Rozdział 16: Nie waż się więcej podnosić na mnie ręki!

86 6 3
                                    

Pojawiłam się w szpitalu tak szybko, jak tylko mogłam. Ręce mi się trzęsły, kiedy wchodziłam do budynku, w którym kiedyś pracowałam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z sytuacji, która się wydarzyła.

Marcin utracił wzrok.

Nie będzie mógł już nic więcej widzieć, ale wierzyłam w to, że ci dobrze lekarzy, którzy tutaj pracowali, pomogą mu przywrócić wzrok. Po telefonie Wiktora nie chciałam w to uwierzyć, ale gdy tylko zobaczyłam zapłakaną i roztrzęsioną Izabelę na korytarzu, przełknęłam głośno ślinę.

— To prawda, co się stało z Marcinem?

Kobieta uniosła na mnie głowę, a jej oczy były całe czerwone od łez. Skinęła powoli głową i pociągnęła nosem, ściskając w dłoni białą chusteczkę.

— Tak. Marcin stracił wzrok.

— Jak do tego doszło?

— Nie wiem. — Wzruszyła ramionami z roztargnieniem. — Zażądał od Marty rozwodu, a ona oblała go czymś żrącym.

Westchnęłam głośno, kręcąc niedowierzająco głową.

— Niemożliwe.

— Marta uciekła, a ja nie zdążyłam ją złapać i pozwolić jej zostać — zaszlochała głośniej i wydmuchała nos w chusteczkę. — Później dobiegły mnie głośne krzyki Marcina, a potem...

— Spokojnie — przerwałam Izabeli i położyłam dłoń na jej ramieniu. — Policja ją w końcu znajdzie. Gdzie leży Marcin?

— Zaprowadzę cię do niego.

Odwróciła się i poprowadziła mnie do sali, w której leżał Marcin. Żołądek podchodził mi do gardła, gdy tylko pomyślałam o spotkaniu z nim. Nie chciało mi się go zrobić żal, ale byłam przejęta tym wszystkim. Nie tak mu źle życzyłam, wcale nie cieszyłam się z tego, że nie zobaczy naszego syna. Nie mogłam nadal w to uwierzyć, że Marta była zdolna do takich rzeczy. Od początku widziałam na własne oczy, jak bardzo kochała swojego męża i oddałaby własne życie za niego, a ona teraz oblała go czymś, bo chciał rozwodu?

Zacisnęłam wargi, gdy ciotka Marcina złapała za klamkę i drzwi po chwili się otworzyły. Iwański leżał na łóżku naprzeciwko kompletnie porzucony, rozkojarzony i taki niewinny. Na oczach miał przewiązany bandaż, więc i tak nie mogłam chociaż na moment zobaczyć jego brązowych tęczówek.

—Marcin?

Głowa mężczyzny obróciła się, aż w końcu spojrzała przed siebie. Uśmiechnęłam się delikatnie, jednak i tak nie mógł zobaczyć mojego uśmiechu, który chciałam mu podarować na polepszenie samopoczucia.

— Laura? Nie chciałem, żebyś przyjeżdżała i mnie zobaczyła w takim stanie.

— Nie mów tak — powiedziałam opanowanym głosem, przybliżając się do jego łóżka. — Musiałam przyjechać.

— Przecież mnie nienawidzisz.

Wzięłam głęboki wdech, spuszczając głowę.

— Zwolniłam Adama. Już nie wróci więcej do fabryki.

— Stałem się ślepy, to jakiś koszmar — zaszlochał mężczyzna i zauważyłam, jak zacisnął pięści na prześcieradle. — Oślepłem do końca życia!

— Spokojnie — oznajmiłam spokojnie, chwytając go za dłoń. — Jestem tu i cię nie opuszczę.

— Nie chcę tu być! Zawieźcie mnie do domu!

Oblizałam wargę, obserwując rozdrażnionego Marcina.

— Spokojnie, wytrzymasz do jutra. Masz osoby, które cię kochają i wspierają.

Zniewolona | Osaczona #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz