EPILOG

700 32 26
                                    


NATE:

— Nate! — usłyszałem głos dochodzący z doły. — Pośpiesz się.

Otrząsnąłem się powoli z transu i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Przemyłem twarz zimną wodą, a następnie głęboko odetchnąłem. Nie byłem gotowy na konfrontacje z dziewczyną.

Gdy znowu usłyszałem jej głos, wyszedłem wkurwiony z łazienki. Wiem, że nie powinienem mieć do niej problemu, ale to było silniejsze ode mnie. Chociaż raz powinna uszanować moje zdanie.

— Nareszcie, już myślałam, że nigdy stamtąd nie wyjdziesz — brunetka uśmiechnęła się do mnie promiennie i złożył buziaka na moim policzku.

Cudownie.

— Ile razy mam ci powtarzać, że chcę iść tam sam? — zapytałem znudzony jej zachowaniem.

— A ile razy ja mam ci powtarzać, że jestem twoją dziewczyną i masz zacząć mnie szanować! — wykrzyknęła zła, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. — Nate, uważam że powinieneś o niej zapomnięć i zacząć żyć teraźniejszością, a nie przeszłością.

Spojrzałem na nią zszokowany. Wiedziała od początku naszego związku, że i tak nigdy jej tak naprawdę nie pokocham. Wiedziała, że moje serce już do kogoś należy. A tym bardziej wiedziała, że nigdy o niej nie zapomnę. Więc jakim ma teraz, kurwa problem.

— Wypierdalaj stąd —wypowiedziałem przez zaciśnięte zęby, nawet nie patrząc na brunetkę.

— Nie, kochanie, ja przepraszam, ja nie chcia...

— Powiedziałem, że masz kurwa wypierdalać! — wykrzyknąłem, a następnie wróciłem na górę.

Wiedziałem, że Victoria sama wyjdzie, bo za bardzo bała mi się postawić. Szczerze ją lubiłem, bo spędziłem z nią już przecież dwa lata, ale nie zmieniało to faktu, że nie mógłbym jej pokochać.

Nikogo już bym nie mógł.

***

Stanąłem przed drzwiami. Znałem je na pamięć. Przez ostatnie trzy lata bywałem tu częściej, niż w domu.

— Cześć — przywitał się Carlos, a następnie gestem ręki zaprosił mnie do środka. —Dziękuję, że przyszedłeś.

Skinąłem głową, a następnie mocno go objąłem. Widziałem, że był to dla niego wyjątkowo trudny dzień. Dla mnie też.

Udaliśmy się do jadalni, gdzie siedzieli już wszyscy bliscy chłopaka. Na stole stała masa jedzenia i wszelakiego rodzaju napoje. A na środku postawione było, jak zawsze jej zdjęcie. Oprawione w czarną, elegancką ramkę, której Carlos nigdy nie zmienił.
Przed nim stał bukiet białych róż, które kochała, przewiązany wielką, ciemną kokardą.

Wszystko było zachowane w ponurym stylu, co idealnie pasowało do naszych nastrojów. Nawet babeczki upieczone na jej cześć wyglądały jakoś smutno. Chyba nikt nie miał dziś dobrego humoru.

Nagle Carlos zastukał w szklankę, skupiają tym uwagę wszystkich na sobie, a następnie zaczął mówić:

— Dziękuję wszystkim za przybycie, to wiele znaczy dla mnie, jak i napewno dla mojej siostry. Minęły już trzy lata odkąd jej z nami nie ma, a ja z każdym dniem tęsknię coraz bardziej. Powspominajmy dzisiaj wszystkie chwile przeżyte razem z nią, pokazując naszą pamięć o niej. Ja zacznę— wygłosił wyjątkowo szczęśliwy, widocznie myśląc już o jakimś szczególnym momencie. — Pamiętam ten dzień, gdy Vercia przyszła na świat...

Nie było okejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz