Rozdział 15: Czy mój dotyk wprawia cię w drżenie?

94 4 8
                                    

— Niepotrzebnie poszłam na obiad z Adamem. Marcin nadal mi grozi.

Gabrysia spojrzała na mnie ze współczuciem w oczach. Jednak jej twarz wyrażała coś innego.

— Nie daruje ci tego.

— Jest podłym człowiekiem.

— Nadal cię kocha.

Prychnęłam pod nosem, kręcąc powoli głową.

— Wcale nie. Chce zabrać mi syna i mnie unieszczęśliwić.

— To nieprawda — zasugerowała delikatnie i spojrzała mi prosto w oczy. — On cierpi, Laura.

— Ja też cierpię. — Uniosłam głowę, spoglądając na siostrę. — Niech on też cierpi.

— Wasze wymiany zdań do niczego nie doprowadzą. Raz się kochacie, a raz skaczecie sobie do gardeł.

— Wycierpiałam się przez niego. Żałuję, że kiedykolwiek poznałam tego kretyna.

— Ale kochasz tego kretyna.

Opuściłam wzrok na moje dłonie. Wpatrywałam się w obrączkę, która znaczyła puste małżeństwo i brak w nim jakiejkolwiek miłości. Naszła mnie ochota, aby w tym momencie ją zdjąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.

— To było kiedyś — powiedziałam sztywno, rozplatając dłonie na biurku. — Dziś chcę się bronić przed Marcinem. Związałabym z Adamem, aby Marcin mógł umierać z zazdrości.

Gabrysia uniosła pytająco brew, niedowierzając w moje słowa.

— Nie jesteś zazdrosny, gdy widzisz go z Kamilą? Ciebie skręca z tego powodu w żołądku!

— Nie cierpię jej — potwierdziłam z delikatną nutką złości w moim głosie.

— Ona nie dorasta ci do pięt. Co teraz zrobisz?

Westchnęłam głośno, wpatrując się w siostrę. Nie miałam żadnego ułożonego w głowie planu, nawet awaryjnego. 

— Nic — odparłam, wzruszając jednocześnie ramionami. — Poczekam.

— Chcesz dogadać się z Marcinem?

— Nie. — Pokręciłam szybko głową bez namysłu. — Skrzywdził mnie i odwrócił ode mnie w chwili, w której najbardziej go potrzebowałam.

— Jest ojcem twojego dziecka.

— Prawnym jego ojcem jest Daniel.

Moja siostra wstała z krzesła i poprawiła koszulę.

— Sama siebie okłamujesz, Laura.

Zagryzłam mocno dolną wargę, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Spojrzałam naprzeciwko, gdzie jeszcze kilka sekund temu siedziała Gabrysia i odetchnęłam głęboko. Moja siostra dobrze wiedziała, jaką krzywdę wyrządzili nam Iwańscy, ale broniła Marcina jak lwica swoich dzieci. Dobrze widziała, kiedy cierpiałam i płakałam, kiedy Marcin odwrócił się ode mnie, nazywając mnie dziwką i nic nie znaczącą dla niego już osobą. Wysłuchiwała mnie za każdym razem, ale nie wspierała w taki sposób, w jaki od niej oczekiwałam.

Podniosłam z biurka białą teczkę przewiązaną białą kokardką i udałam się do ciężkich, metalowych drzwi naprzeciw biura. Wcisnęłam guziczek na ścianie i po chwili drzwi rozsunęły się, a ja wtargnęłam do pomieszczenia. Marcin podniósł na mnie głowę znad laptopa, a kilka sekund później stał już przede mną. Odchrząknęłam znacząco i podałam mu teczkę.

— To dokumenty dotyczące wysyłki do Kanady. Przeanalizuj je dokładnie. 

— W tej chwili się robi, pani prezes.

Zniewolona | Osaczona #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz