Rozdział 8

358 35 9
                                    

— Od conajmniej pół godziny, ten głupi Wieprzlej stara się podpatrzeć naszą taktykę — warknął Blaise, przelatując obok niego. Draco wisiał w miejscu, nie za bardzo angażując się w grę, lub krążył wokół boiska, jeszcze raz przerabiając w myślach, to co chciał powiedzieć Potterowi, kiedy dorwie go po skończonym treningu. Za każdym razem brzmiało to tak samo, czyli żałośnie źle. Był wdzięczny Marcusowi za to, że ten skupił swoją uwagę na pałkarzach, opierając strategię meczu właśnie na nich, dzięki czemu mógł zająć się niezwracaniem na siebie uwagi.

— I tak już kończymy — mruknął jedynie. Przyjaciele Pottera bywali wnerwiający podczas treningów drużyny Slytherinu, jednak Draco nigdy nazbyt nie martwił się podglądaniem, bo wiedział, że treningi w pełni nie zdradzały ich taktyki. Zerknął w kierunku Weasley'a, który nawet nie starał się kryć ze swoim bezwstydnym gapieniem się, po czym zawrócił, żeby jeszcze raz okrążyć boisko.

— Coś cię trapi, Draco, ale nie chcesz mi powiedzieć co takiego — mruknął Blaise, podążając za nim. — Czy to kolejne wieści z Malfoy Manor? — Draco zatrzymał się w momencie na wzmiankę o rodzinnej posiadłości. Zastanowiło go, dlaczego Blaise podążył tym tropem, zamiast skupić się na wydarzeniach minionej nocy. Już miał pokręcić przeczącą głową, jednak w ostatniej chwili spojrzał na przyjaciela i delikatnie skinął. Możliwe, że wymówka związana z rodzinnymi sprawami zamknie temat, a przynajmniej do czasu, kiedy nie dowie się czegoś sensownego. I tak jak się spodziewał, Zabini jedynie posłał mu smutne spojrzenie, po czym sam zawrócił, lecąc w przeciwną stronę.

To co działo się w Malfoy Manor i dotyczyło bezpośrednio spraw związanych z rodziną Draco, nigdy nie było dobrym tematem do rozmowy. Pośrednio również ta wymówka była zgodna z prawdą, bo zadanie zlecone przez ojca wciąż nad nim wisiało, a teraz jak na udrękę, doszedł jeszcze problem z Potterem. Choć z nim problem ten, był już zdecydowanie od dawna. Rozmowa z nim na pewno nie przyniesie niczego dobrego w jego samozwańczej misji, mającej na celu niezwracanie na siebie uwagi. Ojciec mógłby mu jedynie pogratulować, gdyby o wszystkim się dowiedział.

Jeszcze raz omiótł spojrzeniem z góry całe boisko, niektórzy zeszli już do szatni, omijając z daleka zbierających się gryfonów. Jego wzrok zatrzymał się na osobie, opierającej się o drewniane trybuny. Nie było ciężko zgadnąć, że to Potter patrzył wprost na niego. Draco zagryzł policzek od środka zastanawiając się, czy on tez myślał o tym samym. I czy w jakiś telepatyczny sposób, wiedział, że Draco miał zamiar z nim porozmawiać.

— Cholera jasna — mruknął pod nosem. Widok Pottera sprawił, że poczuł dziwny ucisk w żołądku. W jednym momencie jego dłonie zrobiły się wilgotne, a serce przyspieszyło. Było to o tyle dziwne, o ile Potter wciąż nie wyglądał dobrze, był blady, a włosy miał rozczochrane. Draco nie miał pojęcia, czy był dzisiaj na zajęciach, bo sam spędził ten czas we własnym dormitorium. Reakcja jego własnego ciała na tego durnego gryfona była całkowicie nieuzasadniona i znów wprawiła go w konsternację.

Z jednej strony miał ochotę wylądować tuż przed nim i od razu uderzyć go w twarz, choć nie było to godne jego nazwiska. Tym razem jednak mógł zrobić wyjątek dla honoru. Potter rozwalił mu całą noc, sprawiając, że całkowicie stracił nad sobą kontrolę i złamał własne zasady, oraz dzień, gdzie poświęcił tyle godzin na zaprzątanie sobie nim głowy. Potter już wiedział, że Draco go dostrzegł i wyraźnie dawał do zrozumienia, że czekał na to, aż ten wyląduje. Do cholery, przecież to Draco chciał z nim porozmawiać! Nie miał zamiaru robić tego, czego oczekiwał od niego Potter. Jeżeli jemu równie mocno zależało na rozmowie, wzleci wyżej, Draco nie ruszy się z miejsca nawet o centymetr. Gdzieś w głębi duszy wierzył, że w powietrzu obaj będą bezpieczniejsi i może uda im się wymienić kilka sensownych zdań, skoro obaj czuli potrzebę wyjaśnienia sobie kilku rzeczy. O zgrozo, Draco wciąż nie rozumiał, jak doszło do tego, że znalazł się w tym momencie swojego życia.

Diabeł tkwi w szczegółach • Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz