PROBLEMY MAGICZNIE NIE ZNIKAJĄ

1.6K 59 19
                                    


Obudziłam się wyjątkowo wyspana. Rozglądnęłam się dookoła, nie rozumiejąc gdzie się znajduję i dopiero po chwili przypominając sobie, że jest już przecież w domu.

Jestem w domu.

Mimo, że z chęcią poleżałabym sobie tak dłużej, postanowiłam wstać. Przecież mam tyle rzeczy do nadrobienia. Spojrzałam na godzinę w telefonie, która wskazywała trzynastą.

Wygramoliłam się powoli z ciepłego łóżka i podeszłam do szafy. Automatycznie wróciły wspomnienia ze wczoraj, jak to Nate mnie przebierał. Jakkolwiek to brzmi.

Wybrałam szare dresy i jakąś zwykłąm, czarną bluzę i udałam się do łazienki. Trochę dziwnie się czułam mimo, że był to mój dom. Po prostu dawno w nim nie byłam i miałam wrażenie, że jest mi dziwnie obcy. Jednak i tak o wiele bardziej lubiałam swoją sypialnie od szpitalnego pokoju.

Wzięłam długi i porządny prysznic, umyłam włosy i zęby, po czy przebrałam się w przyszykowanie wcześniej ubrania.

Następnie zrobiłam delikatny makijaż, który składał się z korektora pod oczami, wyczesanych brwi i pomalowanych rzęs. Na końcu ogarnęłam jeszcze mokre po kąpieli włosy i zeszłam na dół. Widok jaki tam zastałam bardzo mnie zdziwił, ale spowodował też szczery uśmiech na mojej twarzy.

Carlos razem z Natem stali w kuchni, przy blacie i coś gotowali. W tle leciała muzyka, a chłopcy rozmawiali i co chwilę się z czegoś śmiali. Parsknęłam cicho pod nosem i do nich podeszłam.

-Hejka, co robicie? -zapytałam, zwracając na siebie ich uwagę. Obaj dopiero teraz mnie zauważyli i wymienili ze sobą zadowolone spojrzenia.

-Cześć Vercia -przywitał się mój brat, a następnie podszedł do do mnie i mocno objął.

Wtuliłam głowę w jego tors i napawałam się poczuciem bezpieczeństwa i spokoju, jakie przy nim czułam.

-Robimy naleśniki, masz ochotę? -zagadał tym razem jego przyjaciel.

Tłuste jedzenie, zawierające dużą ilość niepotrzebnych kalorii.

Tak właśnie wyglądała moja definicja naleśników. Mimo terapii i pobytu w szpitalu, nie da się usunąć z głowy tabelki kaloryczności każdego jedzenia.

Naprawdę, tak bardzo chciałabym z nimi normalnie zjeść i niczym się nie przejmować. Tylko, że jest to dla mnie w tej chwili nie możliwe.

Przecież nareszcie udało Ci się schudnąć i wyglądasz teraz dobrze. Chyba nie chcesz wrócić do swojej poprzedniej, grubej wersji? Nie chcesz przytyć, prawda Vercia?

Niestety musiałam zgodzić się z głosem w mojej głowie. Ale chyba jeden naleśnik mi nie zaszkodzi...

Z tą właśnie myślą odsunęłam się delikatnie od Carlosa i skinęłam głową.

-To super, chodź usiądziemy -zachęcił mnie Nate i podając na stół talerze z jedzeniem, zajął swoje miejsce.

Chłopcy odrazu rzucili się na swoje porcje, ja natomiast powoli przeżuwałam swoją.

W sumie to nie obchodzą mnie jednak kalorię. Zjem więcej, mam to gdzieś.

Tak też słuchając teraz drugiego głosu w mojej głowie, wcisnęłam w siebie jeszcze więcej naleśników. Dużo więcej.

Gdy Mój brat zabrał talerze, by pozmywać, a jego przyjaciel udał się do łazienki, szybko pobiegłam do szafki w salonie, w której zawsze trzymamy słodycze i schowałam tabliczkę czekolady do kieszeni w bluzie.

Nie mogłam się powstrzymać, jest taka dobra.

Szybko pobiegłam do pokoju i usiadłam na łóżku, włączając pierwszy lepszy serial na laptopie. Tak właśnie zjadłam całą czekoladę, po niespełna dziesięciu minutach.

Jak się szybko okazało, wcale nie miałam gdzieś kalorii, a wręcz przeciwnie.

Wyrzuty sumienia pojawiły się prawie odrazu. Boże, jak ja mogłam tyle zjeść. Momentalnie wstałam i udałam się do łazienki. Po prostu muszę, nie dam rady inaczej.

Związałam włosy w koka i kucnęłam przed toaletą. Wsadziłam wskazujący i środkowy palec do gardłam i zaczęłam to co zwykle, by zwrócić jedzenie.

Nie musiałam długo czekać, po chwili pojawił się odruch wymiotny, a mi udała się zwymiotować.

Jednak to za mało. Muszę pozbyć się wszystko z mojego organizmu. Bez wyjątku. Inaczej przytyję.

W ten sposób spędziłam dwadzieścia minut w toalecie.

***

Spłukałam wodę w toalecie i opadłam na podłogę. Nienawidzę tego uczucia. Tej bezsilności i wyczerpania. Mimo wszystko, czułam też satysfakcję i radość z pozbytych się kalorii. Niepotrzebnych kalorii.

Po chwili udało mi się wstać i podejść do umywalki. Przemyłam buzię i wypłukałam gardło wodą. Następnie umyłam zęby i rozpuściłam włosy. Spojrzałam na siebie jeszcze w lustrze. Moje oczy były teraz trochę szklane i czerwone, a twarz napuchnięta.

Nie zwracając na to większej uwagi, wyszłam z łazienki. Była ona połączona z moim pokojem, więc odrazu po przekroczeniu progu, zobaczyłam Carlosa siedzącego na moim łóżku.

No to zajebiście.

Niepewnie podeszłam w jego stronę i obdarzyłam go pytającym spojrzeniem. Ten natomiast wystawił tylko w moją stronę szklankę z wodą.

-To elektrolity -wyjaśnił mi chłopak i podniósł się z materaca.

Przyjęłam napój, nie wiedząc co ze sobą zrobić lub powiedzieć.

-Powinnaś je teraz wypić -dodał jeszcze i udał się w kierunku drzwi. -Pogadamy później, okej? -uśmiechnął się smutno i wyszedł, nie czekając na moja odpowiedź.

To było dziwne. Ale też miłe.

Cieszyłam się, że postanowił dać mi czas i nie kazał się od razu tłumaczyć. Nie miałam teraz ochoty na jakiekolwiek rozmowy, a co dopiero na taki temat.

Dał mi napój na nawodnienie, więc musi wiedzieć, że wymiotowałam. Nie powiem, nie pociesza mnie za bardzo ten fakt. Wolałam to przed nim ukryć. Wiem, że to niewłaściwe, ale tak byłoby po prostu łatwiej i normalniej.

A ja tak bardzo pragnęłam normalności.

Postanowiłam dłużej nad tym nie rozmyślać i nie dołować się jeszcze bardziej. Chwyciłam, więc jakąś książkę i zajęłam miejsce na fotelu. Tego właśnie teraz potrzebuję - oderwać się od rzeczywistości i zatracić w innym, lepszym świecie. Uwielbiałam czytać, gdy chciałam zapomnieć na chwilę o wszystkich problemach i nieprzyjemnych rzeczach. Teraz nagromadziło się ich dość sporo, dlatego też nawet nie zorientowałam się, że jest już siedemnasta. Pewnie nadal, bym czytała, gdyby nie pukanie do drzwi, które rozległo się w mojej sypialni.

-Proszę -wybełkotałam cicho, przeklinając w myślach tę osobę za to, że przerwała mi błogi spokój, ale też dziękując, że przywróciła mnie do świata żywych.

Po chwili w wejściu stanął Nate. Mój przyjaciel, był ubrany w zwykłe jeansy i czarną koszulkę. Włosy miał rozczochrane, a na jego ustach widniał uśmiech. Jednak oczy chłopaka wyrażały przejęcie i zmartwienie.

-Hej, coś się stało? -zapytałam, bo zdziwiła mnie jego wizyta. Bardziej spodziewałam się, że jest to mój brat lub koleżanki, które chyba zapomniały, że żyję.

Blondyn stał chwilę w ciszy i dokładnie mi się przyglądał. Widziałam, jak jego kąciki ust unoszą się łobuzersko i, aż się przestraszyłam co wpadło mu do głowy. Jednak Nate widocznie z siebie zadowolony rzucił tylko:

-Zbieraj się, jedziemy.


Hejka wszystkim!

Rozdział szybciej niż zwykle. Jakoś tak miałam ochotę popisać. Mam nadzieję, że się podoba :) Możecie pisać co sądzicie i czy macie jakieś pomysły, gdzie Nate zabierze Vercie...

Do następnego <3

Nie było okejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz