Rozdział 7: Nie pozwolę, byś mnie z nim rozdzieliła.

88 6 9
                                    

— To taki śliczny aniołek — szepnęłam, uśmiechając się do dziecka, które zasypiało na moich rękach.

Daniel milczał, wpatrując się we mnie.

— Jak w fabryce?

— To był męczący dzień — westchnęłam cicho, kołysząc Marcinka. — Muszę nadrobić zaległości.

— Mówiłem ci. Nie nauczyłaś się przy Felicji?

— Niewiele, ale pomoc to nie zastępstwo.

— Powinna już wrócić do fabryki.

— Ma depresję. — Zmarszczyłam brwi, unosząc wzrok na męża. — Lekarze chcą ją jeszcze trochę potrzymać. Oby nie zrobiła jeszcze raz tego, co chciała zrobić.

Daniel zacisnął usta i pokręcił głową.

— Powinna wrócić do pracy, a ty zająć się mną, dzieckiem i domem.

Uważnie przypatrzyłam się mężczyźnie, wspominając ostatnią rozmowę z babcią. Nadszedł chyba czas, aby Daniel wziął się w garść i zaczął leczyć swoją niepełnosprawność.

— Co jest? Mów.

— Myślałam o tobie. Możesz wziąć udział w dalszej operacji. To dobra pora, aby spróbować i stanąć na nogi.

— Jasne — zakpił Daniel i zmrużył oczy. — Mam zacząć chodzić?

— Jak z tobą mam inaczej porozmawiać o tym?

— Nie chodzi tu o moje zdrowie. Chcesz wrócić do Marcina.

Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam usta.

— Daniel...

— Nie zaprzeczaj — przerwał mi gwałtownie mężczyzna, a zdenerwowanie w jego głosie było słychać na kilometr. — Wciąż go kochasz. Trzeba było zostać wtedy z nim!

— Nie wrzeszcz w moim domu!

— Będę, bo to też mój dom!

Dziecko zaczęło płakać, więc podniosłam się z kanapy i zrobiłam krok w bok, ale poczułam na ramieniu silną dłoń Daniela. Spojrzałam na niego zszokowana.

— Puść mnie!

— Teraz mnie posłuchasz.

Wyrwałam się z jego uścisku, tuląc syna do piersi.

— To, że jesteś moim mężem, nie uprawnia cię do stosowania przemocy! Nie będę tolerować takiego zachowania.

— To dobry powód do rozwodu ze mną.

Niewiele się namyślając, obeszłam stolik i wyszłam z salonu, udając się do sypialni. Uspokoiłam po drodze syna i przez chwilę siedziałam z nim na łóżku, przytulając i głaszcząc. Daniel wydawał się mi bardziej nieznośny i coraz częściej zaczęłam myśleć o rozwodzie. Myślałam, że po ślubie będziemy się zachowywać tak samo, jak byliśmy przyjaciółmi, ale bańka mydlana prysnęła i nastał koszmar. Nie mógł sobie wybić mojego romansu z Marcinem i teraz w każdej rozmowie wspominał go, coraz bardziej mnie raniąc swoimi słowami.

Ułożyłam Marcinka do łóżeczka i mój telefon zawibrował na stoliku nocnym. Chwyciłam go i odebrałam szybko, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu, że dzwonił Emil.

— Dobry wieczór, Emilu.

— Dobry wieczór, Lauro. Jutro musimy rano spotkać się w fabryce.

Zniewolona | Osaczona #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz