NIESPODZIANKA

1.4K 52 14
                                    


NATE'S POV:

Może za bardzo się przywiązałem. Może powinienem odpuścić. Przecież nic dla niej nie znaczę. Ma swoje życie i nie jestem jej potrzebny. Tak, zdecydowanie muszę ją zostawić.

Mimo tego stoję właśnie przed drzwiami jej domu. Nie wiem nawet kiedy się tu znalazłem. Coś jest ze mną ewidentnie nie tak.

Nacisnąłem na dzwonek i zacząłem myśleć o tym, co powiem. Nie wiem czy dobrze zrobiłem przychodząc tu. Przecież nie jesteśmy nawet przyjaciółmi. A może jesteśmy? Nie wiem, nasza relacja jest w chuj popieprzona. 

Nagle drzwi do domu się otworzyły, a w progu zobaczyłem Carlosa. Moja mina trochę posmutniała na jego widok. Nie, że mam coś do chłopaka, po prostu wolałem zobaczyć kogoś innego.

-Nate? -przyjaciel trochę zdziwił się na moją obecność. -Wszystko okej?

-Tak -Nie. -A co, nie mogę odwiedzić mojego znajomego bez okazji? -odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem.

-No to chodź - Blanco zaprosił mnie do środka.

Zdjąłem buty i kurtkę, po czym udałem się do salonu. Usiadłem na kanapie i rozglądnąłem się dookoła. 

Szukałem jej.

-Dobra, a teraz tak na serio -odezwał się nagle Carlos za moimi plecami. -Przyszedłeś do Very?

Przyjaciel zajął miejsce obok mnie i spojrzał na mnie ze smutkiem z oczach. Nic nie odpowiedziałem, więc ten pokiwał tylko powoli głową.

-Okej -zaczął powoli. -Mówiąc szczerze, nie mam jebanego pojęcia co jest między wami, ale bardzo chciałbym to zrozumieć. 

-Kolegujemy się -odparłem głupio.

-Kolegujecie -prychnął Carlos. -Kolegować to ty się możesz z byle dziwką, którą pieprzysz na imprezie, a nie moją siostrą rozumiesz? -chłopak powiedział z wyczuwalną złością. 

Zdziwiło mnie to kazanie, ale nic nie powiedziałem i czekałem, aż  do kończy. 

-Nate przyjaźnimy się, ale Veronica jest dla mnie najważniejsza -powiedział juz znacznie spokojniejszym tonem. -Znam cię i wiem, że dziewczyny są dla ciebie tylko atrakcją na jedną noc. Nie chcę abyś zranił Vercie. Jest jej teraz trudno, bardzo trudno, więc jeśli naprawdę ci na niej zależy to proszę cię, nie skrzywdź jej. Pokaż, że jest dla ciebie ważna. A jeśli tego nie chcesz, to odpuść już teraz, bo im dłużej będziesz to ciągnął, tym gorzej -chłopak skończył w końcu mówić i z ciężkim wzdychnięciem opadł na oparcie sofy.

Nie wiedziałam co powiedzieć, ani co zrobić. Tak, zależy mi na Veronice. W cholerę mocno. Ale boję się, że nie jestem dla niej odpowiednim chłopakiem. Znając siebie tylko ją skrzywdzę. 

-Nate, wiem że tego chcesz -Blanco spojrzał na mnie z małym uśmiechem. -I jestem prawie pewien, że ona też, więc idź tam i zrób coś, by to zrozumiała. 

Dawno nie czułem się tak zagubiony. Nie wiedziałem jak wyjść z tej sytuacji. Z jednej strony bardzo tego chcę, ale z drugiej, nie wiem czy powinienem. 

Tego dnia, gdy odbieraliśmy ją ze szpitala, zobaczyłem jak całowała się z jakimś chłopakiem. Zabolało, mimo że teoretycznie nic nas nie łączy. Vera też nie wyglądała na szczególnie zdenerwowaną tym, że to widziałem. Więc może nie jestem dla niej nikim szczególnym i najlepszym rozwiązaniem, byłoby zostawienie dziewczyny w spokoju. 

Tylko problem w tym, że nie potrafię. 

Nie pamiętam dokładnie momentu, w którym znalazłem się pod drzwiami brunetki. Nie mogę też określi ile czasu już tam stałem w osłupieniu. Nie miałem pojęcia co zrobić. Bałem się, że Veronica nie będzie chciała mnie widzieć, a co gorsza wyśmieje. 

Nie, przecież moja Vercia taka nie jest.

Ale co jeśli ona wcale nie jest już moja. Co jeśli...

Moje myśli, które zmierzały w coraz gorszym kierunku, przerwał wibrujący w kieszeni telefon. Wyciągnąłem urządzenie i spojrzałem na wiadomość widniejącą na wyświetlaczu. 

Carlos: Zamierzasz tam wejść jeszcze dzisiaj? 

Przeczytawszy te słowa, nabrałem gwałtownie powietrza do ust i chwyciłem za klamkę. Raz się żyje, no nie?

W porę się opamiętałem, że trzeba przecież najpierw zapukać. Przecież może się przebierać, czy coś. Znaczy nie, żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało...

Zastukałem delikatnie w płytę i poczekałem, aż usłyszę zaproszenie. Następnie ostrożnie wszedłem do środka. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu brunetki i znalazłem ją siedzącą na fotelu z książką w ręku. Wyglądała tak spokojnie. 

Teraz dopiero zrozumiałem, że nie wiem nawet po co tu przyszłem. Co mam jej powiedzieć? Hej, jesteś dla mnie bardzo ważna? Albo: Cześć, w cholerę mi na tobie zależy, więc jak chcesz się z kimś lizać to wybierz mnie, a nie tego gościa ze szpitala? 

Wiedziałem, że nie mogę tak po prostu stać, więc działałem na poczekaniu. Muszę zrobić coś, żeby ją uszczęśliwić i pokazać, że dużo dla mnie znaczy. Jakąś wyjątkową rzecz.

-Zbieraj się, jedziemy -powiedziałem nagle, sam nie wiem dlaczego.

Chuj wie co mną kierowało w tym momencie. Te słowa jakby same wyleciały z moich ust. To było bardzo ryzykowne zagranie, bo nie mam pojęcia gdzie mogę ją zabrać. Jeśli w ogóle się zgodzi. 

Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Jakby próbowała odgadnąć o co mi w ogóle chodzi.

Spoko, ja sam do końca nie wiem.

Po chwili ciszy i patrzenia na mnie jak na idiotę, Vera odłożyła książkę i wstała powoli ze swojego miejsca. Podeszła do lustra, przeczesała włosy szczotką i wzruszyła ramionami.

-W sumie czemu nie -westchnęła tylko i wyszła z pokoju, nie oglądając się za siebie.

Czekaj. Co się właśnie stało? Nie za bardzo przyswajając ostatnie minuty, pomrugałem kilka razy oczami. Dopiero po chwili zrozumiałem, że przecież Veronica na mnie czeka, więc zbiegłem szybko na dół, nadal będąc w niemałym szoku. 

Przechodząc przez salon, spojrzałem na Carlosa, który patrzył na mnie niby uśmiechnięty, ale też z bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy. Jakby chciał mi w niemy sposób przekazać, że jak coś zrobie Verci to jestem martwy. 

Jeśli coś jej zrobię lub to spierdolę to sam się zabiję, spokojnie. 

Chciałem mu to powiedzieć, ale się powstrzymałem i ruszyłem do przedpokoju. Dziewczyna stała już ubrana w czarny, zajebiście sexowny płaszcz i buty na podwyższeniu. 

Szybko ogarnąłem się do wyjścia i otworzyłem jej drzwi. Brunetka skinęła głową w podziękowaniu i opuściła dom. Dołączyłem do niej i spojrzałem na nią z uśmiechem. 

-To gdzie idziemy? -zapytała Vera, chowając telefon do kieszeni. 

Sam chciałbym wiedzieć.

-Niespodzianka -odparłem zdawkowo i chwyciłem niepewnie jej rękę. 

No to zaczynamy. Boże życz mi szczęścia.


Hejka!

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na rozdział. Wiem też, że wyszedł średni, ale chciałam już go opublikować. Nie wiem kiedy będzie następny, ale mam nadzieję, że szybciej niż ten. 

Miłego i do następnego <33

Nie było okejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz