Po wykonaniu całej papierkowej roboty w fabryce, postanowiłam pojechać do szpitala i odwiedzić Marcina. Serce podpowiadało mi, że musiałam to zrobić. Nie chciałam opuszczać go w tej chwili, chociaż kiedy ja potrzebowałam od niego wsparcia, zostałam na lodzie. Chciałam pokazać siebie z innej strony, ale po tym, co się wydarzyło, wymiękłam i znowu stałam się tą dobrą i opiekuńczą Laurą. Nie wiem, czy dobrze robiłam, ale widziałam, że Marcin był załamany. Izabela cieszyła się na mój widok za każdym razem. Ona od samego początku była członkiem tej rodziny, która nie wskazywała mnie palcami i nie obrażała mnie.
Została tylko ta dziewczyna, którą nienawidziłam. Kamila chciała wykorzystać sytuację Iwańskiego i zbliżyć się do niego, nagadując mu bzdur. Nie miałam już do niej cierpliwości, ale na szczęście Marcin nie dawał się nabierać na jej chore gry. Była jak wrzód na tyłku, którego było trudno się pozbyć.
Wróciłam do rezydencji i padałam z nóg. Samo zobaczenie Daniela w salonie było już dla mnie złym znakiem, ale postanowiłam unieść głowę do góry, jakby wczoraj nic się między nami nie stało. Między nami nie było już niczego, ale nie mogłam go zostawić, ponieważ był kaleką. Byłabym okrutna wyrzucając go z domu i z nim się rozwodząc, ale dopóki nie stanie na własnych nogach, nie mogłam tego zrobić.
— Dobry wieczór.
— Gdzie byłaś? Chyba nie w fabryce, bo Kamila i Gabi wróciły godzinę temu do domu.
— One nie stoją na czele firmy — uśmiechnęłam się sztucznie i oparłam się o kanapę. — Miałam pewien problem i musiałam zostać, aby go rozwiązać.
— Przestań kłamać. — Daniel pokręcił głową i spojrzał mi prosto w oczy. — Byłaś u niego. Przyznaj się, że byłaś u tego kaleki!
— Nie kpij sobie z kalek.
— Będę go tak nazywać — warknął pod nosem i podjechał na wózku do mnie bliżej. — Przestań kpić ze mnie. Postępujesz jak dziwka i mam tego dość! Nie szanujesz mnie!
Zagryzłam dolną wargę, aby nie odpowiedzieć czegoś złośliwego. Dlaczego nie poszłam od razu na górę, tylko musiałam zostać w tym cholernym salonie? Jakby mało mi było kłótni i problemów.
— Ja cię szanuję.
— Czyżby? Jesteś bezczelna. Nie zgadzam się, żebyś odwiedzała go w szpitalu. Zakazuję ci!
Wyprostowałam się i ścisnęłam w palcach ramię od torebki, wpatrując się w męża.
— Zrozum, że Marcin teraz cierpi.
— Ja też cierpię.
— Okaż mu współczucie — zignorowałam jego komentarz i stwierdziłam z przekąsem. — Nie mogę teraz opuścić Marcina.
— Ma żonę.
— To właśnie przez Martę stracił wzrok!
— Rodzina się nim zajmie.
Potarłam zmęczona skronie, nie wytrzymując już tego całego napięcia między nami.
— Jest ojcem mojego dziecka.
— W świetle prawa to ja nim jestem.
Wzięłam głęboki wdech, nie mając już żadnych argumentów na swoje wytłumaczenie. Daniel w rezydencji miał dobrą opiekę, mógł chodzić na rehabilitacje, jakby tylko chciał. A z Marcinem był naprawdę trudny przypadek. Utrata wzroku była naprawdę czymś beznadziejnym i nie mogłam wiedzieć, jak to było nie widzieć niczego wokół siebie, ale rozumiałam ten cały ból i rozpacz. Był ojcem Marcinka i mógł go już więcej nie zobaczyć. Ja jednak miałam nadzieję i wiedziałam, że Marcin musiał walczyć z dnia na dzień, a rokowania lekarzy może ulegną zmianie i odzyska wzrok.
CZYTASZ
Zniewolona | Osaczona #2
Storie d'amoreMiłość, która jest gotowa oddać nawet życie, nie zginie. _____________________________________ Laurze udaje się wyjść cało z dżungli, jednak traci częściowo pamięć, nie pamięta więc, kto był zaplątany w jej porwanie oraz rozbicie helikoptera. Kiedy...