Nie wiedziałem gdzie jedziemy, dlaczego Nate postanowił mnie gdzieś zabrać, ani czego mam się spodziewać, jednak mimo wszystko postanowiłam się niczym nie przejmować i cieszyć chwilą.
Na polu wczesną porą robiło się już ciemno, co dodawało swego rodzaju uroku. Szliśmy tak w ciszy, trzymając się za ręce. Mogłoby się wydawać to romantyczne, ale nie sądzę, że chłopak miał takie zamiary, więc przestałam myśleć o tym w ten sposób.
Kierowaliśmy się w stronę miasta, które na szczęście znajdowało się dość niedaleko. Mijaliśmy różne restauracje i kina, a blondyn dalej nigdzie się nie zatrzymywał. Coraz bardziej zastanawiało mnie jaki jest cel naszej podróży.
W końcu chłopak zatrzymał się obok jednej ze starych kamienic. Spojrzałam na niego pytająco, bo wyglądała na dawno opuszczoną. Nate w odpowiedzi wskazał jednak głową na drugą stronę ulicy.
Odwróciłam się zdziwiona w tamtym kierunku. Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu, bo stał tam warsztat samochodowy.
-Mam rozumieć, że zabrałeś mnie do mechanika? -zwróciłam się do przyjaciela.
-No wiesz, mam tam auto, a brakuje mi pieniędzy by zapłacić, więc pomyślałem, że... -chłopak mówił całkiem poważnie, jednak przerwał widząc moje niedowierzające spojrzenie. -Vera, chyba nie sądziłaś, że naprawdę chciałbym, żebyś przespała się z jakimś obcym facetem dla kasy?
-No co?! -oburzyłam się. -Skąd mam wiedzieć do czego byłbyś zdolny się posunąć?
Nate parsknął tylko głośnym śmiechem, jednak uspokoił się, kiedy zobaczył, że jestem na niego „obrażona".
-No już, nie rób takiej miny, bo ci zostanie -oznajmił zaczepnie i zamknął mnie w mocnym uścisku.
Staliśmy tak chwilę, a kiedy chłopak mnie puścił popatrzyłam na niego wyczekująco.
-Jesteśmy tu, ponieważ muszę załatwić pewną sprawę -odparł po chwili tajemniczo.
-No dobra, ale po co ja musiałam... -zaczęłam wypytywać, jednak blondyna już przy mnie nie było. Szedł tyłem, kilka metrów dalej w stronę warsztatu i posyłał mi niewinny uśmiech.
W końcu się obrócił i zniknął w środku, a ja zostałam sama. Świetnie!
Nie wiem ile czasu już minęło, ale chłopaka dalej nie było. No zaraz mnie coś pierdolnie. On jest jakiś...
Gdy już chciałam zwyzywać go na milion różnych sposobów, moje myśli przerwał głośny warkot. Spojrzałam zdezorientowana w stronę hałasu, gdy przede mną pojawił się Nate. Tylko, że siedział on na cholernym motorze!
Przyjaciel był z siebie wyraźnie zadowolony i posyłał mi wyzywający uśmiech.
-Tego się nie spodziewałaś, co? -zapytał dumnie.
Spojrzałam na niego z politowaniem i zaczekałam, aż zejdzie z maszyny.
-Co to? -zapytałam głupio, gdy Nate znalazł się już obok mnie.
-Mój motor -odparł tylko i podał mi kask. -Wsiadaj, jedziemy.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcje z mojej strony, sam ubrał swoje nakrycie głowy i z powrotem wsiadł na Harleya.
Wyglądał zajebiście w czarnym kasku motorowym i skórzanej kurtce, siedząc na motorze. Zanim zdałam sobie sprawę z własnych, niestosownych myśli, siedziałam już za nim. Objęłam go najmocniej, jak potrafiłam i bez żadnych pytań zgodziłam się, by ruszył. Co się ze mną dzieje?
***
-No mówię przecież, że jadłam już naleśniki, sam widziałeś -kontynuowałam dyskusję z chłopakiem.
Zatrzymalismy się przy jednej z restauracji i Nate uznał, że idziemy coś zjeść. Nie za bardzo podobał mi się ten pomysł.
-A ja wiem, że ostatecznie wcale nic nie zjadłaś -przyjaciel się nie poddawał i chwycił mnie za rękę, ciągnąc w stronę wejścia. -Vercia, proszę cię, zjesz coś?
Blondyn miał wręcz błagający wyraz twarzy. Mimo wszystko naprawdę byłam głodna, ale nie chciałam tego przyznać. W dodatku to jego spojrzenie... No musiałam się zgodzić.
Skinęłam więc delikatnie głową, a chłopak pociągnął za klamkę i przepuścił mnie w drzwiach. Nie dało się nie zauważyć delikatnego uśmiechu na jego ustach.
Podeszliśmy do jednego z wolnych stolików w rogu restauracji i zajęliśmy miejsca na przeciw siebie. Po chwili kelnerka podała nam z menu, uśmiechając się do tylko do mojego przyjaciela i odeszła mówiąc, że zaraz wróci złożyć zamówienie.
Otworzyłam kartę dań i przeglądałam powoli wszystkie propozycje. Odrazu ominęłam stronę z makaronami mimo, że z chęcią bym owy zjadła. Jakoś nie mogłam się do niczego przełamać. W końcu natrafiłam na kartkę zatytułowaną: „dla dzieci". O, to coś dla mnie -pomyślałam zadowolona. Wypatrzyłam na niej wzrokiem krem pomidorowy i odłożyłam ucieszona menu.
Zauważyłam, że Nate nie wybiera już nic dla siebie, tylko badawczo mi się przygląda. Ciekawe od jak dawna? Przyjaciel w ogóle się nie przejął, że został przyłapany, wręcz przeciwnie. Jakby czekał, aż zwrócę na niego uwagę.
-Co sobie wybrałaś? -zapytał na pozór niedbale, jednak wyczułam w tym coś głębszego.
-Jedzenie -odparłam, chcąc uniknąć dalszych pytań.
-No wiesz, nie wiedziałem -sarknął i wiedziałam, że ma zamiar kontynuować temat, ale po chwili się rozmyślił i przybrał naturalny wyraz twarzy.
-Co tam u przyjaciół ze szpitala? -zagadał zamiast tego. -Masz z nimi dalej kontakt?
Okej, nie spodziewałam się takiego pytania. Tak, poznałam tak kilka osób, ale z większością były to tylko tymczasowe znajomości.
No może z wyjątkiem jednej.
-Narazie nie -oznajmiłam. -Mój kolega wychodzi dopiero za dwa dni.
Uśmiech blondyna na chwilę zmalał, tak jakby sobie o czymś przypomniał, jednak po chwili ukrył niezadowolenie i znowu chciał coś powiedzieć, jednak do naszego stolika podeszła kelnerka.
-Mogę przyjąć zamówienie? -zapytała skupiając całą uwagę na moim towarzyszu.
-Yyy tak... dla mnie będzie makaron bolognese i woda gazowana -odparł chłopak nie zaszczycając dziewczyny ani jednym spojrzeniem.
-Jasne -posłała mu promienny uśmiech i spojrzała niechętnie na mnie - A ty?
Nie chciałam mówić przy Nacie co wybrałam, więc wskazałam tylko palcem na danie, które chciałam.
-Dla dzieci? -parsknęła kpiąco. -Pewnie się odchudzasz, w sumie się nie dziwie, bo...
-Zamknij tą wstrętną mordę, albo ja to zrobię, a wtedy kilogram makijażu i botoks ci już nie pomogą -przerażająco chłodny i wściekły głos mojego przyjaciela, nie pozwolił jej skończyć.
Popatrzył na zszokowaną kelnerkę z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy, a po chwili dodał już spokojnie:
-Dla nas to tyle, dziękujemy.
Dziewczyna skinęła niepewnie głową i uciekłą przestraszona.
-Vera nawet nie słuchaj tego, co ta pizda mówiła -zaczął chłopak przejętym głosem. -Jesteś zajebiście idealna, pamiętaj.
Pomrugałam powiekami, nie do końca przyswajając wszystko, co miało przed chwilą miejsce. W końcu skrzyżowałam spojrzenie z blondynem, który przyglądał mi się zatroskany.
-Dziękuje -wyszeptałam najbardziej szczerym głosem, na jaki było mnie stać.
Bo byłam w cholerę wdzięczna za Nate'a i wszystko, co dla mnie zrobił.
*Vercia <33*
CZYTASZ
Nie było okej
Teen Fiction2 CZĘŚĆ „WSZYSTKO OKEJ". Prawie osiemnastoletnia Veronica, która jest próbie samobójczej, próbuje wrócić do zdrowia. Po spędzeniu roku we śpiączce, trafiła do szpitalu psychiatrycznego. Jej starszy brat i jego przyjaciel, za wszelką cenę próbują po...