Rozdział 10: Każdy chciałby zdjęcie z taką piękną pani prezes.

64 6 1
                                    

Zapukałam delikatnie do drzwi sypialni Felicji i gdy tylko usłyszałam jej delikatny głos, weszłam do środka. Kobieta uniosła głowę i uśmiechnęła się do mnie z łóżka. Zamknęłam za mną drzwi i przysiadłam się do niej, nie wiedząc, jak rozpocząć rozmowę.

 — Wiem, że był tu Marcin.

— Tak. — Felicja  skinęła głową i spojrzała na mnie.  — Groził nam.

 — Pozwie mnie do sądu?

— Był wściekły i tylko ugoda załatwiłaby wszystko.

Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w poważną minę kobiety.

— Jaka ugoda?

Podniosła się z łóżka i podeszła do okna. Promyki słońca oświetliły jej twarz, a gdy odwróciła się z powrotem w moją stronę, skrzyżowała ramiona.

— Marcin chce odwiedzać syna w weekendy.

— Nie.  — Pokręciłam szybko głową, nie chcąc tego słuchać.

— Musisz się nad tym zastanowić.

— Mam prawo jako matka.

— Oszukałaś Marcina i znajdziesz się w trudnej sytuacji. Marcin może wygrać tę sprawę.

Wstrzymałam oddech i potarłam palcami skronie. Nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić tego, gdyby Iwański wygrał w sądzie ze mną i zabrał mojego syna z dala ode mnie. Moje dłonie zaczęły drżeć na tę myśl, ale próbowałam się uspokoić.

— Nie pozwolisz na to?

Felicja wpatrywała się we mnie tylko, nie odzywając się. Odeszła od okna i stanęła nade mną.

— Sąd rzadko przyznaje ojcu wygraną. Inaczej by było, gdybyś była zwyrodniałą matką. Jeśli testy DNA ukażą całą prawdę...

 — Odbierze mi go wtedy?

— Nie ma teraz żadnych praw do dziecka, bo prawowitym opiekunem jest Daniel.  — Felicja usiadła obok mnie, prostując plecy.  — Marcin musi udowodnić, że jest ojcem dziecka, a ty wszystko wyjaśnić, jak było.

— Mogę stracić dziecko?

— Nie sądzę. Opowiem ci wszystko i zrobimy odpowiedzi na pytania, dobrze?

Przełknęłam ślinę, jednak skinęłam głową w odpowiedzi. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie i dotknęła mojego ramienia.

 — Nie martw się. Razem sprawimy, że się uda.

— Żałuję, że nie powiedziałam mu od razu.

— Dobrze zrobiłaś, Lauro.

— Umrę jeśli stracę syna. Wyjadę z nim jak najdalej tylko od Marcina.

— Wtedy pogrążysz się jeszcze bardziej. Wygramy sprawę.

Wierzyłam w słowa Felicji, bo była w końcu dobrym adwokatem. Byłam jej wdzięczna za to, że wybroniła mnie w sprawie z Ignacym, jednak teraz miałam mieszane uczucia. W tej sprawie to ja okłamałam Marcina, nie mówiąc mu prawdy o prawdziwym ojcu dziecka. To ja wmówiłam mu, że Daniel był ojcem Marcinka, a jego krew nie była powiązana z rodziną Iwańskich. Z jednej strony czułam się głupio i żałowałam, że musiało dojść do tego, ale z drugiej strony musiałam walczyć i pamiętać w dalszym ciągu, co zrobił mi Marcin. Będę walczyła jak lwica o dobro swojego dziecka.

Zostawiłyśmy z Felicją sprawę z Marcinem i opowiedziałam jej o balu, który miał się odbyć dzisiaj wieczorem w fabryce. Na pomysł wpadł sam Adam, aby pokazać zaproszonym producentom oraz prasie, że nasza fabryka perfum powróciła na dobry poziom i miało teraz być już tylko z górki. Widziałam w oczach Felicji radość, ale i również przerażenie. Fabryka nie miała za dużo pieniędzy na organizację balu, ale zaproszenie prasy mogło wywołać dobrą reklamę, która postawi ją znowu na nogi. 

Zniewolona | Osaczona #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz