Rozdział 3

487 49 16
                                    

Głuche, rytmiczne dudnienie wdarło się gdzieś w czeluści jego głowy, będąc jednocześnie drażniącym jak i dziwnie kojącym. Dopiero po chwili Harry zrozumiał, że dźwięk ten, mimo że przytłumiony, dochodził z bardzo bliska. Z wysiłkiem uniósł powieki, tylko po to, by na powrót je zamknąć. Westchnął ciężko próbując przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia i powód, dla którego leżał w czymś, co zdecydowanie nie było jego łóżkiem. Wilgoć zdążyła dostać się już do jego ubrania, a chłód w powietrzu owiewał go ze wszystkich stron. Nie mógł sobie przypomnieć dlaczego, na Merlina, wyszedł ze szkoły, nie ubierając się odpowiednio. Na dodatek jego własne myśli, zaczynały powoli zagłuszać dudniący dźwięk, nasilający się z każdą kolejną sekundą. Ból rozszedł się po całym jego ciele w momencie, w którym wsparł się na łokciach, by podnieść się z mokrego podszycia, i był na tyle silny, że Harry nie był w stanie zatrzymać jęku, dobywającego się z jego ust.

Otworzył szeroko oczy, widząc dookoła siebie jedynie ciemność. Pod palcami wyczuł kruszące się liście i błoto. Zacisnął dłonie, na brudnej masie, czując każdą grudkę ziemi i skrawek liścia. Nie miał pojęcia jak to możliwe, ale był w stanie określić, czy ziemia była świeża. Poza tym wyczuwał zapach, który świadczył o deszczu jaki spadł kilka godzin wcześniej. Ból wciąż promieniował z dolnej części pleców, do każdej jego kończyny, ale wiedział, że jeżeli szybko się nie podniesie, będzie wciąż tkwił w tej samej pozycji. Wspierając się na pniu drzewa, rosnącego tuż obok, wstał z ciężkim oddechem. Dudnienie stało się bardziej miarowe i jakby wolniejsze, lecz wciąż wyraźnie słyszalne. Zerknął na swoją dłoń, opierającą się o pień. Ten zaś, pod dotykiem wydawał się silny, twardy, ale mocno pogufrowany. Wszystko pod dotykiem było aż nazbyt wyraźne. Drugą ręką sięgnął za plecy, szukając na ślepo rany, która wywoływała tak ogromny ból. Jakie było jego zdziwienie, kiedy natrafił na strzępy swetra, który miał na sobie. Rozerwany materiał odsłaniał mu plecy prawie w całości. Dwie głębokie szramy ciągnęły się wzdłuż lędźwi, kończąc się na wysokości pośladków. W tym samym momencie dudnienie w jego głowie stało się szybsze, i głośniejsze. Zacisnął powieki, nie mogąc znieść drażniącego odgłosu. Będąc już na skraju przytomności, oparł się ramieniem o pień, starając się dojść do siebie. Dopiero po kilku kolejnych sekundach, w których dudnienie znów stawało się cichsze, zrozumiał, że dźwięk ten wydawało jego własne serce, które przyspieszało i zwalniało na przemian. Słuch nigdy go nie zawodził, jednak nigdy wcześniej nie był w stanie tak bardzo wsłuchać się we własne ciało, by odgłos bijącego serca, drażnił go do tego stopnia.

Ponownie sięgnął za plecy, by dotknąć rany, i w momencie w którym jego palce, przejechały po szramie, przypomniał sobie, co tak właściwie się stało. Wspomnienie tajemniczego stwora, który go zaatakował, wywołało drżenie na całym ciele, i niekontrolowane torsje, które targnęły nim w następnym momencie. Kwaśny posmak na języku, pozostał po tym, jak zwrócił pustkę jaką miał w żołądku. Wspomnienia zaczęły zalewać jego umysł w kolejnych sekundach. Sprzeczka z Malfoyem, upadek ze schodów, roztrzaskana kość policzkowa, Hermiona i jej mikstura, Syriusz. Misja w jaką wplątał go Dumbledore. Ostre pazury, wbijające się w jego skórę.

— Syriusz — wychrypiał pod nosem, przypominając sobie powód, dla którego się tu znalazł. Świadomość, że wciąż znajdował się w Zakazanym Lesie podziałała na niego trzeźwiąco. Otworzył ponownie oczy, starając się zignorować promieniujący ból i postawił pierwszy krok. Nie miał pojęcia, przez ile czasu był nieprzytomny i leżał tak po prostu, będąc po stronie Zakazanego Lasu. Wzrok zdążył mu się już przyzwyczaić do panującego mroku, dlatego spojrzał na miejsce, w którym leżał jeszcze przed chwilą. Widoczna, odbita ludzka sylwetka, świadczyła o tym, że musiał być nieprzytomny, minimum dwie godziny. Ugnieciona ziemia, i połamane gałęzie, bezlistnych krzewów wskazywały na szarpaninę, i to z czymś o wiele większym od człowieka.

Diabeł tkwi w szczegółach • Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz