10

222 16 153
                                    

Szłem ulicą, a po moich policzkach spływały łzy. Ja właśnie zadradziłem żonę. Zdradziłem ją i się nie wytłumaczę. Jak ja kurwa mogłem?

Wszedłem do sklepu i wziąłem energetyka jak i paczkę fajek. Zapłaciłem za to pieniędzmi Wilbur'a i wyszedłem. Przypomniałem sobie, że nie mam zapalniczki więc wróciłem się do sklepu i kupiłem dany przedmiot.

Gdy wyszedłem na zewnątrz podpaliłem papierosa i się zaciągnąłem. Czułem jak nikotyna drapie mnie w gardle. Uśmiechnąłem się na to doznanie, po czym ruszyłem przed siebie. Gdy skończyła mi się używka, wyrzuciłem peta na ziemię i przydeptałem butem. Otworzyłem emergetyka, po czym ruszyłem do domu chłopków.

Szłem tak myśląc o wszystkim co się stało. Czemu ja do cholery oddałem ten pocałunek. Mam dziecko i żonę. Miałem tu znaleźć lekarstwo, a nie zdradzać moja miłość ze współpracownikiem.

-idiota, idota, idiota.- mówiłem do siebie. Tak bardzo nienawidziłem siebie za to. Zdrada to najgorsze co może być. Rani, a nawet zostawia traumy przez co boisz się wejść w kolejny związek. George nienawidził osób, które zdradzają swoją drugą połówkę. Lecz on nie zdradził tylko swojej dziewczyny. On zdradził żonę. Dlaczego to zrobił? Sam próbuje to rozgryźć. Mógłby nic po prostu nie mówić o tym swojej ukochanej. Lecz będzie czuł wyrzuty sumienia, które będą zżerać go każdego dnia od środka.

Tak się zamyślił, że nie zauważył kiedy doszedł pod dom przyjaciół. Wchodził powoli po schodach, a łzy spływały z jego policzków. Gdy znalazł się pod drzwiami, zapukał. Otworzył mu Wilbur i gdy zobaczył tylko bruneta, który trzymał w dłoni puszkę enerogola i był cały zapłakany, po prostu go przytulił.

-Co się stało George?- zapytał wysoki brunet.

-Jestem beznadziejny.- oznajmił niższy, a Wilbur zmartwił się stanem George'a. Pomógł mu dojść do kanapy po czym posadził go na niej. Brunet wziął koc, który lerzał na kanapie i się nim przykrył. Milutkie ciepło przeszło przez jego ciało. Odłożył puszkę i położył się na kanapie, po czym zamknął oczy w celu zaśnięcia. Jednak mu się to nie udawało przez myśli, które przygniatały go od środka. Oczy chłopaka się zaszkliły. Wziął poduszkę i się w nią wtulił próbując zapomnieć co zrobił kilka godzin temu. Po godzinie udało mu się oddać w krainę snów.

Minął tydzień od tamtego zdarzenia. Uzgodniliśmy z blondynem, że ten pocałunek to był ogromny błąd i mamy o nim zapomnieć. Jednak brunet nie mógł przestać o tym myśleć. Chciał poczuć usta blondyna na swoich ponownie.

Właśnie zmierzali do lasu tym razem przygotowani. Mieli pistolety, amunicję, mapę, kompas, jedzenie, picie, ciepłe ubrania oraz apteczkę.

-George przypomniesz mi ten wiersz?- zapytał Clayton poprawiając swoją fryzurę.

-Udaj się do lasu,
I użyj kompasu,
Poprowadzi cię na wschód,
Gdzie jest dużo wód,
Znajdziesz tam coś,
Co pomoże ci dojść.- przeczytał brunet mając brudne myśli. Zaśmiał się ze swojej głupoty, a blondyn spojrzał się na niego zdeoriezentowany.

-Z czego się śmiejesz?- zapytał się zielonooki.

-Co pomoże ci dojść. Wiesz sex haha śmieszne.- powiedziałem, a blondyn walnął się otwartą dłonią w głowę.

-Ty to czasem głupi jesteś.- oznajmił po czym wszedliśmy do lasu. Clay wyjął kompas i kierował się według niego na wschód. Mamy znaleźć dużo wód.

-Jak myślisz, co będzie kolejne?- zapytał się brunet swojego towarzysza w zadaniu.

-Nie mam pojęcia Gogy.- powiedział. Gdy dotarliśmy na miejsce mogliśmy ujrzeć jakieś drzewo z niebieskim mchem. Dotknąłem go, a blondyn chwilę później zrobił to samo. Drzewo nas przeniosło w miejsce gdzie było dużo rzeczek.

-Jesteśmy Gogy!- krzyknął podekscytowany Clay. Przytulił George'a i go podniósł.

-No jesteśmy!- krzyknąłem. Chłopak mnie odłożył na ziemię, a ja chwyciłem jego rękę i pobiegłem przed siebie.

-Gogy! Stop!- Zatrzymałem się i spojrzałem na wspólnika.

-Tak?- zapytałem będąc zdeoriezentowanym.

-Mieliśmy czegoś szukać co pomoże nam dojść.- powiedział stanowczo, a ja westchnąłem.

-Czego, wibratora?- oznajmiłem prześmiewczo, a blondyn pacnął mnie w łeb.

-Ał! Za co to!?- Wkurzyłem się na niego, ale nie dziwię mu się. Sam bym się trzepnął w łeb.

-George bądź poważny. Chodź przez chwilę.- Gdy te słowa wypadły z jego ust zaczęłem się śmiać.

-No z tobą się nie da żyć.- powiedział i poszedł szukać tego przedmiotu. Ja jednak poszedłem za żabką, która sobie skakała. Nagle zauważyłem strzałkę. Ruszyłem więc za nią. Chwilę później znalazłem się przy jakiejś skrzyni. Otworzyłem ją, a tam była kartka. Wziąłem kawałek papieru do ręki i zerknąłem co na niej piszę.

Dobrze ci poszło jak na pierwsze zadanie,
Teraz będziesz szukać na polanie.
Uważaj żeby nie potknąć się,
bo to skończy się na wiecznym śnie.
Znajdziesz tam chatkę babci,
Która nie ma kapci XD

Pobiegłem z kartką w poprzednie miejsce naszego pobytu. Jednak nie zauważyłem tam blodyna.

-BUU!- odwróciłem się szybko przerażony, ale okazało się że to blondyn.

-Boże, na zawał przez ciebie zejdę.- Oznajmiłem, a chłopak się zaśmiał.

-Co tam masz?- zapytał i wyrwał mi kartkę z ręki.

-To niezły żartowniś. Nie ma babci na świecie, która laczków nie ma.- zaśmiałem się na wypowiedź blondyna. Jednak miał rację. Nigdy nie widziałem babci bez chociaż jednej pary kapci.

-Może być niebezpieczne.- powiedział Clay czytając ponownie słowa zapisane na papierze.

-Trudno! Świat do odważnych należy.- odrzekł chłopak z czekoladowymi oczami.

-Wiesz jak tu weszliśmy?- spytał się wyższy, a George spojrzał na zielonookiego.

-Nie.- oznajmił niższy. Clay wziął za rękę bruneta i prowadził go przez to mniejsze jak i większe rzeczki. Gdy znaleźli się już w lesie, blondyn puścił rękę niższego. powiedział szybkie "sorry" i zaczęli iść przed siebie w poszukiwaniu polany.

Było już ciemno, a Clay i George nadal szukali polany. Byli już zmęczeni. Obydwoje tylko marzyli o znalezieniu się w miękkim łóżeczku i położeniu się spać.

-Poczekaj Clay.- powiedział niższy z nich. Blondyn się zatrzymał i spojrzał na zmęczonego bruneta.

-Co się stało Gogy?- zapytał zielonooki. Brunet usiadł na trawie i oddychał ciężko.

-George?- powiedział blondyn i powoli podchodził do przyjaciela. Gdy był przy nim przytulił go.

-Pomocy.- mówił ledwo co brunet. Z jego oczu zaczęły wylewać się łzy, a on się cały trząsł.

-spokojnie gogy, uspokuj się. Nic ci nie będzie. Jestem przy tobie.- młodszy wiedział, że George przechodzi aktualnie atak paniki.
Starszy wtulił się w blondyna i starał się brać oddechy. Wychodziło mu to dobrze. Po dziesięciu minutach był już spokojny.
Blondyn odgarnął włosy brunetowi z czoła.

-Słodki jesteś.- oznajmił blondyn. Nagle chłopacy usłyszeli jakiś szelest.

_____________________
Hi!

OMG FACE REVELE CORAZ BLIŻEJ. DREAM POKAZAŁ JUŻ TWARZ NIEKTÓRYM ZNAJ. TO OZNACZA ŻE GOGY JEST JUŻ PEWNIE NA FLORYDZIE.

KOCHAM WAS ♥️♥️💙💚♥️🧡💜♥️♥️

Time|| DreamNotFound ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz