Rozdział 12: Myślisz, że zasługujesz na mnie?

125 5 2
                                    

Siedziałam nad papierami w biurze i za cholerę nie mogłam się skupić. Moje myśli wciąż pędziły do dzisiejszego poranka, który nie zaczął się dobrze. Liliana zobaczyła artykuł w gazecie poświęcony mi oraz Marcinowi Iwańskiemu. Musiałam zgrywać przed nią głupią, ale widziałam w jej oczach, że bardzo martwiła się o Daniela. Od zawsze traktowała mnie jak córkę, której nie miała, broniła jak lwica, ale pierwszym i najważniejszym jej zadaniem była obrona własnych synów. Wiedziała doskonale, że nie kochałam Daniela, ale nie chciałam z niego kpić, całując się z Iwańskim. Proponowałam Danielowi nie tylko wspólne wyjście na przyjęcie, ale i też pomoc w znalezieniu pracy, ale ten zawsze odmawiał i zachowywał się, jakby ludzie na wózkach byli przykuci ciągle do nich, w swoich domach. Rozwód na ten moment był najlepszym rozwiązaniem dla mnie i Smolińskiego.

Drzwi do gabinetu otworzyły się i do środka weszła niepewnym krokiem Magda.

— Pan Marcin czeka na panią.

Zmarszczyłam w roztargnieniu brwi, ale szybko odpowiedziałam kobiecie, przekładając papiery.

— Powiedz mu, że mam naradę.

— Proszę nie kłamać!

Westchnęłam głośno, gdy Iwański wkroczył do biura, jak do siebie. Zerknęłam tylko na Magdę i machnęłam jej ręką, aby zostawiła nas samych. Podniosłam się od biurka, kiedy drzwi zamknęły się.

— Chcę negocjować.

— To znaczy? — Skrzyżowałam ramiona i stanęłam pewnie przed mężczyzną, zachowując jednak należytą odległość między nami.

Marcin rozejrzał się wokół, a na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.

— Lubię tę fabrykę. Czułem, że jeszcze do niej wrócę.

— Nie rozumiem.

— Powiem to wprost. Jesteś matką mojego syna i okłamałaś mnie w sprawie ojcostwa.

Znowu zaczął się ten sam temat.

— Przejdź do rzeczy.

— Chcę, żebyś była przykładem dla mojego syna. Adam Malinowski chce cię uwieść, więc będę cię uważnie pilnował.

— Co ty bredzisz? — Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

Marcin zrobił dwa kroki w moją stronę i nieco nachylił się do mnie.

— Zgódź się na moje warunki, a nie pójdę do sądu.

— Jakie warunki?

— Ustalimy godziny i dni moich odwiedzin z synem, a wcześniej zwrócisz moje dawne stanowisko.

Zadygotałam po usłyszeniu jego ostatnich słów. Spojrzałam na niego poważnie, ale Iwański nie zamierzał ze mnie żartować. Grał ze mną czysto-ironicznie, mając przy sobie dodatkową broń w postaci sądu.

— Zwariowałeś!

— Pójdę do sądu i odbiorę ci syna. Jak wolisz.

Zacisnęłam usta w wąską linię, kiedy obszedł mnie i zasiadł na moim miejscu. Przesunął dłonią po drewnianej nawierzchni biurka, ciesząc się z tego jak małe dziecko.

— Jesteś...

— Radziłbym się pilnować — przerwał mi, przenosząc wzrok na mnie. — Adam Malinowski wie, kim jestem, a teraz też wie, co nas łączy.

— Nie flirtuję z nim — mruknęłam, dotykając palcami krawędzi biurka. — Adam przynajmniej zachowuje się jak dżentelmen.

— Nie zaprzeczaj. Będę musiał cię pilnować.

Zniewolona | Osaczona #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz