5

251 21 56
                                    

Przestaliśmy biec, bo znaleźliśmy się pod domen bruneta. Zauważyłem w oddali Clayton'a. Postanowiłem, że jednak go nie zawołałam. Pokaże mu, że nie jestem dziecinny.
Gdy byliśmy w już w mieszkaniu bruneta, usiadłem na kanapę.

-herbaty czy kawy?- zapytał.

-herbate poproszę.- powiedziałem. Toby poszedł do kuchni, a ja się rozejrzałem po pomieszczeniu. Był tu telewizor, a przed nim kanapa. Kuchnia połączona z salonem. Jest również jakiś stoliczek z trzema krzesłami. Przyjamnie tu. Po chwili Toby podał mi herbatę.

-Mam pytanie, czy wiesz w jakim psychiatryku jest Ranboo i jak ma na imię?- zapytałem, a ten uniósł jedną brew.

-po co ci ta informacja do życia?- spytał podejrzliwie. Nie możemy nikomu mówić, że jesteśmy z innych czasów. To może mieć złe skutki.

-Wiesz muszę się od niego czegoś ważnego dowiedzieć. To mój stary dobry przyjaciel.- powiedziałem, a brunet spojrzał na mnie podejrzliwie. Wyciągnął broń i celował prosto we mnie.

-Jesteś jedynm z nich, prawda?- przemówił.

-Jakich ich?- powiedziałem drżącym głosem.

-Nie zgrywaj debila! Wiesz o kim mówię!- wykrzyczał. Chwilę później Clay wszedł do środka.

-Co tu się dzieje!?- zapytał, a ja odetchnąłem.

-Jesteście od nich!?- wykrzyczał brunet. Blondyn próbował się zbliżyć, ale mu to nie wyszło, bo Toby bardziej zacisnął dłoń na swoim pistolecie.

-Żadnego kroku więcej.- powiedział stanowczo.

-Spokojnie, my nawet nie wiemy kim są oni.- oznajmił przestraszony Clay. Brunet powoli opuścił broń i uważnie się nam przyglądał.

-Jesteśmy od Karla.- powiedział blondyn, a brunet rozszerzył oczy.

-Było tak od razu.- powiedział i szukał czegoś w szafach. Chwilę później wyjął długopis i kartkę.
Zaczął coś na niej pisać, a gdy skończył wręczył ją blondynowi.

-Tu macie imię i nazwisko Ranbbo. Oczywiście adres psychiatryka również.- poinformował i się uśmiechnął.

-No widzisz George, to właśnie dlatego ja dostaję wszystkie informacje, a nie ty.- oznajmił blondyn.

-Weź spierdalaj.- powiedziałem i pokazałem mu fuck'a.

-O co chodzi?- zapytał zdeoriezentowany chłopak.

-Sprawy prywatne.- wypowiedział się blondyn.

-Kłótnie małżeńskie, rozumiem.- skomentował. Blondyn poirytowany wziął mnie za rękę i wyszedł ze mną trzaskając drzwiami.

-No wiesz co, dał nam informacjie, a ty go tak traktujesz.- powiedziałem, a blondyn tylko prychnął na te słowa.

- przypomnieć ci kto chciał cię zabić?- zapytał, a mi od razu zszedł uśmiech z twarzy.

-No właśnie.- wydukał i dalej szedł trzymając mnie za rękę. Gdy zaorientował się, że nadal ją trzyma, puścił moją dłoń i odwrócił wzrok.

-sory.- powiedział zawstydzony.

-Spokojnie, nic się nie stało.- oznajmiłem chłopakowi, a on się uśmiechnął i skinął głową.

-To gdzie mamy się kierować?- spytałem po chwili, a on spojrzał na kartkę.

-Do Kalifornii mój drogi.- powiedział, a mi szczęka opadła. Blondyn zaczął się śmiać, a ja nie wiedziałem o co mu chodzi.

Time|| DreamNotFound ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz