Rozdział 20: A ja wiedziałam, że jesteś blisko prawdy.

9 0 0
                                    

Dzień minął dostatecznie szybko, jednak i tak z mojej głowie nie chciały wyjść ostatnie minione wydarzenia. Skupienie się na pracy w fabryce nie udawało się, komplikując tym samym parę rzecz, w których byłam w trakcie omawiania i realizowania. A musiałam walczyć dla Felicji. To ja zarządzałam teraz firmą, musiałam utrzymać ją na wysokim poziomie, ponieważ to dzięki niej mieliśmy piękny dom oraz zadbane życie.

Wpadłam po pracy do Gabrysi, aby zobaczyć na własne oczy, jak się czuła. Chciałam, aby w końcu przestała zamartwiać się na zapas, ponieważ mogło jej to zaszkodzić. Przeżyła traumę, którą zapamięta na całe życie, ale ważne było jednak to, że Artur nic nie zrobił mojej siostrze. Pamiętałam wieczór kilka miesięcy temu, kiedy Gabrysia wróciła do domu babci cała roztrzęsiona i zapłakana. To ten sam mężczyzna chciał ją skrzywdzić i spróbował teraz kolejny raz zrobić to, co chciał. Gdybym mogła, sama bym go ukarała, nie zważając na to, jaką ja za to dostanę karę.

Zapukałam delikatnie do drzwi sypialni mojej siostry, jednak odpowiedziała mi martwa cisza. Otworzyłam drzwi i weszłam powoli do ciemnego pomieszczenia. Na biurku stała włączona lampka, która oświetlała łóżko, na którym dziewczyna siedziała skulona. Usiadłam na brzegu łózka, uśmiechając się do niej zachęcająco.

— Patryk powiedział, że znalazł dobrego obrońcę dla Felicji.

Nawet na mnie nie spojrzała. Jeszcze bardziej oplotła się rękoma i zachlipała w uda przyciśnięte do twarzy.

— Nie przeżyję tego, Laura.

— Spokojnie, wyciągniemy ją z więzienia. Obie was wyciągniemy z tego całego bagna. Nie zadręczaj się tym.

— Moje sumienie nie daje mi spokoju. — Wytarła rękawem łzy z policzka, który stał się po chwili granatowy w poszczególnych miejscach. — Zabiłam człowieka, a Felicja wzięła na siebie moją winę!

— Lepiej pomódlmy się za nią.

Gabrysia wyprostowała się nagle, przysuwając się w moją stronę. Wzdrygnęłam się aż od jej gwałtownego poruszenia, ale w jej oczach dostrzegłam ból oraz tajemnicze wzruszenie. Chwyciła mnie za dłoń. Jej dotyk był tak ciepły.

— Musisz coś wiedzieć.

— Coś więcej o morderstwie? 

— Felicja wyznała mi prawdę. Tamtej nocy.

— Jaką?

Dłoń Gabrysi w mojej zadrżała niebezpiecznie. Spojrzała na mnie sceptycznie, pociągając nosem.

— Nie dziwi Cię, że stawia się za nami zawsze? Robi wszystko, aby nam niczego nie brakowało?

— Felicja ma po prostu dobre serce.

— Tu chodzi o coś więcej. — Pokręciła głową i ścisnęła moje palce. — Felicja jest naszą matką.

Zamrugałam kilkakrotnie powiekami. Próbowałam przetrawić to, co przed chwilą powiedziała moja młodsza siostra, ale nie potrafiłam. Od zawsze wychowywała nas Maria, a nasza matka siedziała w więzieniu. Felicja była za dobrą osobą, ale nigdy bym nie pomyślała, że robiła dla nas wszystko, bo byłyśmy jej córkami.

— Co ty mówisz?

— To prawda. — Gabrysia przysunęła się bliżej mnie. — Rozmawiałam z nią. Wyznała mi prawdę.

— Nie, nie rozumiem tego.

Gabrysia zaczęła mi opowiadać całą historię związaną z Felicją ze wszystkimi szczegółami. Od tego jak Maria wzięła nas pod swój dach, jak Olga niesłusznie oskarżyła Felicję o zabicie jej własnego męża, aż po dzisiejszy dzień. W trakcie słuchania zaczęło coś mi świtać w głowie. W moich oczach pojawiły się łzy szczęścia, ale i też bólu. Przez tyle lat nikt nam nie powiedział prawdy, a sama Felicja poświęciła kilka lat na szukanie swoich dwóch córek. Dlatego też za pierwszym spotkaniem poczułam z nią jakąś dziwną więź, ale nie mogłam jej wytłumaczyć w racjonalny sposób.

Zniewolona | Osaczona #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz