Rozdział 14: Składasz mi niemoralne propozycje.

61 4 1
                                    

Zgodziłam się pójść na obiad z Adamem, ale tylko z jednego powodu. Przegięłam cienką pałeczkę u Iwańskiego i mogłam mieć nie małe kłopoty związane z tą decyzją, ale jak to się mówi; raz się żyje. Adam odsunął dla mnie krzesło jak dżentelmen i gdy tylko usiadłam, dołączył do mnie naprzeciwko. Młoda kelnerka pojawiła się przy nas z szerokim uśmiechem i podała nam karty z menu. Nie byłam głodna, ale wybrałam lekką sałatkę i wodę z cytryną.

— Pomówmy o tobie, Lauro.

Uniosłam pytająco brew i poprawiłam się na siedzeniu.

— To nie jest interesujący temat.

— Nie układa ci się z mężem.

— Nie chcę, żebyś był w to wtajemniczony.

Mężczyzna pochylił się delikatnie nad stolikiem, patrząc mi głęboko w oczy. I poczułam się nagle mała.

— Nie kochasz go. Powinnaś być szczęśliwą kobietą.

— Nie chcę się powtarzać — uśmiechnęłam się sztucznie. — Źle zrobiłam, przyjmując twoje zaproszenie.

— Chciałaś wzbudzić zazdrość u Marcina.

W porę ugryzłam się w język, żeby nie powiedzieć nic obrażającego. Jednak było widać, że Malinowski trzymał się mocno, a jego szczerość wręcz wzbierała go na siłach.

— Musicie przestać się kłócić.

— Obiecuję. — Skinął głową i na znak swojego słowa, przyłożył dłoń do piersi. — Ale to smutne.

— Nie odwzajemnię twoich uczuć do mnie.

— To prawda, bo mnie nie znasz. Z radością pozwolę ci poznać mnie i przekonać, że nie jestem taki zły, jak mnie opisują.

Zagryzłam nerwowo wargę, przypominając słowa słowa Marcina. Pracował wcześniej kilka lat z Adamem i miał o nim negatywne zdanie, ale nie mogłam zwolnić kogoś bez żadnych dowodów na to, że coś źle robił. Według mnie, jego praca w fabryce była na plus. Jedynie flirtowanie mi się nie podobało.

— Składasz mi niemoralne propozycje — westchnęłam cicho i oparłam się wygodnie plecami o oparcie krzesła. — Jestem mężatką. Proponujesz mi romans?

Pokręcił głową. Splotłam dłonie i oparłam łokcie na stoliku.

— Nie chcę brnąć w przyszłość. Moje serce jest zajęte.

— Dla Marcina — rzekł pewnie Adam, odchylając się na krześle. — On cię niszczy. Całuje cię na oczach wszystkich ludzi.

— Prosiłam, abyś się nie wtrącał.

Kelnerka przyniosła w końcu nasze zamówienia. Chwyciłam za widelec i wzięłam się od razu za jedzenie, unikając zbędnych tematów. Idąc na lunch z Adamem wkurzyłam Marcina, ale ja w chwili obecnej czułam się zgorszona. Adam chciał mi zaimponować z każdą sekundą spędzoną razem, ale jemu się to nie udawało. Sprawa z Marcinem była tylko między mną, a Iwańskim i nikt inny nie mógł się w to aranżować. Potrafiłam dać sama sobie radę z problemami, a nie słuchać rad, które tylko jeszcze bardziej wzbierają we mnie złość i spadają, zamiast przybierać na sile.

Adam chwycił kieliszek swojego szampana, który zamówiłam i spojrzał na mnie radośnie.

— Wznieśmy toast.

— Za co?

— Znajdzie się kilka powodów. Poznaliśmy się. Ty dzielnie walczysz i prowadzisz fabrykę. Taka młoda i piękna kobieta. Zniewalasz wszystkich swoją urodą.

Zniewolona | Osaczona #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz