Rozdział 3

392 38 0
                                    

Siedziałam w ogrodzie czytając książkę, tak jakby czytając, bardziej zastanawiałam się nad tym iż za kilka dni zobaczę Lucyfera. Byłam ciekawa jaki on jest. Pewnie jest zły, ale czy ktoś o złym sercu miałby taki piękny ogród na tyłach zamku, tak żeby poddani go nie widzieli? Czy ktoś o tak złym sercu kochał? Czy ktoś zły by tak dobrze mnie traktował? Zamiast mnie zamknąć w klatce tak żebym czekała na niego, a później robił ze mną co by chciał? Podpowiadł mi ciągle umysł.Ciągle zastanawiałam się jaki on jest.Spojrzałam w stronę zamku zauważając że ktoś mnie obserwuje, gdy ta osoba się zorientowała szybko zniknęła. Chciałam tam pobiec, ale nie było sensu, bo gdybym tam dobiegła już i tak by tamtej osoby nie było, więc ponownie zatopiłam się w lekturze. Od czterech dni tu byłam i nadal nie zwiedziłam zamku, choć bardzo chciałam, ale nikt mi nie pozwalał przez przygotowania do balu. Dzisiaj Roxana ma ze mną wybrać suknię. Co do Oliwi i Elizabeth nadal się do nich nie odzywam, a z Roxaną zaprzyjaźniłam się co strasznie zirytowało Oliwie, wiedziałam że w końcu jej wybacze za to ale na razie nie przyznawałam się do tego.
- Obiad.- usłyszałam głos Damiana. Szybko poderwałam się z ławki łapiąc za serce.
- Przestraszyłeś mnie.- powiedziałam z wyrzutem.
- Jesteś w najstarszniejszym miejscu, którego każdy się boi, a ty mi mówisz że się mnie przestraszyłaś.- zaczął się śmiać.
- Przestań!- mój rozkaz wywował jeszcze większy śmiech. Z mordem w oczach odwróciłam się i poszłam w stronę zamku.
Gdy weszłam do jadalni zobaczyłam trzy nowe osoby przy stole.
- Julka poznaj Vanesse, Nicole i Aresza* - powiedziała Roxana.
- Cześć jestem Nicole- odezwała się brunetka, miała śliczną twarz, bladą skórę, uszy elfa i zielone tęczówki, po jej lewej stronie siedziała równie piękna blondynka, wydawała się nie szkodliwa i urocza, ale gdy spojarzało się w jej oczy, a raczej w dwa czarne miejsca gdzie powinny znajdować się gałki oczne to się zaczynało jej bać, po prostu miała w sobie to coś. Po prawej stronie Nicole siedział Aresz, był przystojnym szatynem z włosami związanymi w kucyka i ciełem lekko umięśnionym. Widać od razu było że Nicole i Aresz byli parą i to bardzo uroczą.
- Hej miło mi ciebie poznać- odpowiedziałam zasiadając do stołu na swoim miejscu.
- A mi ciebie nie.- usłyszałam słodki głos, który należał do Vanessy.
- Jaki znowu masz problem?- wtrąciła się Elizabeth.
- A taki że przez tą idiotkę, muszę tu być zamiast na urlopie i muszę pomagać przy tej pieprzonej imprezie na jej głupią cześć, bo tak zgłupiał Lucyfer że musi jej ją zrobić.- odpowiedziała. Chciałam się wtrącić, ale Damian spojrzał na mnie żebym siedziała cicho.
- Przeproś ją.- powiedziała Elizabeth.
- Nie będę przepraszać tej głupiej idiotki.- odpowiedziała, Elizabeth już otwierała usta, gdy przerwał jej Christian.
- Złotko pamiętaj,że tylko jej jedno słowo o tym jak ją traktujesz a już będzie po tobie, więc radzę ci ja przeprosić.- Vanessa spojrzała się na mnie z nienawiścią.
-Przepraszam.- po długiej ciszy, w końcu się odezwała. wiedziałam że mnie nienawidzi, ale co ja jej takiego zrobiłam?
Przez resztę obiadu panowała cisza, w końcu po skończonym obiedzie skierowałam się do swojego pokoju. Za godzinę miałam spotkać się z Roxaną i poszukać sukienki.

*Aresz- w mitologii perskiej demon zawiści tł.przyp.

Córka zagładyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz