Obudziłem się i zacząłem powoli otwierać oczy. Zobaczyłem ciemność. Była noc. Nikogo obok mnie nie było.
Chciałem usiąść, ale mi to nie wyszło. Spojrzałem na swoją rękę. Miałem wenflon, a obok stała kroplówka. Chwilę później usłyszałem jak drzwi się otwierają. Wszedł ktoś do środka.
-Wstałeś.- odezwał się Wilbur.
-Co się stało?- zapytałem.
-Zemdlałeś, a jeszcze później twoje serce się zatrzymało. Masz szczęście, że Daryl był tutaj.- oznajmił szatyn. Chwilę później wszedł drugi chłopak z okularami.
-Jak się czujesz?- zapytał uśmiechnięty.
-lepiej.- oznajmiłem. Po czym ziewnąłem.
-To dobrze, idź jeszcze spać. Dobrze ci to zrobi.- powiedział okularnik po czym wyszedł. Wilbur chwilę później również opuścił pomieszczenie, a ja oddałem się w krainę snów.
********
Obudziłem się tym razem w dzień. Usiadłem po czym przetarłem oczy piąstkami. Rozejrzałem się po pokoju, ale nikogo nie było. Wstałem z łóżka i prawie się wywróciłem bo zakręciło mi się w głowie. Jednak po paru sekundach było już dobrze i poszedłem kulejąc w cleu poszukania kuchni bo byłem spragniony.
Gdy w końcu znalazłem to pomieszczenie, wszedłem do środka i chciałem wyjąć szklankę, ale była za wysoko. Nagle usłyszałem kroki. Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem tam blondyna. Miał wory pod oczami i wyglądał jakby nie spał całą noc.
- Krasnoludek.- powiedział z irytacją w głosie i podał mi szklankę. Wziąłem ją od blodyna i nalałem sobie wody z kranu. Powiedziałem jeszcze ciche dziękuję i wyszedłem z pomieszczenia.
Usiadłem na łóżku i napiłem się łyka wody. Do pokoju wszedł blondyn i usiadł obok.
-słuchaj, musimy teraz się trzymać razem więc może zapomnijmy o naszych poprzednich relacjach. Zacznijmy od nowa. Clay jestem.- powiedział blondynow z uśmiechem i wyciągnął rękę.-George.- odwzajemniłem uśmiech i również podałem mu moją dłoń.
-Z nogą już lepiej? Bo trzeba niedługo ruszać.- oznajmił blondyn, a ja pokiwałem głową na znak tak. Blondyn się uśmiechnął i wyszedł.
Wstałem i chciałem powiedzieć już, że dzisiaj możemy ruszać, ale chłopak pokręcił głową.-Nie, dzisiaj nie idziemy. Musisz odpocząć.- odparł i wyszedł. Usiadłem na łóżku i pomyślałem, że ten blondyn może jednak nie jest taki zły. Tylko dla czego taką nienawiść miał do mnie?
***Trzy dni później***
-George, ruszamy!- krzyknął blondyn.
-Idę!- odkrzyknąłem i chwilę później znalazłem się obok chłopaka. Uśmiechnął się i podał mi plecak.
-Masz tam wszystko co potrzebne.- poklepał mnie po ramieniu i zaczął coś pisać na telefonie.
-Właśnie napisałem do Karla. Powiedział, że mamy znaleźć szpital psychiatryczny, tam mamy szukać jakiegoś Ranboo. Podobno jest chory psychicznie, gdy wynalazł lek coś się stało co wpłynęło na chłopaka. Jedyny problem jest taki, że Karl nie zna jego danych.- poinformował mnie o wszystkim, a ja skinąłem głową. Wyszliśmy z domu. Kierowałem się za blondynem.
-Wiesz jaki szpital psychiatryczny?- zapytałem, a ten pokręcił głową.
-To jak go znajdziemy?- dopytałem zrezygnowany.
-Nie martw się, Karl mówił, że musimy znaleźć Toby'ego Smith. To jego przyjaciel i powinien wiedzieć gdzie on jest.- oznajmił blondyn.
-W takim razie czemu Karl tu nie przyszedł?- zapytałem z pretensją w głosie.
-On musi mieć czas na ruchanie z szefem. Z resztą zajmuję się spowolnieniem rozprzestrzenia inwazji.- powiedział spokojnie blondyn. Westchnęłem tylko.
-Czemu on wszystko mówi ci, a nie mi?- powiedziałem, a on przekręcił oczami.
-Obiecałem, że żaden włosek nie spadnie ci z głowy. Myślisz, że czemu zaproponowałem przyjazną atmosferę między nami?- mówił dalej nie wzruszony.
-W takim razie czemu przez mnie płakłeś, jak byłem ranny huh?- powiedziałem, a ten odwrócił wzrok.
-Nie ważne.- odparł i przyśpieszył kroku. Przyspieszyłem, żeby go dogonić.
-Cla- chciałem coś powiedzieć, ale on mnie uciszył i powiedział, żebym się do niego nie odzywał. Kurwa no okresu dostał, pomyślałem.
Gdy znaleźliśmy się pod jakimś domem, pomyślałem właśnie, że to dom Toby'ego.
-To nie fer, że tobie Karl wszystko mówi, a ja muszę się ciebie słuchać jak jakiś pies.- powiedziałem obrażony.
-Karl wiedział, że jesteś uparty i powiedział, że będzie lepiej jak mi będzie przekazywał informacje.- oznajmił.
-Bo co!?- Wykrzyczałem.
-Bo może stać się coś złego.- powiedział spokojnie.
-Niby czemu!? Uważa, że jestem dziecinny!? To w końcu ja mam 30 lat, a ty 28!!!- Nie powiem, że się nie wkurzyłem, bo bym skłamał.
-Uważa, że jesteś roztrzepany o nierozsądny.- powiedział blondyn, a ja się wkurzyłem tak, że pokazałem mu fuck'a i chciałem już iść, ale on mi w tym przeszkodził. Złapał mnie za rękę i nie chciał puścić.
-Nigdzie nie idziesz.- powiedział stanowczo i podwyższonym tonem głosu.
-Sapierdalaj.- nadepnąłem mu na nogę, przez co puścił moją rękę i się złapał za buta.
-adios.- rzekłem i szybko z tamtąd uciekłem. Gdy byłem już daleko zwolniłem kroku. Zacząłem płakać. Czemu Karl zaufał bardziej typowi, którego zna krócej. Może on już mi nie ufa. Pewnie zrobiłem coś źle przez co mnie już nie lubie. Nie George, uspokuj się! Przecież on to zrobił dla mojego bezpieczeństwa. Może jednak nie. Kurwa nie wiem.
Podszedłem do najbliższego drzewa i przy nim usiadłem. Spojrzałem w niebo i się uśmiechnąłem.
-Życie tam jest pewnie prostsze, co nie siostrzyczko? Bardzo tęsknię.- z moich oczu zaczęło się lać więcej łez.
- Tęsknię za tobą, słyszysz?- wyszeptałem. Chwilę później usłyszałem strzał pistoletu. Wyjąłem więc swój i schowałem się za drzewem. Zobaczyłem jakiegoś chłopaka. Miał brązowe włosy i niebieskie oczy. Nie był za wysoki.
-Chcecie zrobić z niego psychola! Tak jak ze mnie!- krzyczał chłopak.
-To nie tak Toby!- krzyknął.
-A jak Punz!? Kurwa jak!?- krzyczał, a jego głos się załamywał. Czekaj, czyżby to ten Toby Smith?
-Słuchaj, odłuż broń to się dogadamy.- powiedział blondyn leżący na ziemi.
-Nie wierzę ci! Chcieliście go zabić!!- Wykrzyczał brunet.
-To prawada, ale on jest chory psychicznie. Chciał zabić lekarza.- powiedział blondwłosy.
- Kurwa, on nie był lekarzem!- Wykrzyczał, a z jego oczu lały się łzy.
- Spierdalaj.- chciał już strzelić, ale ja zrobiłem to pierwszy. Nie mogę pozwolić aby jedyna osoba która może nam pomóc umarła.
-Nic ci nie jest?- zapytałem, a on wziął mnie za rękę i zaczął biec.
-Czemu uciekamy?- zapytałem.
-On ma nadajnik!- powiedział brunet.
__________________
HiiiiNew chapter
CZYTASZ
Time|| DreamNotFound ||
AdventureOpowieść opowiada o naukowcu, który dostał partnera do pracy. pewnego dnia stało się coś, czego nikt się nie spodziewał...