Blondyn wpisał adres psychiatryka. Spojrzał na mapę i ruszył. Od razu wstałem i zacząłem się kierować za nim.
-ile tam się idzie?- zapytałem, a blondyn spojrzał na telefon.
-trzy godziny.- powiedział niewzruszony i szedł dalej. Moja szczęka opadła lekko w dół, a oczy się rozszerzyły.
-Ile!?- Wykrzyczałem, a Clay powtórzył.
-trzy godziny.- Już więcej nic nie powiedziałem tylko kierowałem się za blondynem. Po drodze rozmawialiśmy na bardzo ciekawe tematy. Dzięki temu dowiedzieliśmy się o sobie sporo rzeczy.
Gdy po trzech godzinach w końcu dotarliśmy na miejsce, spojrzałem na budynek. Był ogromny.
-Co się tak patrzysz? Wchodzimy!- wybudził mnie blondyn.
-Już idę.- oznajmiłem i wszedliśmy do środka.
-Dobra, trzeba znaleźć recepcję.- powiedział blondyn poprawiając swoją fryzurę.
-Tam!- wskazałem palcem, a Clay się uśmiechnął i dumnym krokiem ruszył w tym kierunku. Podszedłem do niego i szepnąłem "wyglądasz jak debil". Chłopak zaczął iść normalnie i zrobił obrażoną minę. Zaśmiałem się z tego powodu, a tamten pokazał mi fuck'a.
Chwilę później znaleźliśmy się przy recepcji i Clay zaczął mówić.-Przepraszam, czy można odwiedzić Mark'a Anderson'a?- pani z recepcji się na niego dziwnie spojrzała.
-Kim jesteście dla niego?- zapytała.
-Kuzynami.- powiedział szybko Clay.
-W takim razie, chodzicie za mną.- oznajmiła i założyła jakiś fartuch. Patrzyła się na nas jakby chciała nas zamorodować. Przerażająca jest ta babka. Nagle zaczęła pisać coś na telefonie, co nie umknęło mojej uwadze.
-To tutaj.- stanęła przed jakimiś drzwiami. Otworzyła nam je, a my wszedliśmy do środka.
-hej.- powiedziałem odważnie.
-Kim jesteście?- zapytał cichym głosem patrząc w ziemię.
-Ja jestem Clay, a ten krasnoludek to George.- powiedział blodyn, a ja walnąłem go łokciem w brzuch.
-Miałem na myśli ten słodki brunecik to George.- poprawił się blondyn.
-Po co tu przyszliście?- zadawał dalej pytania.
-Mark, czy możemy poznać przepis na antidotum.- spytałem.
-Nie, ale wiem, kto wam może go podać. Macie jakąś kartkę?- powiedział Ranboo. Clay podał mu tą kartę, dzięki której tu dotarliśmy, a Mark zaczął pisać.
Chwilę później dał nam kartkę z jakimś wierszem.
Udaj się do lasu,
I użyj kompasu,
Poprowadzi cię na wschód,
Gdzie jest dużo wód,
Znajdziesz tam coś,
Co pomoże ci dojść.-interesujące, ale nie mogłeś nam po prostu powiedzieć gdzie się kierować?
-Nie, musicie pokazać, że jesteście warci tego antidotum.- powiedział i w końcu spojrzał się na nas.
-powodzenia.- uśmiechnął się, a my wyszliśmy.
-i jak?- zapytała pani, która nas tu przyprowadziła.
-Strasznie się zmienił. Ja go nie poznaję.- dalej ciągnął to kłamstwo Clay. Jaki z niego "dobry" aktor.
-Clay ma rację. Nie wiem po co tu w ogóle przyszliśmy.- powiedziałem, a pani się uśmiechnęła.
-Widzicie, to psychopata.- oznajmiła i się uśmiechnęła.
-Teraz!- wykrzyczała, a za ścian wyszli ochroniarze. Wyciągnęliśmy pistolety i zaczęliśmy uciekać. Tamci ludzie strzelali w nas. Jednak jak na razie widzę mają zeza.
Nagle upadłem. Ktoś się na mnie rzucił.-Zostaw go!- usłyszałem strzał. Otworzyłem oczy, a ten ochroniarz zwijał się z bólu.
-Miałej śmierci.- powiedziałem i wstałem. Złapałem blondyna za rękę i zaczęliśmy uciekać. Było słychać tylko strzały i krzyk kogoś. Wyszliśmy z tamtąd i wbiegliśmy do lasu.
Było już ciemno, a my błądziliśmy po lesie.
-Przynajmniej jak jesteśmy w lesie, możemy zrobić rymowankę.- powiedziałem, a chłopak walnął mnie w głowę.
- Jesteś głupi, czy głupi? Nie mamy kompasu, więc skąd mamy wiedzieć w którą stronę jest wschód?- zapytał, a ja się walnąłem w głowę z otwartej dłoni.
-Pobierz na telefon.- powiedziałem, a ten zaczął się chichrać.
-No co?- zapytałem nie wiedząc o co mu chodzi.
-Na telefonie kompas nie będzie działać.- wydusił przez śmiech.
-No o tym nie pomyślałem.- przyznałem się i zacząłem się śmiać razem z nim.
-Co panowie robią w środku nocy tutaj?- zapytała się jakaś staruszka.
-Mam lepsze pytanie. Co pani tu robi?- spytałem przerażony.
-Spokojnie, jestem Niki. Jestem babcią Mark'a. Tutaj jest wasz kompas.- oznajmiła i dała nam go.
-Dziekuję.- oznajmiłem, a ona poszła. Spojrzałem na Clay'a, który przyglądał się urządzeniu.
-Daj mi to.- wziął kompas i się mu przyglądał. Chwilę później rzucił nim o ziemię, a przedmiot się rozwalił.
-Ty debilu!- wywrzeszczałem na blodyna.
-No co? Co jeśli tam było jakieś urządzenie śledzące?- powiedział. No faktycznie, nie pomyślałem o tym.
-No może masz rację. Masz pomysł jak z tąd wyjść?- zapytałem, a tamten pokręcił głową.
-No to siadaj, ja coś załatwię do spania.- oznajmiłem i zacząłem zbierać gałęzie i mech. Gdy już wszystko miałem, zacząłem robić szałas. Chłopak dokładnie przyglądał się moim czynom, a ja westchnąłem.
-Może pomożesz, zamiast się gapić.- powiedziałem zirytowany.
-No ok.- oznajmił i wziął kilka gałęzi.
Gdy mieliśmy już szkielet, zaczęliśmy kłaść na to mech. Blondyn co Chwilę dotykał mnie po ręce tłumacząc się, że to przez przypadek.
Kiedy w końcu skończyliśmy, weszliśmy do środka. Położyłem na ziemię swoją kurtkę i próbowałem zasnąć. Lecz nie mogłem. Mój mózg cały czas myślał o blondynie. Nie mogłem wyrzuć go sobie z głowy. Gdy usłyszałem ciche chrapanie za mną, domyśliłem się że Clay już zasnął. Przynajmniej on może spać.
Wyszedłem więc z szałasu, żeby się przejść i zaczerpnąć świeżego powietrza. Moje myśli wciąż wracały do blondyna. To śmieszne, że nie mogę wyrzucić z głowy osoby która mnie tak zraniła. Przez nią się głodziłem, a teraz co. Myślę jaki to on ma piękny uśmiech.
Usiadłem obok drzewa wpatrując się w gwiazdy i zastanawiałem się co będzie dalej. Jak wyjdziemy z tego lasu? Nie ma tu zasięgu, a jedyny kompas zepsuł Clay. Musimy z tąd wyjść, żeby zdobyć kolejny, a nawet nie wiemy jak.
Chwilę później usłyszałem jakiś szelest. Szybko spojrzałem w tamtą stronę, a za Krzaków wyszedł kotek. Podszedł do mnie i zaczął się łasić. Położyłem na nim swoją rękę i głaskałem go patrząc w gwiazdy. Me powieki zaczęły się robić cięższe i cięższe, a po chwili mogłem poczuć jak się zamykają. Poczułem jak ktoś mnie podnosi, a gdy otworzyłem lekko oczy zauważyłem, że to Clay.
-shhh nic się nie dzieje, to tylko ja. Idź dalej spać.- powiedział, a ja ponownie zamknąłem swoje powieki, po czym zasnąłem.
__________________
HiJak się podobał rozdział?
Kocham was
<33333333333333333333333333
CZYTASZ
Time|| DreamNotFound ||
ПриключенияOpowieść opowiada o naukowcu, który dostał partnera do pracy. pewnego dnia stało się coś, czego nikt się nie spodziewał...