15

155 13 41
                                    

Jestem w tym pokoju sam nie wiem ile. Minuty mi się dłużą z każdą chwilą. Mam wrażenie jakbym tu siedział z dwa dni. Było ciemno i cicho. Żadnej żywej duszy. Za otwartego okna w pomieszczeniu można było usłyszeć, jak krople deszczu uderzają o parapet. Nagle pokój się rozświetlił, a chwilę później można było usłyszeć dźwięk pioruna. Czy to tak właśnie się skończy? Umrę tu?
W jego rozmyśleniach przerwało mu zapalające się światło. Chwilę później drzwi się otworzyły, a w nich stał schlatt.

-Witam. Przemyślałeś swoje zachowanie?- spytał się mężczyzna.

-mhm.- mruknąłem niezadowolony.

-Więc, gdzie jest ten przepis?!- krzyknął tak, że George się przestraszył. Chciał do domu. Chciał do blondyna.

-Dalej nie rozmowny? W takim razie inaczej trzeba z tobą.- wyjął za pleców paralizator, a na jego twarzy można było zauważyć zwyczajną radość. Jakby cieszył się, że może w końcu kogoś potorturować.

-Gdzie on jest?- Zapytał ponownie.

-Nie powiem!- stawał uparcie na swoim brunet.

-Zła odpowiedź.- powiedział i włączył urządzenie, które trzymał w ręce.

-Gdzie jest przepis!- krzyknął wściekły. Moje oczy się zaszkliły.

-N-nie wiem.- oznajmił ciszej George.

-Zły Gogy, zły.- Powiedział Schlatt przykładając paralizator do szyji bruneta. Gdy urządzenie było przy szyji George'a, zaczął się wyrywać, krzyczeć, bułagać aby go zostawił. Był zmęczony tym wszystkim. Chciał do blondyna.

-Powiesz mi?- Zapytał wyłączając urządzenie w ręce.

-Nigdy!- krzyknąłem, a ten z powrotem włączył paralizator.

-To kurwa nie!- Brunet już ledwo wytrzymywał to napięcie. Widział mroczki przed oczami. Po chwili odpłynął z bólu.

Brunet obudził się i próbował sobie przypomnieć co się stało. Gdy pamięcią wrócił do sytuacji zanim zemdlał, popłakał się. Miał dość. Chciał z tąd wyjść. Marzył by wtulić się w tors Clay'a, żeby ten nigdy go nie wypuścił z uścisku.

-Obudziłeś się?- powiedział chłopak wchodzący do pomieszczenia.

-Mogę do łazienki?- zapytałem ochrypłym głosem.

-Jasne.- odpiął mnie i poprowadził trzymając moją rękę pod samą łazienkę. Wszedłem do środka i się zamknąłem. Od razu podszedłem do kibla i załatwiłem swoje sprawy. Gdy wyszedłem z łazienki, blondyn wziął mnie za rękę i zaprowadził z powrotem do pokoju i przypiął do fotela.

-Kim jesteś?- zapytałem.

-Punz.

-Mogę jedzenie?- zapytałem.

-Schlatt zakazał.- oznajmił. Byłem strasznie głodny i wycięczony, ale co ja mogę poradzić? Muszę to przetrwać.

-Mogę cię przypiąć do łóżka, żebyś odpoczął. Na tyle mi pozwolił.- Na twarzy od razu pojawił mi się uśmiech.

-Jakbyś mógł.- powiedziałem cichym głosem, a blondyn wyszedł z pokoju. Kilka minut później wrócił z łóżkiem na kółkach. Postawił je przy ścianie, po czym odpiął mnie od fotela. Usiadłem na łóżku, a on założył na moje ręce kajdanki. Byłem teraz uziemiony na łóżku.

-Dobranoc.- rzekł i wyszedł. Spojrzałem w sufit pustym wzrokiem.
-Clay pomóż mi.- wyszeptałem.
Chwilę później zamknąłem oczy i próbowałem zasnąć. Jednak nie mogłem. Cały czas myślałem co będzie ze mną.

To właśnie działo się u bruneta. Pewnie jesteście ciekawi co się dzieje u blondyna. On się zamartwiał. George wybiegł z hotelu i jak go nie było, tak go nie ma. Nie ma go już drugi dzień. Clay nie mógł pozwolić, aby jego słodkiemu brunecikowi się coś stało.
Miał go pilnować, nie z nim romansować. Lecz gdy okazało się, że George nie jest taki jak siostra, zakochał się i pokłócił z chłopakiem. Teraz się karci. Jak on mógł wypuścić chłopaka samego? Przecież mieli się trzymać razem.

Clay aktualnie siedział na podłodze. Był blisko żeby wybuchnąć ponownie płaczem. W ręce trzymał swoją żyletkę, którą zawsze ma przy sobie. Oczy miał przekrwawione od płaczu. Miał poczucie winy, że go postawił w takiej presji. Teraz nie wiadomo co się dzieje z George'm. Gdzie jest? Czy jest bezpieczny? Nie wiedział nic. Nagle jego telefon rozbłysnął, a na ekranie pojawiła się nazwa "Karl". Co powinien zrobić Clay? Powiedzieć prawdę? Czy kłamać? Wcisnął zieloną słuchawkę i ze strachem czekał na odzew chłopaka.

-Hej, jak wam idzie?- zapytał się szatyn.

-G-George, on..- Clay postanowił, że nie ma sensu kłamać. Powie prawdę.

-Clay, co się dzieje?- Karl był strasznie nie spokojny. Bał się, że George'owi coś jest.

-On uciekł i.... i teraz nie wiem gdzie jest.- powiedział zgodnie z prawdą blondyn.

-Zawiodłem się Clay. Miałeś go pilnować.- oznajmił sztayn i się rozłączył. Clay ponownie wybuchł płaczem i się nie chamował. Jeździł żyletką po skórze jak leci. Jakby to była kartka. Po prostu chciał się poczuć lepiej. Chwilę później telefon znowu się rozświetlił, a nim widniał nie znany numer.

-H-halo?- odebrał blondyn.

-Jeśli chcesz odzyskać bruneta, powiedz gdzie jest przepis.- oznajmił.

-Dam ci nadajnik, tylko proszę zostaw go.- łkał do telefonu Clay. Nie chciał aby jego skarbowi coś się stało.

-Na ulicy ********** się spotykamy. Spróbuj mnie tylko oszukać.- Po tych słowach mężczyzna się rozłączył. Clay wziął apteczkę, która była w łazience i zaczął od oskarżenia ran. Gdy to zrobił zaczął opatrywać rany. Jak wszystko już zrobił, założył bluzę po czym wyszedł z łazienki i usiadł na kanapie. Postanowił, że powie Karlowi co z George'm. Wybrał więc numer szatyna.

-halo?- Od razu usłyszał głos Karla. Było słychać, że przed chwilą płakał.

-George'a ktoś porwał. Chyba nie uda nam się zdobyć przepisu. Lecz to jedny sposób na uratowanie George'a.- Powiedział blondyn. Bał się reakcji drugiego w cholerę. Lecz musiał mu to powiedzieć. Był w pewnym rodzaju odpowiedzialny za George'a. Miał go pilnować, żeby nic mu się nie stało. Jednak zawiódł. Zawiódł siebie, Karla, Nick'a, wszystkich.

-Trudno, ratuj go. Jebać już ten jebany przepis. Po prostu go uratuj.- powiedział łamiącym się głosem Karl. Jacobs żadko przeklinał, więc musiał się straszniejsze martwić o George'a. To wszystko przez jedną jebaną kłótnie...

_________________
Hi

Jak wrażenia?

Kocham was<3333333333

Time|| DreamNotFound ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz