16

160 18 95
                                    

Blondyn właśnie wstał po wczorajszym jakże męczącym dniu. Dzisiaj o godzinie 23.00 miał się spotkać ze schlatt'em. Ma dać mu nadajnik, a schlatt oddać George'a.

Ubrał się wygodnie i przygotował na każdą możliwość. Nigdy nie wiadomo co temu psycholowi przyjdzie do głowy. Gdy stwierdził, że ma jeszcze dużo czasu, wyszedł z hotelu. Rześkie powietrze od razu w niego uderzyło.
Zaczął się kierować w stronę pobliskiego sklepu, aby kupić sobie coś na śniadanie. Idąc tak obserwował jak świat się zmienił od 2022 roku. Największa różnica to mniejsza ilość roślinności. Clay zastanawiał się co będzie za 100 lat. Tutaj przyrodę można zobaczyć tylko w lasach. Bo czy to na chodnikach, czy w ogródkach, rośliny jak i trawa są sztuczne.

Tak się zamyślił, że nie zauważył, że znajduje się pod sklepem. Wszedł do środka i od razu podszedł do działu z jakimiś drożdżówkami. Nie chciało mu się robić niczego. Po prostu nie miał siły. Stwierdził, że ta słodka bułka mu starczy. Zdecydował się na jagodziankę. Nie był bardzo głodny więc nie zamierza wymyślać. Wziął drożdżówkę i spakował ją do foliowej torebeczki.

Stwierdził, że weźmie sobie jeszcze jakiś sok. Podszedł więc do działu z napojami i wziął Ocean spray o smaku jakubowym. Gdy miał wszystko podszedł do kasy samoobsługowej i zeskanował produkty. Zapłacił kartą i wyszedł.

Wziął drożdżówkę i zaczął ją jeść myśląc co będzie jak uratuję George'a. Nie będą mieć nic. Nic poza wiedzą, że ich jedyna nadzieja na urotowanie ludzkości jest gdzieś zakopana w Los Angeles. Jednak co im to daję? Los Angeles jest wielkie. Nie dadzą rady tego znaleźć. Blondyn tak się zamyślił, że wpadł na kogoś.

-Przepraszam.- powiedziałem.

-Nie musi pan przepraszać. Przy okazji mogę się pana o coś spytać?- zapytał jakiś losowy przechodzeń.

-Jasne.- odparłem.

-Czy pan nie jest spokrewniony z tym popularnym naukowcem co zmarł lata temu? Clay Wastaken?- No i co ja mam mu powiedzieć. Nie, to ja jestem Clay Wastaken.
Oczywiście, że nie.

-Tak.- powiedziałem.

-Mogę autograf!?- zapytał i odwrócił się plecami.

-Nie mam długopisu.- oznajmiłem.

-Jaki długopis? Co to jest?- No i jestem w dupie. Czego oni tu używają?

-Nie mam nic do pisania?- mój głos brzmiał nie pewnie. Czym do cholery oni piszą?

-No to było tak od razu. Masz tu laser.- podał mi jakiś laser, a ja patrzyłem na ten przedmiot jak głupi.

-Kurwa koleś, nie umiesz tego używać? Przecież w szkole tym pisałeś.- oznajmił zniecierpliwiony.

-Nie, używałem długopisu. Znaczy nie, miałem na myśli lasera.- To się wykopałem. Czekaj, a Toby nie używał długopisu?

-Czekaj, jesteś z UK?- wypalił nagle, a ja skinąłem głową.

-Brzmisz na amerykanina.- spojrzał zdziwionym wzrokiem na mnie.

-No ten, bo ja jestem z... z Niemiec.- Wymyśliłem coś na szybko.

-No, ale w Niemczech też piszą laserami. Coś kręcisz stary. Przynajmniej w końcu wiem co do mnie mówią ci w UK. Długopis, niedorzeczna nazwa.- oznajmił.

-Nie, no jak się tym piszę?- zapytałem zrezygnowany.

-Boże, w Niemczech piszę się od 40lat laserem. Coś ty z choinki się urwał?- skomentował i wziął ode mnie przedmiot. Skierował go na chodnik i kliknął jakiś przycisk, po czym zaczął pisać. To co pisał laserem pokazywało się na chodniku. Opadła mi szczęka, też chcę taki.

Time|| DreamNotFound ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz