13

194 16 105
                                    

-Witaj Los Angeles.- Powiedziałem po czym wraz z blondynem wyszliśmy z lotniska.

-Zadzwoń po taksówkę. Tu masz adres hotelu.- Pokazałem chłopakowi telefon, a on skinął głową i zamówił taksówkę.

-Będzię za 10 minut.- oznajmił blondyn.

-Poczekamy.- uśmiechnięty spojrzałem na telefon. Ciekawe jak Lily i Ethan.

-George? Coś się stało?- zapytał się blondyn.

-Hmm? Nie, wszystko w porządku.- powiedziałem i uśmiechnąłem się żeby wyglądać wiarygodnie.
Dziesięć minut później przyjechał nasz transport. Weszliśmy do auta, a że mieliśmy same plecaki nie musieliśmy ich pakować do bagażnika.

-Jaka ulica?- spytał się kierowca.

-Ummm 813 Flower.

-Dobrze.- powiedział i jechał w nasze miejsce docelowe. Jednak nie zamierzał prowadzić z nami konwersacji. Przez całą drogę siedział cicho, a w tle można było słyszeć jakieś piosenki które w 2022 nawet nie istniały.

-George?- szepnął Clay szturchając mnie w ramię.

-Hmm?

-Mogę... cię złapać za rękę?- zapytał. Zdziwiło mnie to pytanie. Jednak tylko się uśmiechnąłem i skinąłem głową. Chłopak od razu chwycił moją dłoń i mocno ścisnął.

-Stresujesz się czymś?- szepnąłem mu do ucha.

-Po prostu... Nie.- wydukał i rozluźnił trochę uścisk na ręce.

-Dream?

-Dream? Czy ty właśnie nazwałeś mnie Dream?- Kurwa. Nazwałem go snem.

-Clay.- poprawiłem się, a on się oburzył.

-Nazywaj mnie Dream.- powiedział i się uśmiechnął.

-Ble geje.- skomentował hamsko kierowca. Pokazałem mu fuck'a. Blondyn obok mnie pocałował mój policzek, a ja się odsunąłem.

-Clay, nie mogę. Mam żonę i dziecko.- oznajmiłem.

-Ehh, rozumiem.- wydukał i puścił moją rękę. Swój wzrok skierował na okno wypatrując co się za nim znajduje.

-Nie jesteś zły?- zapytałem nie będąc pewny.

-Powiedziałem, że rozumiem.- powiedział szorstkim głosem.

-Mhm.- wymruczałem i również wyjrzałem za okno. Patrzyłem jak ludzie idą sobie szczęśliwi, smutni lub źli. Cóż ten świat potrafi dać ci szczęście, ale również dać ci w kość. Jednak jak mały problem był George'a w porównaniu do innych ludzi? Weźmy takiego Clay'a. Ojciec alkoholik, matka zmarła, a w przeszłości był wyzywany i prześladowany nawet przez własną siostrę bruneta. Co to za problem dla George'a, żeby zerwać z żoną i wyznać uczucia blondynowi. W tym problem. George nigdy nie myślał o sobie tylko o innych. Nie chcę, aby Lily cierpiała tak jak i jego jedyny syn przez to, że on się zakochał w jakimś chłopie.

-Jesteśmy na miejscu.- moje przemyślenia przerwał zimny głos kierowcy taksówki. Wraz z Clay'em wzięliśmy swoje plecaki i stanęliśmy przed wielkim hotelem.

-Gogy, nie jestem zły. Nie musisz się martwić.- oznajmił blondyn.

-Nie Clay. Ja cię przepraszam. Daję ci cholerną nadzieję, że będziemy razem, a potem mówię sory ale mam żonę. To jest nie w porządku. Strasznie cię za to przepraszam. To wygląda jakbym się bawił twoimi uczuciami. Jednak tak nie jest. Cholernie mi przykro za moje zachowanie. - powiedziałem na jednym wdechu próbując zatrzymać łzy, które tak bardzo chcą wylecieć.

-Wchodzimy?- zapytał blondyn by zmienić temat.

-Tak, tak.- Weszliśmy do środka hotelu i podeszliśmy do recepcji.

-Dzień dobry.- powiedziałem.

-Dzień dobry. Mają panowie rezerwacjię?- zapytała się recepcjonistka.

-Tak, na nazwisko Wastaken.- oznajmił Clay.

-Clay Wastaken?- dopytywała pani.

-Tak.

-Pokój z łóżkiem małżeńskim. Tu jest państwa karta. Numer pokoju to 404. Znajduję się to na 3 piętrze.- powiedziała dając blondynowi kartę do ręki. Clay przyjął od niej przedmiot, po czym ruszyliśmy do pokoju.

-Super. Ta babcia masz shipuje czy co?

-Mi się tam podoba. Będę mógł się do kogoś przytulić w nocy.- powiedział blondyn cały w skowronkach.

-Clay!

-Wiem, wiem. Masz żonę i nie możesz. Boże George, spójrz prawdzie w oczy. Już mnie pocałowałeś kilka razy, a tak mówisz bo nie chcesz zranić swojej "ukochanej" jak i syna.- Powiedział zimnym głosem Clay.

-Nie zrozumiesz.- Brunet tak bardzo nie chciał nikogo krzywdzić. Nienawidził tego robić. Jednak zawsze gdy próbuję nie skrzywdzić jednej osoby, rani inną. To uczucie zawsze zżera od środka George'a. Samotna łza spłynęła po policzku bruneta.

-Nie!? To w takim razie mi wytłumaczyć.- Blondyn otworzył drzwi, a ja wszedłem do środka i od razu pokierowałem się do łazienki. Zakluczyłem drzwi i zsunąłem się po nich.

-Czemu ja muszę wszystkich ranić?- zapytałem się sam siebie, a z moich oczu wylewało się więcej łez. Wstałem i poszedłem do umywalki. Oparłem dłonie o zlew i spojrzałem się na swoje odbicie w lustrze.

-Może coś mi pomóc?- brunet często miewał takie złamania po zarnieniu kogoś. Myślał, żeby nie uciec w używki czy nawet samookaleczenie. Jednak zawsze żona pomagała mu z tym stanem. Nie chciał też robić dokładnie tego samego co siostra. Dlaczego tym razem go coś podkusiło? Przeszukał wszystkie szafki w celu zanelzinia czegoś ostrego. Takowej rzeczy nie znalazł. Spojrzał na swe ręce, a potem na paznokcie. Padł na kolana płacząc. Zaczął się drapać po rękach. Jednak robił to tak mocno, że w niektórych miejscach zostawały krwawe ślady.
Brunet nie wiedział już co robi. Wpadł w szał. Walił w podłogę, pałkał i zaciskał swoje paznokcie na rękach. Po pewnym czasie po łazience rozbiegł się dźwięk pukania.

-Georgie, wszystko w porządku? Siedzisz już tam dwadzieścia minut.- Brunet nawet jak bardzo by chciał odpowiedzieć, nie mógł. Skulił się w kulkę. Cały się trząsł.
Kilka minut później można było usłyszeć odkręcanie zamka od drzwi. Drzwi się otworzyły, a w nich stał blondyn. Przeraził się moim stanem.

-Coś ty se zrobił w ręce?- zapytał i uklęknął przy mnie. Nawet jakbym chciał się odezwać, po prostu nie mogę. Gula w gardle mi to nie umożliwia.

-Poczekaj tu. Widziałem apteczkę na korytarzu, zaraz wrócę.- oznajmił i wyszedł z pokoju. Spojrzałem się przed siebie. Robię z siebie ofiarę losu. Przecież to ja go zarniłem, a on mi pomaga. Żałosny jestem.

-Już jestem.- powiedział blodyn. Otworzył apteczkę i wyjął z niej plastry i wciki nasączane środkiem do dezynfekcji. Otworzył opakowanie z przedmiotem nasączanym alkoholem i zaczął przemywać rany. Sayczełem lekko z bólu, jednak blondyn nie zaprzestawał na swej czynności. Gdy skończył odkarzać te rany, nakleił na to plastry i pomógł mi wstać. Takim sposobem znalazłem się na łóżku.

-Połóż się spać. Dobrze ci to zrobi.- oznajmił blodyn, po czym wrócił do łazienki wszystko posprzątać. Ja za to ułożyłem się wygodnie na łóżku i zamknąłem oczy. Od razu zrobiłem się senny i zasnąłem.

____________________
Hi!!

Jak wrażenia po przeczytaniu?

Miłego dnia/wieczoru/nocy niech was coś miłego zaskoczy. ♥️♥️

Kocham was ♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️

Time|| DreamNotFound ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz