Bo cieszyłem się tak cholernie, że nie sposób jest to sobie nawet wyobrazić. Może na zewnątrz, nie było tego widać, ale w środku skakałem z radości.
Bo moja Vercia się obudziła.
***
Czas na oddziale minął mi bardzo szybko. Nim się obejrzałem, dochodziła godzinach kończąca odwiedziny. Veronica, niestety musiała zostać jeszcze kilka dni w szpitalu, na obserwacji.
Rozmawialiśmy trochę, ale dziewczyna było widocznie osłabiona, więc długo siedzieliśmy też po prostu w ciszy. Większość czasu, w sumie to opowiadałem jej co się działo u nas, przez cały rok. Potem stwierdziła, że chce obejrzeć nowy sezon „Stranger Things ", więc musiałem przystanąć na tę propozycję, chociaż już go oglądałem. Carlos zresztą też, ale oboje nie protestowaliśmy.
I tak minęło mi całe popołudnie. Wieczorem musiałem niestety już wyjść. Na szczęście, pozwolili chociaż zostać z nią jej bratu. Bo ja podobno nie jestem z rodziny. Też mi coś.
Wróciłem powoli do mieszkania, cały czas zastanawiając się nad jednym. Czy Carlos jej powiedział? Doktor, jasno dał nam do zrozumienia, że Vera ma przymus iścia do psychiatryka. Mimo, że smuciła mnie kolejna rozłąka, cieszę się z tego. Zbyt się o nią boje, a to będzie dla dziewczyny najlepsze rozwiązanie. Jeśli wyrazi zgodę, to zostanie tam na dłużej, a jeśli nie, to tylko na kilka, czy tam kilkanaście dni.
Mimo wszystko, chciałbym aby się zgodziła. Cholernie zależy mi na Veronice i nie chcę, aby coś jej się stało.
Położyłem się do łóżka i zadziwiająco szybko zasnąłem. Cały czas myśląc o pewnej, najpiękniejszej na świecie dziewczynie z brązowymi włosami i zabójczymi, zielonymi tęczówkami.
I już wiem, że sen przyszedł mi tak łatwo, bo pierwszy raz wiedziałem, że Vercia bezpiecznie sobie śpi. Tylko szkoda, że w innym łóżku... Znaczy co?
***
CARLOS POV:
Obserwowałem ją całą noc. To nie tak, że nie mogłem zasnąć, wręcz przeciwnie. Jakby chciał, to pewnie odpłynąłbym w dwie minut, ale nie. O wiele bardziej, wolałem oglądać Veronice. Jak spokojnie śpi i to, gdy nerwowo przewraca się na drugi bok. Kiedy zakrywa się kołdrą, aż po uszy lub wyjmuję z niej pośpiesznie jedną nogę.
Jest taka delikatna i bezbronna. Jest za dobra na ten świat. Vercie spotkało za dużo złych rzeczy. Nie zasłużyła na to. Wolałbym, przenieść cały ból jaki jej doskwierał na siebie. Żeby nigdy nie musiała przeżywać tyle okropnych rzeczy. Życie jest niesprawiedliwe i Veronica jest tego idealnym przykładem.
W nocy zobaczyłem jej nadgarstek. Akurat przewróciła się na moją stronę, a lewą rękę wyciągnęła spod nakrycia. Miałem idealny widok na jej przedramię. To tutaj przejeżdżała wtedy żyletką, robiąc sobie coraz to głębsze kreski. Prawie ją przez to straciłem...
Teraz, na jej ręce widniało wiele, widocznych blizn. Nie przeszkadza mi to. Kocham ją i za wszelką cenę będę się starał, aby nie znalazła się tam już, ani jedna rana. Nie pozwolę na to. Nie mogę jej znowu stracić. Nie dam sobie rady bez Very. Pomogę jej i już nigdy więcej jej nie zawiodę.
-Tylko musisz dać sobie pomóc -wyszeptałem do śpiącej dziewczyny.
Chciałbym, widzieć ją taką już codziennie. Przez ostatni rok, była dziwnie bezżycia. Teraz nareszcie wygląda tak, jak kiedyś. Tak pięknie. To jest moja prawdziwa Veronica i nie pozwolę, aby znowu mi ją odebrano.
-Nie mówiłem Ci tego, ale pójdziesz na jakiś czas do szpitala psychiatrycznego, dobrze? -mówiłem dalej. -Tak będzie dla ciebie najlepiej, zobaczysz.
Spojrzałem na twarz dziewczyny. Tak bardzo ją kocham.
-Tak bardzo bym chciał, abyś zgodziła się tam zostać, bo nie chcę, aby znowu stała Ci się krzywda -żaliłem się zapłakanym głosem, ale nie przeszkadzało mi to. Wiedziałem, że Vercia mnie nie słyszy.
-Vera, to dla twojego dobra, wiesz? -zapytałem, jakby czekał na odpowiedź.
-Wiem, zgadzam się - wychrypiała nagle Veronica, spokojnym i zaspanym głosem. -Już Cię nigdy nie zostawię, obiecuję.
I mimo, że całkowicie zdziwiło mnie to, że dziewczyna przez cały czas nie spała, ucieszyłem się. Zostanie w psychiatryku na dłużej, a to będzie dla niej najlepsze rozwiązanie.
A co najważniejsze. Przysięgła mi coś, na czym najbardziej mi zależało i tyle mi wystarczy.
Hejka!
Jak wrażenia po rozdziale? Wolicie, aby większość była pisana z punktu widzenia Very, czy z różnych? Np. Carlosa i Nate'a. Dajcie znać, a ja mam nadzieje, że się wam podobało. Będę się starać wrzucać często rozdziały, ale wiadomo, że inaczej w weekend i wolne dni, niż w tygodniu. Jutro nie ma mnie w domu, ale może w aucie trochę popiszę, zobaczymy.
Do następnego, Veronica.
CZYTASZ
Nie było okej
Teen Fiction2 CZĘŚĆ „WSZYSTKO OKEJ". Prawie osiemnastoletnia Veronica, która jest próbie samobójczej, próbuje wrócić do zdrowia. Po spędzeniu roku we śpiączce, trafiła do szpitalu psychiatrycznego. Jej starszy brat i jego przyjaciel, za wszelką cenę próbują po...