Gdy się uspokoiłem, wyrwałem się z uścisku Karl'a i przemyłem twarz wodą, po czym wyszłem. Nie miałem ochoty z nikim o tym rozmawiać. Szłem w stronę naszego laboratorium i kiedy tam się znalazłem, przeszłem do wykonywania naszych obowiązków.
-Ktoś tu chyba sobie uświadomił, że jest gruby.- powiedział cicho blondyn, ale na tyle głośno, żebym usłyszał.
-Masz jakiś problem?- spytałem szorstko.
-Może bruneciku.- odparł i się odwrócił, mogłem usłyszeć pociągnięcie nosem. Czy on płakał? Z resztą co mnie to obchodzi. Chwilę później blondyn gdzieś wyszedł.
-Co się dzisiaj dzieje Gogy?- zapytał Tommy wchodząc do środka.
-Co masz na myśli?- zapytałem bez emocji.
-Wcześniej widziałem jak ty z tąd wychodzisz płacząc, teraz ten blondyn.- powiedział i uniósł jedną brew.
-Nie mam pojęcia czemu ten dureń płacze i mnie to nie obchodzi.- odparłem i przeszedłem do sprawdzania probówek.
-George weź, czemu taki dla niego jesteś?- zadał mi kolejne pytanie Tommy.
-Nie ważne.- oznajmiłem.
-Kurwa, zachowujesz się jak dziecko, a to ja mam tutaj 16 lat.- Ja tylko spojrzałem się w jego oczy.
-On mi powiedział coś nie miłego.- wydusiłem w końcu, a Tommy mnie przytulił.
-No i nie mogłeś tak od razu?- zapytał Thomas.
Chwilę później wrócił blondyn z lekko zaczerwionymi oczami. Tommy gdy go zobaczył, szybko się ulotnił.-No to do pracy.- powiedział i wziął probówkę w dłoń. Nie odzywaliśmy się do siebie już do końca tego dnia. Gdy skończyłem pracę, wsiadłem do samochodu i ruszyłem do domu. Na moje szczęście zaczął padać deszcz. Nagle mocno zachamowałem, spowodowałem wypadek. Z moich oczu wypłynęły niekontrolowanie łzy. Z tamtego samochodu wysiadł jakiś człowiek i podszedł do mnie.
-Otwieraj.- walnął, a ja uchyliłem okno.
-Dajesz mi na naprawę. Rozwaliłeś mi tył.- powiedział, a ja skinąłem głową. Dałem mu pieniądze i szybko z tamtąd odjechałem. Gdy byłem pod domem, wysiadłem z auta i wszedłem do domu. Z moich oczu nadal wylewały się łzy. Ja spowodowałem wypadek.
Kiedy Lily zobaczyła mnie w takim stanie, przytuliła mnie.-Co się stało kochanie?- zapytała spokojnym głosem i pomogła mi dojść do kanapy.
-J-ja....- nie mogłem tego dokończyć, coś mnie blokowało.
-Jeśli wolisz, możemy porozmawiać o tym kiedy indziej.- uśmiechnęła się, a do pokoju wszedł Ethan.
-Tato, czemu płaczesz, nie płacz.- powiedział mój synek, a ja go przytuliłem.
-Nie przejmuj się synku, przejdzie mi.- oznajmiłem z lekkim uśmiechem na twarzy i pocałowałem go w czółko.
-Może chcesz się położyć?- zapytała się moja żona, a ja skinąłem głową. Dałem jej Ethan'a i poszedłem do sypialni. Położyłem się po czym próbowałem zasnąć, ale nie mogłem. Po mojej głowie krążył wypadek i słowa blondyna:
Mogę, ale nie muszę Davidson. Z resztą tobie by się przydało parę kilo zrzucić.
Ktoś tu chyba sobie uświadomił, że jest gruby.
Może dobrym pomysłem jest zacząć mniej jeść? Przecież nic takiego się nie stanie. Chwilę później zasnąłem.
********
Obudziłem się o 3.00 i nie mogłem zasnąć. Z resztą, czy się opłaca jeszcze spać? I tak muszę wstać za trzy godziny się ogarniać. Wyszedłem więc z sypialni i wszedłem do łazienki w celu wzięcia prysznicu.Ciepłe krople wody spływały po moim ciele. Mogłem się trochę zrelaksować. Chociaż na tą chwilę. Spojrzałem za okno, a tam ulewa. Chwilę później usłyszałem piorun. Lubię burzę, jest relaksująca dla mnie.
Gdy się umyłem, wytarłem się. Jak byłem już suchy, założyłem sobie ręcznik na biodra i przeszedłem do mycia zębów. Patrzyłem na swoje odbicie w lustrze, przy tej czynności. Napuchnięte oczy od płaczu i blada skóra.
Gdy wyszedłem z łazienki, szybko podreptałem do swojego pokoju, a tam założyłem bokserski, po czym zacząłem wybierać jakieś ubrania. wybrałem biały sweter i czarne rurki. Chwilę później się w to ubrałem, po czym poszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie kawę, a śniadania dzisiaj nie zjem. Może będę wtedy chudszy? Usiadłem do stolika i piłem ciepły napój, aż nagle do kuchni weszła moja żona.
-która godzina?- zapytała przecierając oczy.
-5.00 rano.- uświadomiłem ją, a ona skinęła głową. Usiadła obok mnie i położyła głowę na moim barku.
-Jak się dzisiaj czujesz?- zapytała, a ja się uśmiechnąłem.
-lepiej.- powiedziałem, a ona pocałowała mnie w policzek.
-To dobrze. Czy jesteś gotowy powiedzieć mi co się stało?- zapytała, a ja skinąłem głową.
-spowodowałem wypadek.- oznajmiłem, a moje oczy się zaszkliły.
-Coś jeszcze?- dopytała przejęta.
-pokłóciłem się już z nowym.- powiedziałem, a mój głos się złamał. Jestem za gruby. Ona mnie mocno przytuliła i pocałowała w usta. Oddałem pieszczotę.
********
Stałem właśnie przed budynkiem mojej pracy. Pora wejść. Pomyślałem i w końcu otworzyłem drzwi. Wszedłem do środka i poszedłem do mojego i blondyna miejsca pracy. Zauważyłem, że Clay siedział tyłem i coś robił.
Jednak gdy usłyszał, że wchodzę, zasłonił rękę bluzą i szybko wyszedł z pomieszczenia. Dziwny typ.-Hej George.- powiedział miło Karl.
-Hej Karlos.- powiedziałem i go przytuliłem.
-Czy mogę przynieść tu mój wynalazek? Tylko proszę nie dotykajcie go.- powiedział, a ja się uśmiechnąłem.
-Jasne, że możesz.- oznajmiłem i chwilę później ruszyłem z nim. Szliśmy korytarzem do jego laboratorium. Gdy tam się znaleźliśmy, pomogłem mu wstwić to na wózek i zakryliśmy to jakąś wielką szmatą. Chwilę później zaczęliśmy to wieść do mnie. Gdy tam już to się znalazło, zauważyłem blondyna, który w tym czasie musiał wrócić. Postawiliśmy to gdzieś w rogu i podszedłem do Clay'a nadal odkrywać do czego zdolna jest ta ryba, a Karl wyszedł.
-Co to?- zapytał, a ja wzruszyłem rękami.
-jakaś maszyna Karl'a i mamy jej nie dotykać.- oznajmiłem, a on skinął głową i wróciliśmy do pracy, jak zwykle nie rozmawiając ze sobą.
Chwilę później wszedł pan Armstrong.-Dzień dobry, przyszedłem zobaczyć jak nowy się sprawuje.- powiedział i podszedł do Clay'a.
-No widzę, że dobrze. Mam nadzieję, że się dogadujecie i dowodzenia.- powiedział i wyszedł. Tak bardzo "dobrze" się dogadujemy.
____________________
HiMiłego dnia/wieczoru/nocy
Ogólnie nie wiem jak rozdziały będę się pojawiać, bo wiecie szkoła te sprawy.
<333333333333
CZYTASZ
Time|| DreamNotFound ||
AdventureOpowieść opowiada o naukowcu, który dostał partnera do pracy. pewnego dnia stało się coś, czego nikt się nie spodziewał...