Rozdział 21: Oboje jesteśmy z kimś związani.

12 0 0
                                    

Następnego dnia rano postanowiłam zjawić się w szpitalu na życzenie Izabeli. Nie chciałam wtrącając się do życia Iwańskich, w końcu Marcin miał już swoją ukochaną żonę przy boku, jednak z drugiej strony ta myśl była dla mnie trudna. Oczywiście, ze martwiłam się o niego, ale przez zamieszanie wywołane z Felicją oraz Gabrysią zapomniałam, że nadal leżał w szpitalu z opatrunkiem na oczach. Poszłam tam jedynie, ponieważ poprosiła mnie o to jego ciotka, która była wspaniałą kobietą.

Weszłam do sali, w której leżał Marcin. Była Izabela, Marta, Wiktor oraz Paulina. Czułam się niepewnie w ich towarzystwie, miałam ochotę wycofać się i jechać do firmy bądź zaczekać na korytarzu przed salą. Marta wpatrywała się we mnie przeszywającym wzrokiem, ale nie dawała tego po sobie poznać. Do środka wszedł lekarz i przywitał się ze wszystkimi zgromadzonymi. Następnie podszedł do Marcina i zwrócił się do niego:

— Marcinie, zaraz zdejmiemy Ci opatrunek. Musisz być spokojny i cierpliwy. Zobaczymy, czy coś widzisz. Gotowy?

Mężczyzna skinął głową.

— Tak.

Cała drżałam, gdy lekarz chwycił za opatrunek i zaczął go odwiązywać. Po kilku chwilach Marcin był już bez niego.

— Marcinie, teraz otwórz oczy. Ale powoli.

Marcin nerwowo zaciskał powieki, jakby bał się czegoś. Wpatrywaliśmy się w niego przejęci razem z nim. A gdy jego oczy otworzyły się i zobaczyłam te znane mi dobre tęczówki, pochyliłam się w jego stronę.

— Marcin, widzisz mnie? Powiedz mi, czy mnie widzisz.

Otwierał i zamykał oczy. Powieki mu drgały, czoło marszczyło się, gdy się we mnie wpatrywał. Wiedziałam, że walczył dalej, próbował coś zobaczyć i nie powiedzieć za szybko swoich spostrzeżeń.

— Marcin, widzisz coś?

— Powiedz, kochanie, czy widzisz. — Usłyszałam spokojny głos Marty z tyłu.

 Ponowiłam pytanie, nie dając za wygraną.

— Widzisz mnie? Marcin, powiedz.

W końcu na twarzy Marcina zagościł szeroki uśmiech.

— Tak, widzę Cię.

Złożyłam dłonie jak do modlitwy, dziękując Bogu za ten cud. W pokoju można było usłyszeć krzyki zadowolenia i radosne słowa.

—  Na szczęście kwas nie uszkodził gałek ocznych.

— Nadal w to nie wierzę — oznajmił jeszcze lekko zszokowany mężczyzna. — Marta?

Kobieta przeszła do przodu, trącając mnie łokciem. Chwyciła dłonie swojego męża i ścisnęła je.

— Kochanie, jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Modliłam się do Boga, abyś wyzdrowiał.

Przełknęłam ślinę, odwracając wzrok w drugą stronę. Bolało mnie to, ale nie mogłam dać po sobie poznać, że było mi smutno.

— Już niedługo wyjdziesz ze szpitala. — Doktor uśmiechnął się szeroko i skierował się do drzwi.

— Dziękujemy, panie doktorze.

—Jestem szczęśliwa, kochanie. — Usłyszałam ponownie głos Marty. Gdy tylko doktor wyszedł z sali, zwróciła się do nas wszystkich: — Mogę zostać sama z mężem?

— Będziemy na korytarzu — odezwała się Izabela i podeszła do Marcina, całując jego dłoń. — W razie czego wołaj.

Odwróciłam się i miałam zamiar wyjść z sali, gdy dobiegł mnie głos Marcina.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 24 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zniewolona | Osaczona #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz