NOWY POCZĄTEK

1.9K 54 19
                                    


VERONICA POV:

Nadal nie wierzę we wszystko co się stało. W to, że przez ponad rok byłam w śpiączce, a teraz stoję przed psychiatrykiem. To miejsce zawsze kojarzyło mi się z horrorami i wariatami. Przecież w szpitalu psychiatrycznym zawsz są jacyś nienormalni ludzie. A teraz ja do nich należę. Bo jestem chora i muszę to przyznać. Veronica Blanco jest chora psychicznie. Zajebiście.

No cóż, czas zacząć od nowa.

Próba samobójcza przez, którą zresztą tu trafiłam i do tego zaburzenia odżywiania. Najgorsze jest to, że lekarze doskonale zdają sobie z tego sprawę i będę pilnowana podczas jedzenia i po nim. Plus pięć posiłków dziennie. Jak ja mam tyle jeść! Jeszcze przytyję...

Ale to nic. Dam radę i wyjdę z tego całego gówna. Dla Carlosa. Zrobię to dla niego.

Z tą myślą, skinęłam głową w stronę miłej pani, dając jej tym samym znak, że możemy wejść do środka. Weszłam do budynku i ujrzałam masę białych korytarzy. Trochę mnie to przeraziło, bo wyglądało tu niezbyt przytulnie, ale posłusznie udałam się za kobietą.

W końcu zatrzymałyśmy się przed jednymi z drzwi. Były duże i wykonane z ciemnego drewna. Pielęgniarka zapukała w płytę i po usłyszeniu zaproszenia, pociągnęła za klamkę. Zaprosiła mnie gestem ręki do wejścia, co z resztą uczyniłam.

W pomieszczeniu dominował kolor czekoladowy. Brązowe ściany, drewniana podłoga i wielkie okno na przeciwko drzwi. Na środku widniało duże biurko, a przy nim krzesła. Z mojej strony stały dwa skórzane fotele, a z drugiej jeden, większy. Po lewej, był ogromny regał z książkami i jakieś półki z zamkami na klucz. Zaś po prawej, kanapa w tych samych odcieniach co reszta i mały stoliczek. Pokój na ogół był dość ciemny i niezbyt zachęcający.

Przy biurku, siedział jakiś mężczyzna. Miał siwe włosy z ledwo widocznymi, czarnymi pasemkami i okulary. Na jego szczęce widniał delikatny zarost, a ubrany był w koszulę i eleganckie spodnie. Był przed pięćdziesiątką.

-Dzień dobry - przywitał się suchym tonem, spoglądając na mnie za szkieł okularów. -Siadajcie -wskazał ręką na miejsca przed biurkiem.

-Dzień dobry - przywitałam się oschle i zajęłam jedno z wolnych foteli.

Tak bardzo nie chciałam tu być.

Dlaczego nie udało mi się zabić?

Witam panie Wilson -przywitała się miła kobieta i usiadła obok mnie. -Przyprowadziłam Veronice Blanco.

-Tak... -zmierzył mnie znudzonym spojrzeniem. -Musisz podpisać.

Przysunął w moją stronę jakiś dokument. Spojrzałam na niego, niewiedząc czego dotyczy. Nie będę zgadzać się na jakieś gówno, nez żadnych wyjaśnień. Jeszcze niechcący duszę sprzedam czy coś.

-A mogę wiedzieć co to? -zapytałam nawet nie spoglądając na faceta.

-To, że zgadzasz się na pobyt w szpitalu -odpowiedział zniecierpliwiony. 

Czy się zgadzam? Nie, nie za bardzo, ale wolę nie utrudniać sobie życia. Zapewne i tak ostatecznie, bym tu trafiła z przymusu, a narobiłam bym sobie tylko niepotrzebnego zamieszania. No cóż, nic na to nie poradzę, muszę na to przystanąć. 

Chwyciłam za jeden z długopisów i podpisałam w odpowiednim miejscu kartkę. Podsunęłam ją mężczyźnie, a ten uśmiechnął się pod nosem. Pewnie się cieszy z mojego cierpienia. 

No to już oficjalnie jestem w psychiatryku. Zajebiście. 

***

Nie było okejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz