21

148 16 60
                                    

-Wstawaj!- Wykrzyczał Clay.

-No co?

-Szykuj się, idziemy szukać przepisu na lek.- oznajmił blondyn. Ma rację, trzeba w końcu wziąć się do roboty. Wstałem więc z łóżka i pokierowałem się do łazienki. Wykonałem poranną rutynę, po czym wyszedłem z pomieszczenia. Zobaczyłem jak Clay przyniósł mi kanapki i herbatę na śniadanie, a sam jadł jedną. Byłem z niego dumny.

-Dopisuje humorek.- skomentowałem patrząc na jego uradowany wyraz twarzy. Takiego Clay'a uwielbiam. Szczęśliwego, cieszącego się życiem. Przytuliłem go, po czym wziąłem swoje śniadanie i usiadłem do stolika, który stał przy oknie.

-Nawet nie wiesz jak!- przysiadł się do mnie.

-George..- No i mi się przestało podobać. Chłopakowi zszedł uśmiech z twarzy. Zauważyłem, że bawi się palcami pod stołem. To nie wróży nic dobrego, chyba.

-Tak?- zapytałem i złapałem go za rękę by dodać mu otuchy.

-Czy.. no wiesz, nasz kontakt ostatnio wygląda tak dziwacznie. Wiem, że masz żonę i dziecko. Lecz i tak chcę cię o to spytać. George ty sprawiasz, że jestem szczęśliwy i czuję się przy tobie magiczne, więc moje pytanie brzmi czy chcesz zostać moim chłopakiem?- Tego kompletnie się nie spodziewałem. Puściłem dłoń Clay'a i się zastanawiałem. Czy wejść z nim w związek?

-Zrozumiem jeśli nie. Przepraszam, to było głupie. Nie powinnem o to pytać.- Złapałem go ponownie za rękę i powiedziałem:

-Spokojnie Clay, chcę być twoim chłopakiem.- oznajmiłem, a w moim brzuchu mogłem poczuć stado motyli. Blondyn wstał od stołu, po chwili podszedł do mojego krzesła i je odsunął. Wziął mą twarz w rękę i pocałował mnie. Oczywiście pocałunek oddałem, ale tym razem było inaczej. Clay był moim chłopakiem. Odsunęliśmy się od siebie po chwili.
Wróciłem do jedzenia, a gdy skończyłem moje śniadanie, podszedłem do Clay'a i go przytuliłem. Chłopak rostrzepał mi włosy.

-Coś cię trapi?- zapytał.

-W sumie to.. boję się reakcji Ethan'a na moje rozstanie z Lily.- Chłopak pocałował mnie w czoło i oparł głowę na moich włosach.

-Będę tam z tobą.- oznajmił zielonooki.

-Dziękuje.- odkleił się od mnie, po czym wstałem i wziąłem ubrania, chwilę później zacząłem się przebierać przy nim. Czego mam się wstydzić? Już mnie widział nago.

-Weź uważaj, bo podniecający jesteś.- powiedział i klepnął mnie w tyłek gdy zdążyłem zdjąć tylko spodnie.

-Napalony pies.- skomentowałem, a ten się oburzył.

-Dobra weź się uburaj. Pfff pies.- Gdy byłem już ubrany, spakowaliśmy się i wyszliśmy.

-Według tego nadajnika, ja pierdole.- powiedział blondyn.

-Co się stało?- zapytałem.

-Według niego przepis jest zakopany pięć godzin z tąd.- oznajmił. Widziałem czemu się wkurzył. Mamy ze sobą np. łopaty, które są w cholerę ciężkie.

-Damy radę.- oznajmiłem i chwyciłem jego dłoń. Szliśmy właśnie na przystanek autobusowy, by chociaż trochę mniej dźwigać. Gdy znaleźliśmy się na miejscu, czekaliśmy na pojazd.

-George?- spojrzałem się na blondyna, który ręką drapał się po głowie.

-Nie opuścisz mnie nigdy?- zapytał.

-Nie opuszczę cię aż do śmierci.- po tych słowach blondyn mnie przytulił tak mocno, że brakło mi tchu. Chwilę później przyjechał nasz autobus. Wszedliśmy do środka, po czym zajęliśmy miejsca na początku autobusu.
Zobaczyliśmy, że jakaś babcia nam się przygląda. Pocałowałem więc Clay'a, a ona przestała się gapić. Krótko z takimi. Gdy był nasz przystanek, wysiedliśmy. Szliśmy tak, jak prowadził nas nadajnik.

-Ile nam zostało?- zapytałem.

-No tak 4 godziny i 30 minut.

-Ja pierdole.- skomentowałem.

-Clay wiesz, że cię kocham.- powiedziałem.

-No i jaki jest w tym twój cel?- zapytał blondyn. Zdziwiło mnie to. Mówi jak moja mama.

-Nie mam żadnego celu na tym. Po prostu powiedziałem ci, że cię kocham.- oznajmiłem, a blondynowi po policzku spłynęła pojedyncza łza.

-Też cię kocham.- odpowiedział mi blondyn. Złapałem go za rękę i szliśmy w ciszy. Lecz nie była ona niezręczna, raczej komfortowa.

-Gogy, nudzi mi się.- powiedział blondyn przeciągając literkę ę.

-To patrz na nadajnik. Ile nam zostało?- zapytałem.

- 4 godziny.

Chłopcy szli jak pokazuję im nadajnik. Gadali, wygłupiali się i praktycznie w ogóle nie puszczali swych rąk. Były splecione ze sobą, jakby ktoś skleił je ze sobą mocnym klejem. Łopaty nieśli w drugiej dłoni. Słońce było już wyskoko, a oni wciąż dążyli do celu. Gdy doszli na miejsce, słońce zaczęło zachodzić.

-To tutaj.- powiedział Blondyn. Chwycił za swą łopatę i zaczął kopać. Po chwili brunet wziął również swoją i zaczął pomagać swojemu chłopakowi. Śmiali się, wygłupiali, nawet rzucali ziemią. Czas ze sobą nawzajem mijał im szybciej. Gdy w końcu dokopali się do celu. Wyjeli skrzynie znajdując tam kartkę papieru.
Otworzyli ją i okazał im się przepis.

Przepis na lek
Dość zombie!

Włosy zakochanych
Ludzki paznokieć
Odrobina magi
Proszek fiun
Ślina ludzka
I
Na
Koniec
Ręce
Tych
Których
Nic
Nie
Rozdzieli<3

-Co kurwa?- zapytał zdeoriezentowany blondyn.

-Odrobine magi?- zapytał się równie zdeoriezentowany brunet.

-Co jest? Czy to na pewno ten przepis? Może to jakaś podróba?- Blondyn się załamał. Zaczeli więc wracać ze swoją zdobyczą. Myśleli, że ktoś sobie z nich żarty stroji. Po kilku godzinach przebytej drogi powrotnej, weszli do autobusu. Usiedli w tym samym miejscu co wcześniej i znowu zajeli się sobą. Aktualnie prowadzili dialog o tym, która pozycja w seksie jest ich ulubiona. Na pewno im się to przyda na kolejny raz. Jeśli w ogóle będzie.

-Dream, powinniśmy kiedyś 69 spróbować.- oznajmił brunet.

-Co ty nie powiesz.- powiedział blondyn, pstrykając w nos bruneta. Tak ciągnął się ich dialog, aż skończyli na tym czemu parówka z bułką nazywa się hot-dog. Gdy nadszedł ich przystanek, w końcu wysiedli. Było już ciemno, a oni wracali do hotelu. Clay nagle stanął i pocałował bruneta w świetle księżyca. Brunet oddał pieszczotę.(od autorki: nie wyruchać się tam) Gdy się od siebie odsunęli, George zadał pytanie:

-Co to było?

-Pocałunek.- Wyszczerzył się blondyn, po czym złapał niższego od niego bruneta za rękę. Biegł z nim pod hotel, gdy znaleźli się przed nim. Weszli do środka śmiejąc się. Dobrze się bawili, a najważniejsze na ten moment było to, że mają siebie nawzajem.

Co człowiek by zrobił bez bliskich? Byłby samotny, a to wyniszczałoby go to dzień w dzień. Jednak gdy znajdzie się osobę, która cię rozumie, kocha tym kim jesteś i wspiera, czujesz się najlepiej na świecie. Często nawet rodzice nie umieją dać wsparcia, a nawet kochać cię takim jakim jesteś. Kochają cię bo jesteś ich dzieckiem. Czy jednak kochają cię za to jakim jesteś. Nie zawsze, a tak nie powinno być.

_________________

Hi guys!!!

Jak wrażenia?

Rozkminy?

Love u<3333

Time|| DreamNotFound ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz