Rozdział 18

340 23 12
                                    

— Niemożliwe. — Drgnął na dźwięk własnego, zdecydowanego tonu. Był to kolejny raz tego wieczoru, kiedy poczuł w sobie nagły przypływ pewności siebie. Nie miał pojęcia czy było to spowodowane płynącą w żyłach adrenaliną, oraz emocjami, które wciąż nieopadły. — Nie mogę być cholernym horkruksem — jęknął. Fala złości jaką wcześniej czuł względem Malfoya, ale też własnego ojca chrzestnego, uleciała w mgnieniu oka pozostawiając po sobie jedynie pustkę. Harry uniósł wzrok na Syriusza, który wyglądał jakby całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością po usłyszeniu słów jakie padły z ust Malfoya.

— On wiedział. — Powiódł za głosem ślizgona, ponownie skupiając na nim spojrzenie. Chłopak wskazał podbródkiem na mężczyznę, zapewne siląc się by nie zrobić tego palcem. Mimo wszystko jego wysokie maniery, nie pozwalały mu na taki przejaw braku godności. — Pokuszę się o mniemanie iż Dumbledore również dobrze zdaję sobie z tego sprawę — dodał, a lewy kącik jego ust uniósł się lekko ku górze. — Ciekawi mnie tylko, czemu w takim razie, dyrektor pozwala Potterowi wałęsać się po szkole, mając świadomość, że w każdej chwili ktoś może go zaatakować?

— Mówiąc o kimś, masz na myśli samego siebie? — warknął Syriusz, wracając myślami na ziemie.

— Myślę, że istnieje większe i bardziej realne zagrożenie niż moja osoba, choć muszę przyznać, że schlebiasz mi Black. — Malfoy uśmiechnął się kpiąco — Powinienem chyba czuć dumę z powodu, że bierzesz mnie za godnego siebie przeciwnika. — Harry pomyślał, że czasami naprawdę przydałoby się by ktoś zamknął Malfoyowi jadaczkę. — Skoro tak dbasz o bezpieczeństwo swojego chrześniaka, dziwi mnie takt, że nie powiedziałeś mu o tym, że jest on cholernym horkruksem — warknął, a Harry znów zadrżał słysząc znajome słowo.

— Nie masz prawa mówić o tym teraz, kiedy... — Syriusz zdawał się wpadać w panikę.

— Kiedy co? — Harry potarł czoło, czując napływający ból głowy. Tego było o wiele za dużo. Skoro Malfoy podobnie jak i Syriusz, myślał, że cała ta rozmowa może toczyć się poza jego zasięgiem, to grubo się mylił.

— Harry... — Syriusz spojrzał na niego zatroskany — Jesteś związany z nim czarnomagiczną więzią. To... — urwał na moment, starając się zebrać słowa. Do uszu Harry'ego doleciał jednak cichy śmiech Malfoya, którego wyraźnie bawiła ta sytuacja. W tej samej chwili przypomniał sobie, że jeszcze dzisiejszego ranka jego przyjaciele namawiali go, by dobrowolnie zgodził się zabrać ślizgona na spotkanie ze swoim ojcem chrzestnym. Nie miał pojęcia co Neville, a tym bardziej Hermiona, myśleli sobie sugerując, że byłoby to dobrym pomysłem. I o ile Harry wcale nie wątpił w ogrom wiedzy jaką posiadał Syriusz, tak dobrze znał jednego i drugiego. O zgrozo, właśnie przyznał, że dobrze znał Draco Malfoya, a tym samym był w stanie przewidzieć jego reakcje.

— Niestety, ale zdążyliśmy się już zorientować — fuknął ślizgon — Jeśli nie masz nic więcej do dodania, to z łaski swojej przestań kłapać ozorem, bo zaczyna mnie to nudzić. — Harry posłał mu gromiące spojrzenie, na co Malfoy znów przewrócił oczami. Nie miał siły dłużej stawać po stronie jednego i drugiego, chcąc tak naprawdę podświadomie bronić ich obu. Cholerna więź powstrzymywała go przed pozwoleniem Syriuszowi na zbliżenie się do Malfoya nawet o krok. I choć sam miał w sobie mieszane emocje względem niego, tak po tym jak ponownie zasmakował jego krwi, mógł w końcu racjonalnie myśleć, a nie skupiać się jedynie na bliskiej obecności drugiego chłopaka.

Było w tym wszystkim coś zatrważająco pozytywnego. I może Harry tak właśnie chciał myśleć, bo skoro już we trzech znaleźli się w jednym miejscu, pomijając to czego dowiedział się przed chwilą, mógł oczekiwać od Syriusza czegokolwiek co powinno pomóc im wyjść z tej sytuacji cało.

Diabeł tkwi w szczegółach • Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz